Ślubu nie będzie!
Pewnego dnia moja jedynaczka oznajmiła, że nie wyjdzie za Florka... Nie rozumieliśmy dlaczego
Córka zadzwoniła w sobotnie przedpołudnie.
- Co słychać, Anulka? - zapytałam.
- Dobrze, a co ma być? Dziewczynki zdrowe, Florek znowu w trasie. I tak sobie pomyślałam... Zajęłaby się mama Zosią i Zuzią? Bo dzisiaj we wsi gra fajna kapela i pomyślałam, że pojadę z Baśką potańczyć.
- Uuu. Florek nie będzie zachwycony - roześmiałam się, zaraz jednak obiecałam, że zajmę się wnuczkami.
- Dzięki, mamo! Jesteś kochana! - ucieszyła się córka.
Zapytałam o zięcia - zawsze Florka lubiłam, chociaż różnie się w przeszłości młodym układało.
- Mamuś, wszystko u nas w porządku. Florek przed wyjazdem tak mnie wycałował, jak nigdy - powiedziała rozbawionym głosem. - To pa, mamo! Przywiozę dziewczynki koło osiemnastej.
Na myśl o dziewczynkach ciepło mi się zrobiło na sercu. I pomyśleć, że o mały włos moja córa w ogóle by za Florka nie wyszła...
Cztery miesiące przed ślubem, akurat mąż wódkę w hurtowni załatwił, Anka cała zapłakana wpadła do domu i od razu popędziła na górę. Dopiero po kolacji zeszła na dół i grobowym tonem oznajmiła, że za Florka nie wyjdzie.
- Ale co ty opowiadasz, dziecko? - przeraziłam się. - Przecież wszystko już załatwione, sala, kościół, kapela, suknia...
- Trudno, wesela nie będzie! - krzyknęła Anka i zaniosła się płaczem.
Po chwili wybiegła z domu prosto na ulewę, a mnie aż ciarki po plecach przeszły, kiedy pomyślałam, że może kto mi dziecko skrzywdził... "Pobił ją ten Florek czy oszukał?", myślałam. "Jeszcze dwa dni wcześniej widziałam ich w sadzie, całowali się, aż iskry leciały, a teraz co? Wesela nie będzie?" Podeszłam do okna. Deszcz zacinał niemiłosiernie, a ona w samej cienkiej sukience biegła w stronę stodoły. Zaszyć się pewnie na sianie chciała, z dala od naszych oczu, tak jak to robiła, będąc dzieckiem - właziła po drabinie na pięterko i siedziała tam godzinami z książką w ręku, dopóki jej ojciec jakiejś roboty nie wynalazł. "Ale żeby teraz, na ten ziąb w cienkiej sukience wybiegać? Jeszcze się bidula zaziębi", zamartwiałam się.
- Bronek! - huknęłam na męża, który siedział w sąsiednim pokoju. - No idźże za nią, bo jeszcze zapalenia płuc dostanie. Mówi, że ślubu nie będzie, rozumiesz coś z tego? - zapytałam, kiedy mąż pojawił się w progu.
- Ślubu nie będzie? Jak to? Wódkę przecież zamówiłem, wszystko na ostatni guzik dopięte...
- To samo jej powiedziałam, ale dziewucha słuchać nie chce. Do stodoły pobiegła.
Mężowi jakoś udało się zaciągnąć Ankę z powrotem do domu, jednak córka wciąż nie chciała z nami rozmawiać. Zamknęła się w łazience i siedziała tam do nocy.
- Skaranie boskie z tymi młodymi, za dobrze im teraz! Za moich czasów, gdyby panna tak wybrzydzała, to żadnego kawalera by we wsi nie znalazła - huknął na nią w końcu Bronek, waląc pięścią w drzwi. - Wychodź, mówię, bo chcę się wykąpać! - krzyknął jeszcze.
Wyszła z zaczerwienionymi oczyma, a mężowi zaraz serce zmiękło.
- No chodź, chodź tutaj. Powiedz tacie, co się stało - zwrócił się do niej łagodnym tonem, ale dziewczyna tylko w milczeniu pokiwała głową i pobiegła na górę, do swojego pokoju. - No i gadaj z taką...
Nazajutrz pod nasz dom podjechał stary opel Florka i mój przyszły, albo może niedoszły zięć, z wyraźnie niepewną miną wygramolił się z samochodu.
- Anka! Narzeczony przyjechał! Pudruj nos i na dół złaź! - krzyknął w stronę schodów Bronek, ale córka nie zamierzała mu odpowiedzieć.
W końcu poszłam na górę z zamiarem przemówienia jej do rozsądku - no bo jakże to? Chłopak z kwiatami przyjechał, a ta nawet na dół nie zejdzie?
- Otwórz, córciu! - zapukałam do drzwi. - Florek czeka. A róże takie przywiózł, jakich w życiu nie widziałam. W wiklinowym koszu, purpurowe z kokardą... Jak na filmach, taki bukiet ci kupił! No wyjdź, pogadajcie! - kusiłam, ale nic to nie dało.
Wróciłam na dół. Florek stał na środku kuchni, z wyraźnie skruszoną miną wpatrując się w czubki swoich podniszczonych adidasów.
- Ciasta zjesz? - zapytałam gościa i wzięłam od niego róże. - Tak między nami... Powiesz mi, co żeś najlepszego zmajstrował? - zapytałam, biorąc się za krojenie drożdżówki.
Florek milczał, wyraźnie zmieszany.
- Jedz, jedz, póki świeże. A Ance daj trochę czasu, niech emocje opadną - poradziłam mu i postawiłam na stole talerzyk z ciastem.
Zjadł bez większego apetytu i szybko zaczął się żegnać. Był już przy drzwiach, kiedy Bronek zrobił kilka kroków w jego stronę i zagrodził mu drogę.
- Jeśli się kiedyś dowiem, że jaką krzywdę mojej jedynaczce uczyniłeś, to będziesz się chłopie modlił, żeby gdzie w ciemnym zaułku w moje łapy nie wpaść - powiedział ostrym tonem.
- Przestraszyłeś go prawie na śmierć - roześmiałam się, kiedy narzeczony córki odjechał i zostaliśmy sami.
Chwilę później ukroiłam spory kawałek placka i poszłam z nim na górę, do córki.
- Anka, otwórz! Placek przyniosłam i kawę! - zawołałam.
- Florek pojechał? - zapytała córka przez drzwi i dopiero, kiedy zapewniłam ją, że już go nie ma, pozwoliła mi wejść.
W pokoju było duszno i ciemno. Usiadłyśmy na łóżku i pogłaskałam ją po głowie.
- Porozmawiaj ze mną, córuś. Tato się martwi o ciebie, ja całą noc nie spałam... Co wyście z tym Florkiem nagle wymyślili? Tak się kochaliście, a teraz nagle ślubu nie będzie?
- To przez niego, mamo! Okłamał mnie, przez trzy lata mi w żywe oczy łgał! - krzyknęła w końcu Anka i znowu wybuchła płaczem. - On ma dziecko, mamo! Chłopak niedługo skończy dwa latka, a Florek nawet słowem mi nie wspomniał, że jakaś siksa z sąsiedniego miasteczka jest matką jego syna! Wiesz, jak się dowiedziałam?! Przypadkiem, w pekaesie, od największej plotkary we wsi!
- Od Ziuty? - zdziwiłam się. - A ona skąd ma takie informacje?
- A tego to nie wiem! Więc poszłam do Florka, żeby mi wprost powiedział, co i jak. I wiesz co? Okazało się, że to prawda! Jak mam wyjść za kogoś takiego, mamo?!
- Kochasz go? - zapytałam.
- Kocham - chlipnęła żałośnie.
- To chociaż z nim porozmawiaj. Pamiętasz, trzy lata temu na parę miesięcy się rozstaliście? Może wtedy się zadał z tamtą? - pocieszałam ją.
- Mamo, mnie przecież nie o to chodzi! Ma dziecko z inną, trudno! Ale czemu o niczym mi nie powiedział?! Wiesz, jak się teraz czuję?!
- Domyślam się - powiedziałam. - Musisz sobie na spokojnie przemyśleć, co dalej. Czy naprawdę chcesz się z nim rozstać, czy może zdołasz mu wybaczyć?
- A ty byś wybaczyła? - zapytała córka.
- Niejedno ja twojemu ojcu wybaczyłam... Taka już męska natura - narobią głupot, a potem z kwiatami przychodzą - powiedziałam cicho.
Córka przez dłuższą chwilę siedziała w milczeniu, w końcu powiedziała, że może i z Florkiem pogada. No i pogadali tak, że się z tego ich gadania moja pierwsza wnuczka na świat wprosiła. Więc wesele odbyło się w terminie, młodzi się pogodzili, a nieślubny synek Florka całkiem dobrze się dogaduje z przybranymi siostrami. Słowem wszystko się szczęśliwie ułożyło, chociaż o mały włos, a ślubu by nie było...
Maryla D., 56 lat