Reklama

Rodzina ponad wszystko

Czy środowisko rodzinne jest niezbędne do wychowanie zdrowego dziecka? Który okres w życiu małego człowieka jest kluczowy dla jego rozwoju? Są badania, które dają jednoznaczną odpowiedź na te pytania.

 
Okrutna polityka rządu

W 1966 r. przywódca Rumunii Nicolae Ceausescu zdecydował o potrzebie wzmocnienia gospodarki poprzez wzrost liczby pracowników i nałożył wysokie podatki na rodziny mające mniej niż pięcioro dzieci. W 1990 r. po rewolucji i obaleniu dyktatora, w placówkach i szpitalach, żyło ponad 170 tysięcy dzieci.

Wiele biednych rodzin nie miało wystarczającej ilość pieniędzy na wychowanie wszystkich potomków, więc byli zachęcani do oddawania ich do państwowych instytucji. Wkrótce, stało się to  normą i w ciągu dwóch dekad, w Rumunii, powstał największy system domów dziecka na świecie.

Nieludzkie warunki

Dzieci urodzone na wsiach, były od razu wysyłane do państwowych żłobków, gdzie zajmowały się nimi opiekunki, które nie nawiązywały więzi emocjonalnej z podopiecznymi i nie miały odpowiedniego przygotowania do pracy. Dzieci podzielono na trzy grupy. W pierwszej znalazły się te, które rozwijały się prawidłowo. Były kierowane do domów dziecka i chodziły do szkoły. Grupa druga skupiała dzieci uleczalnie chore, a do trzeciej trafili wychowankowie, którzy nie rokowali na całkowite wyleczenie i samodzielność. Tym ostatnim, golono głowy, ubierano w zniszczone ubrania i przechowywano, zamiast wychowywać. W niektórych ośrodkach mali mieszkańcy byli bici lub wykorzystywani seksualnie, przewlekle chorzy, czy niepełnosprawni, leżeli przywiązani do łóżek, w warunkach urągających godności ludzkiej.

Lepsza rodzina adopcyjna, niż żadna

Po upadku reżimu Ceausescu, duża liczba wychowanków domów dziecka została adoptowana przez rodziny z Europy Zachodniej i USA. Jednakże, wielu z nich nie mogło się  przystosować do normalnego życia ze względu na opóźnienia w rozwoju emocjonalnym i intelektualnym. Te, które nie trafiły do adopcji, bardzo często kończyły na ulicy, lub popadały w nałogi.  

Byli sierotami z rumuńskiego domu dziecka 

Izidor Ruckel przeszedł piekło rumuńskiego sierocińca. Podczas pobytu w szpitalu zaraził się polio. Kiedy jego stan wyraźnie się poprawił, okazało się, że jego rodzice już go nie chcą i trafił do sierocińca. Dobrze pamięta atmosferę tego miejsca. Głodne i brudne dzieci stłoczone w małych pokojach, skazane na wegetację. Chłopca usynowiła  rodzina z Kalifornii, ale trudno się adaptował w nowym miejscu. Pisał listy do sierocińca, że chce tam wrócić. Trudno w to uwierzyć, ale to był jego dom, za którym tęsknił.    

Reklama


Claudia Voican wychowywała się w czterech domach dziecka. Wspomina, że w żadnym z nich podopieczni nie doświadczali troski, miłości, czy zainteresowania od swoich opiekunów. Teraz pracuje w jednym z nich, jako wychowawca. Wkrótce ten ośodek dziecka będzie zamknięty. Rząd stawia na mniejsze, rodzinne placówki, gdzie dzieci będą się czuły jak w domu.   



Badania amerykańsko-rumuńskie 

Naukowcy z USA i Rumunii przeprowadzili 15-letnie badania na grupie rumuńskich sierot. Od 2000 roku analizowali mózgi 136 dzieci w wieku od 7 do 33 miesięcy. Połowa z nich została umieszczona w rodzinach zastępczych, druga połowa trafiła do rumuńskich domów dziecka. Do badań wybrano też grupę dzieci żyjących w rodzinie.

Te, które dorastały w placówkach państwowych, miały większe prawdopodobieństwo rozwoju symptomów przypominających autyzm, a ich IQ było o 20-30 punktów niższe, niż dzieci wychowywanych w rodzinach. W wieku 10, 12 i 15 lat dzieci zostały poddane badaniu mózgu rezonansem magnetycznym. Te, które kiedykolwiek były w instytucjach państwowych, miały mniejsze mózgi i mniejszą liczbę połączeń nerwowych, niż dzieci wychowane w rodzinie.    

Badania angielskie  

Naukowcy z King’s College London przeprowadzili badania na 67 osobach adoptowanych z rumuńskich sierocińców, które zaznały właściwej opieki w dzieciństwie i 21 osobach, które jej nie zaznały. Analizy wykazały, że  mózgi badanych należących do drugiej grupy były o 8.7 procent mniejsze i posiadały zmiany w rejonach odpowiedzialnych za organizację, motywację  i pamięć. Uczestnicy badania, którzy nie doświadczyli troskliwej opieki w dzieciństwie, częściej mieli zdiagnozowane ADHD i posiadali  niższe IQ.

Powyższe badanie wyraźnie pokazuje, że prawidłowe środowisko spełnia kluczowa rolę, w wychowaniu zdrowego dziecka. Nawet 20 lat spędzone w kochającej  rodzinie adopcyjnej nie mogło całkowicie wyeliminować deficytów poznawczych i  emocjonalnych u dzieci przysposobionych.    

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy