Nazwij karaczana imieniem eks. Antywalentynkowa akcja łódzkiego zoo

Dziś walentynki, święto zakochanych. Jednak nie dla wszystkich jest to okazja do świętowania. Dla tych, którzy mają za sobą bolesne rozstanie, łódzkie zoo przygotowało specjalną akcję antywalentynkową, w ramach której zachęca do adopcji karaczana madagaskarskiego i nazwania go imieniem swojego eks.

Zoo w Łodzi zachęca do adoptowania karaczana i nazwania go imieniem swojego eks
Zoo w Łodzi zachęca do adoptowania karaczana i nazwania go imieniem swojego eks/Facebook123RF/PICSEL

"Karaczanem w swojego ex" to akcja zorganizowana przez zoo w Łodzi dla osób, w których wciąż tkwi gorycz rozstania. "Alternatywne walentynki dla singli", bo właśnie tak określono tę akcję na wydarzeniu Facebooku, to doskonały sposób na wsparcie zagrożonych gatunków przy jednoczesnym rozładowaniu negatywnych emocji związanych z rozstaniem.

Anna Świątczak u Katarzyny Zdanowicz: Doświadczyłam spotkania z BogiemINTERIA.PL

Karaczanka Martyna, karaczan Piotr mężusio

W ramach akcji zoo zaoferowało zainteresowanym dwie możliwości. Pierwszą z nich była adopcja karaczana. Za 50 złotych można było symbolicznie zaadoptować owada i nadać mu imię byłego lub obecnego partnera, który zalazł komuś za skórę. Każdy nowy opiekun otrzyma certyfikat adopcyjny.

Druga opcja dla wielu mogła okazać się dużo bardziej satysfakcjonująca. Za 150 złotych, oprócz imienia i świadectwa adopcji, nowi opiekunowie dostaną zdjęcie z momentu, kiedy wybranego karaczana pożera jedno ze zwierząt mieszkających w ogrodzie.

Mimo że takie rozwiązanie może wydawać się niepotrzebnie drastyczne, rzeczniczka prasowa Justyna Krakowiak tłumaczy, że karaczany w łódzkim zoo to zwierzęta karmowe, które są pożywieniem niektórych gatunków zamieszkujących ogród zoologiczny.

Wypłacz mi karalucha

Łódzkie zoo nie ukrywa, że zainspirowało się akcją prowadzoną w zoo w Teksasie. Wydarzenie "Cry Me a Cockroach", w tłumaczeniu "Wypłacz mi karalucha", w ramach którego można nazwać nie tylko karalucha, ale również szczura imieniem byłego partnera lub partnerki już kolejny rok z rzędu cieszy się dużym powodzeniem. Ogród zoologiczny w Łodzi chciał przekonać się, czy Polacy również przyjmą tę akcję z entuzjazmem.

Pomysł na przeprowadzenie akcji zainspirowany był działalnością zoo w Teksasie
Pomysł na przeprowadzenie akcji zainspirowany był działalnością zoo w Teksasie 123RF/PICSEL

"Zainteresowanie jest naprawdę spore"

Akcja rozpoczęła się 7 lutego, a na odzew internautów nie trzeba było długo czekać.  Rzeczniczka prasowa zoo przyznaje, że media społecznościowe oszalały i codziennie spływała masa pytań odnośnie akcji. Mimo że zakończenie wydarzenia zaplanowano na wtorek rano, zainteresowanie internetu nie maleje.

- Tuż przed godziną 9.00 kiedy kończyliśmy tę akcję, jeszcze były ostatnie wpłaty, także musimy pewnie poczekać, aż wypłyną wszystkie pieniądze - mówi rzeczniczka prasowa zoo.

Wczoraj wieczorem mieliśmy już ponad 50 wpłat, także zainteresowanie jest naprawdę spore
dodaje Justyna Krakowiak

Zabieg promocyjny, czy pomoc dla zwierząt?

Akcja, która głośnym echem odbiła się w internecie, pomogła zwrócić oczy internautów w stronę łódzkiego zoo. Celem akcji było zachęcenie do wpłacania pieniędzy na konto ogrodu zoologicznego. Zgodnie z założeniami wydarzenia, zebrane darowizny przeznaczone zostaną na ochronę mieszkających w nim zagrożonych gatunków.

- Dajemy możliwość mieszkańcom Łodzi, Polski, a nawet z zagranicy, bo mamy też wpłatę z Czech, by przy okazji pobawić się, bo nadawanie imion karaczanom to po prostu zabawa - mówi Justyna Krakowiak.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas