To nie jest jeszcze mój czas!

"Bycie modelką wcale nie jest łatwym zajęciem" - mówi Ilona Felicjańska. Modelka zdradza tajemnice świata modelingu, opowiada także o własnej drodze na wybieg.

Bycie modelką Ilona Felicjańska zawdzięcza, m.in. mamie / fot. Andreas Szilagyi
Bycie modelką Ilona Felicjańska zawdzięcza, m.in. mamie / fot. Andreas SzilagyiMWMedia

- Któregoś dnia moja mama powiedziała do mnie: Skoro wszystkie moje koleżanki ciągle mi mówią, że jesteś taka ładna, to może wystartowałabyś w konkursie Miss Polonia? W tamtym czasie nie było konkursów na modelkę. Wybory piękności cieszyły się ogromną popularnością. Postanowiłam więc spróbować. Zostałam II Wicemiss Ziemi Łódzkiej, co niewiele dawało, ale dostałam tzw. dziką kartę i wystartowałam w finale Miss Polonia 93. Zostałam II Wicemiss. W tamtych czasach naiwnie wierzyłam, że te wybory przybliżą mnie do świata mody. Organizatorzy cały czas zapewniali nas, że współpracują z najlepszymi magazynami, z agencjami reklamowymi, jednak bycie w świecie mody tak naprawdę oznaczało np. przecinanie szarfy na otwarciu stacji benzynowej (śmiech).

- Oczywiście w tamtym okresie miałam za złe mojej mamie, że nakłoniła mnie do wzięcia udziału w tym konkursie. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że gdybym w nich nie wystartowała - do dziś siedziałabym w Bełchatowie. Wybory miss były zatem pierwszym i najważniejszym krokiem, który przybliżył mnie do świata mody.

Co było dalej? Jak potoczyła się twoja bajka o brzydkim kaczątku, który z zakompleksionej dziewczynki przeradza się w piękną, pewną swojej wartości, podziwianą przez wielu mężczyzn, kobietę?
- Po wyborach poznałam Jarka Szado i Tomasza Jacykowa. Tytuł II Wicemiss Polonia 93 był dla mnie tytułem niewyobrażalnie cennym i istotnym. Spoczęłam więc na laurach i... przytyłam. Nie miałam kształtów typowej modelki. Tomek powiedział mi dosadnie, jak wyglądam. Wróciłam do Bełchatowa, schudłam 12 kg, by z powrotem pojawić się w stolicy.

- Moi nowi znajomi pracowali wtedy przy organizacji konkursu Ellite Model Look. Dzięki ich pomocy wystartowałam w ogólnopolskim finale konkursu. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że dostałam po raz kolejny dziką kartkę, gdyż moja obecność w tym konkursie była trochę nieporozumieniem - startowały w nim 14. letnie dziewczynki, a ja miałam skończone 20 lat.

- Dzięki udziałowi w Ellite Models Look poznałam jednak wielu wspaniałych ludzi, m.in. Jerzego Antkowiaka, głównego projektanta Mody Polskiej, Darka Kumosę, który otwierał wówczas agencję Model Plus. I wtedy dopiero rozpoczęłam prawdziwą przygodę ze światem mody.

Czy zawsze marzyłaś o tym, by zostać modelką?
- Nie śmiałam o tym marzyć... Jednak dziś, patrząc na siebie i na młode dziewczyny, które marzą o zawodzie modelki, wiem, że ogromny wpływ ma dom rodzinny. Dziewczyny za mało chwalone, z zachwianym poczuciem wartości, brakiem wiary w siebie, niedowartościowane przez swoich rodziców, marzą w skrytości o tym, by pracować w modelingu. Chcą być modelkami, gdyż pragną być zauważone, dowartościowane, chwalone, obsypywane komplementami.

- Niestety z podobnego powodu wśród modelek pojawia się anoreksja. Jest to poważne zaburzenie psychiczne wynikające m.in. z braku miłości, uwagi, jaką rodzice powinni obdarzać swoje dzieci. To nie modelki czy świat mody są powodem anoreksji. Główną przyczyną są kompleksy, brak wiary w siebie, będący wynikiem błędów wychowawczych rodziców. Dziewczynki, które były za mało chwalone w domu, które czują się zakompleksione, myślą, że będąc przeraźliwie szczupłe, tylko w ten sposób mogą zaistnieć w świecie mody i tym samym stać się docenione, podziwiane.

Z synami / fot. Andreas Szilagyi
MWMedia

A wcześniej?
- W zawodzie modelki podobało mi się to, że mogłam udowadniać sobie, że jestem lepsza, niż mi się wcześniej wydawało. Nigdy nie spóźniałam się, nie wymagałam zbyt wiele, starałam się zaprezentować każdą rzecz w taki sposób, jakby była najpiękniejsza na świecie. Są to w pewnym sensie metody na to, aby na dłużej zaistnieć w świecie mody i osiągnąć sukces.

Jak bardzo zmieniła się Ilona Felicjańska od roku 1993, kiedy to została I Wicemiss Polonia?
- Ludzie, którzy dobrze mnie znają, od razu dostrzegają liczne zmiany. Jednak tylko ja sama wiem, jak ogromny rozmiar ma moja wewnętrzna przemiana. To jest krok milowy, zwłaszcza w mojej psychice. Zaufałam sobie, nauczyłam się siebie, polubiłam siebie i uwierzyłam w swoje możliwości.

- Gdyby ktoś w 1993 roku powiedział mi, że będę robić to, co robię dziś, to pewnie puknęłabym się w czoło, roześmiała i powiedziałabym mu, że powinien pisać książki ze swoją fantazją. (śmiech). Nie miałam wtedy na siebie absolutnie żadnego pomysłu. Wiedziałam, że czegoś chcę. Wiedziałam, że nie jestem stworzona do bycia tylko i wyłącznie żoną i matką. Chciałam mieć coś swojego, być niezależna, mieć pasje, w której odnajdę spełnienie.

Czy standardy w świecie mody zmieniają się? Coraz częściej na wybiegach pojawiają się bowiem okrąglejsze modelki noszące rozmiar 38. Powoli chyba zaczyna lansować się modę na kobiece kształty a nie chodzące wieszaki?
- Mam nadzieję, że to się zmieni. Że przeraźliwie chude modelki znikną z wybiegów. Uważam, że powinna być jakaś granica, jeśli chodzi o wagę i dopuszczanie młodych dziewczyn do chodzenia po wybiegu. Tak jak ma to miejsce np. w Madrycie. Modelki o wadze poniżej 55 kg i wzroście ok. 175 cm nie mogą brać udziału w pokazach.

- Poza tym, gdy zaczynałam swoją karierę, modelki nie były wcale chude. Cindy Crawford, Claudia Schiffer, Elle Mcpherson - każda z nich miała piękne, ponętne, kobiece kształty. To była tzw. Wielka Era Supermodelek. Dziewczyny zaczęły zarabiać niewyobrażalnie duże pieniądze. Projektanci, wielkie domy mody zaczęły szukać oszczędności i lansować modę na nikomu nieznane, chude, męsko zbudowane dziewczyny. Typu Kate Moss. Po jakimś czasie to się nie sprawdziło. Nastąpił powrót do "starych modelek". I to był dla mnie super moment, by po urodzeniu synów powrócić na wybieg, aby przypomnieć o sobie i by móc rozpocząć działalność charytatywną.

Ulubiony polski projektant?
- Swoją współpracę z polskimi projektantami rozpoczęłam od Maćka Zienia i zawsze będę miała do niego sentyment. Uwielbiam duet Paprocki-Brzozowski za ich osobowość. Aktualnie jednak moim faworytem jest Łukasz Jemioł oraz młoda projektantka z Łodzi - Agata Wojtkiewicz w której pokazie wystąpiłam na Polskim Tygodniu Mody. Lubię promować młodych i zdolnych projektantów, dlatego na wszystkie większe imprezy i uroczystości zakładam jego kreacje. Tak też było na rozdaniu nagród Ecco Walk In Style w Kopenhadze.

Co mogłabyś doradzić dziewczynom, które chciałyby zostać modelkami?
- Po pierwsze dziewczyny muszą zdawać sobie sprawę z tego, że bycie modelką wcale nie jest łatwym zajęciem. Na rynku panuje olbrzymia konkurencja. Trzeba być cierpliwą, wytrwałą, zdeterminowaną. Trzeba wierzyć w siebie. Trzeba biegać na castingi. Ale przede wszystkim trzeba spojrzeć krytycznym okiem w lustro i zastanowić się, czy naprawdę nadaję się do tego zawodu.

Dziś Ilona Felicjańska prowadzi fundację Niezpominajka / fot. Andreas Szilagyi
MWMedia

Jak dbasz o swoją świetną figurę?
- Odpowiednia figura jest dla mnie bardzo ważna. Gdy ważę 3 kg więcej, od razu źle się z tym czuję. Na co dzień staram się pilnować diety. Na pewno nie głodzę się, bo tryb mojego życia nie pozwala mi na to. Nie jem fast foodów, nie jem tłusto. W torbie noszę wafle ryżowe, owoce, wafelki mussli.

Masz więc jakieś kompleksy?
- W tym momencie tylko jeden. Fakt, że do dnia dzisiejszego nie zdążyłam nauczyć się języka angielskiego. Z drugiej strony brak ten rekompensuje mi moja praca, działalność w fundacji. Być może kiedyś tak poukładam swoje obowiązki w firmie i w rodzinie, że w końcu nauczę się angielskiego (śmiech).

Obecnie prowadzisz fundację Niezapominajka.
- Urodziłam się z chęcią pomagania innym. Zawsze chętnie służyłam pomocą. Wiedziałam, że świecie, w którym się obracam - w świecie mody, show-biznesu - tego pomagania, wspierania biednych jest tak mało, że sama muszę zacząć robić coś w tym kierunku. Założyłam firmę eventową, która organizowała różnego rodzaju imprezy, a dochody z tych imprez przekazywane były dla różnych fundacji i ośrodków. Na początku były to dzieci z chorobami nowotworowymi. Później, po 3 latach zdobywania doświadczenia, założyłam fundację. W statucie określiłam, komu będę pomagać - wszystkim. Usiadłam przy stole i zaczęłam wymyślać nazwę. Powstała Niezapominajka w nawiązaniu do ludzi, którzy na co dzień goniąc za pracą, pieniędzmi, modnymi ciuchami, zapominają o tym, jak bardzo powinni być szczęśliwi, gdy nie muszą borykać się z żadnymi poważnymi problemami, ciężkimi chorobami. Gdy mogą robić to, co robią.

Czujesz, że jesteś zawodowo na fali?
- Choć czuję, że coraz więcej osób mi ufa, to nie czuję się jeszcze do końca spełniona. To jeszcze nie jest mój moment. Potrzebuję jeszcze dwa, trzy lata na to, żeby moja fundacja nie borykała się z problemami. Niestety często brakuje nam pieniędzy, bo próśb o pomoc wciąż przybywa... Ale jestem dobrej myśli!

W czym tkwi twoja siła życiowa?
- W genach, charakterze.

Jesteś piękna i szczęśliwa, spełniona jako matka, żona, prezes fundacji, modelka. Oczekujesz jeszcze czegoś od życia?
- Tak. Więcej czasu dla swoich dzieci. Wiem, że nie zabawki, lecz poświęcony im teraz czas jest dla nich najważniejszy i najcenniejszy.

To jaką jesteś matką, przyznaj się?
- Wymagającą, ale jednocześnie wyrozumiałą.

Typ kumpeli, przyjaciółki?
- Absolutnie nie. Moja mama była moją koleżanką i nie uważam, że taka relacja była do końca OK. W swoim domu próbuję trzymać synów twardą ręką.

Znasz receptę na udany związek?
- Nie ma takiej recepty. Choć podstawą każdego związku jest na pewno kompromis, umiejętność konstruktywnego rozmawiania. Bardzo często nie mówimy wprost o swoich pragnieniach, ani o tym, co nam się nie podoba w naszym partnerze, bojąc się, że go urazimy. Jeśli jednak nie powiemy mu o tym, co nas boli i drażni, to on tego nie zmieni, a po pewnym czasie nie będziemy miały na tyle sił i chęci, by być z tą osobą.

Należy więc mówić drugiej osobie o swoich oczekiwaniach.

Czy masz jeszcze czas tylko dla siebie?
- Tak. Gdy tylko mogę, wyjeżdżam na weekendowy odpoczynek do ośrodków Spa, chodzę na basen, do kina. Często zabieram ze sobą moich chłopców. Od jakiegoś czasu wprowadziłam także babskie wieczory. Pielęgnuję życie towarzyskie, bo im jestem starsza, tym bardziej dostrzegam, jak ważne jest posiadanie obok siebie przyjaciół, przy których mogę zresetować mózg i przestać myśleć o rzeczach, problemach, z którymi borykam się na co dzień.

Plany na najbliższą przyszłość?
- Nie zamierzam mieć kolejnej córeczki, bo jedną już mam - moją fundację (śmiech). Myślę tak naprawdę tylko o rozwoju i zmianie strategii mojej firmy. Chcę zarabiać na komercyjnych eventach, organizowanych przez Agencję Felicjańska Media Event & PR.

Trzymam zatem kciuki. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Ilona Adamska

IDmedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas