Reklama

Polacy lekceważą przemoc wobec dzieci

- Dzieci w Polsce bić nie można. Naruszanie nietykalności cielesnej każdego, bez względu na wiek, jest przestępstwem - mówi dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Równego Traktowania.

Adam Wieczorek, Interia: Na czym polega pomoc dzieciom, które padają ofiarą przemocy?

Sylwia Spurek: Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że dzieci powinny mieć takie same prawa jak dorosłe ofiary przemocy, a jednocześnie musimy być szczególnie wyczuleni na dodatkową wrażliwość dzieci. Stąd np. specjalne miejsca przesłuchań, gdzie zapewnione są odpowiednie warunki. Dzieci nie powinny być przepytywane w zwykłych salach na temat różnych traumatycznych dla nich okoliczności. 

Jak duża jest skala przemocy wobec dzieci?

Reklama

Dzieci padają ofiarami różnych rodzajów przestępstw. Oczywiście, szczególnie drastyczne są te z użyciem przemocy. Mówię tutaj o przemocy w rodzinie, ze strony osób najbliższych, ale też przemocy seksualnej, której mogą doświadczać także od najbliższych czy osób, które znają i szanują. Istnieje także cała "szara" sfera przemocy wobec dzieci, nadal nieodnotowywana przez system. Ciągle pokutujące przekonanie, że dziecko można uderzyć, powoduje, że wiele z tych spraw po prostu nie trafi do systemu sprawiedliwości. Te zachowania często lekceważymy i traktujemy jako część naszej "tradycji". Patrząc na badania opinii publicznej widać, że nadal bardzo dużo Polaków i Polek uważa, że dziecko można uderzyć, że można stosować kary cielesne wobec tych słabszych i zależnych. Tych, którzy z naszej strony powinni oczekiwać szacunku, miłości i móc nam zaufać. 

Ten temat jest gorący. Niczym mantra powraca stwierdzenie, że "mnie dano parę klapsów w życiu i wyrosłem na dobrego człowieka". Jak radzić sobie, gdy słyszymy ten argument?

Te argumenty obrońców klapsów i stosowania kar cielesnych można podzielić na kilka grup. Jedna to właśnie "ja byłem bity i wyrosłem na porządnego człowieka". Druga grupa argumentów dotyczy tego, że klaps to nie jest przemoc. Według tej opinii nie można klapsów zrównywać z maltretowaniem i znęcaniem się. Trzecia grupa to trochę odwrotny sposób myślenia, gdzie uznaje się, że klaps to przemoc, ale przemoc ... dobra. Ta grupa jest ściśle powiązana z pierwszą. Przemoc dobra, bo dla dobra dziecka. Przemoc instrumentalna, bo rodzice powinni mieć narzędzia przymusu, by dobrze wychowywać dziecko. W końcu, padają także argumenty: jeśli nie klaps, to co. A stąd bardzo blisko do kolejnej grupy argumentów pokazujących, że brak klaps to tzw. bezstresowe wychowanie. Tu często słyszymy "opowieści grozy", np. ze Szwecji, która wprowadziła zakaz klapsy i źle skończyła.

Na te argumenty musimy za każdym razem konsekwentnie i merytorycznie odpowiadać. Oczywiście, dzieci powinny być wychowywane w systemie kar i nagród, tylko, że kary nie mogą być przemocowe. Klaps uczy, ale tylko złych rzeczy. Uczy, że problemy można rozwiązywać przemocą, że można uderzyć słabszego. Musimy też stale wyjaśniać, że nie możemy dziecka uderzyć, bo ma taką samą godność jak osoba dorosła. Można stosować porównanie z sytuacją w pracy. Tak jak opiekun, rodzic jest odpowiedzialny za dziecko, tak pracodawca jest odpowiedzialny za pracowników. Czy jeśli pracownicy nie słuchają pracodawcy, nie wykonują poleceń i narażają się na niebezpieczeństwo np. nie przestrzegając przepisów BHP, pracodawca daje im klapsy? Przecież też ponosi odpowiedzialność za ich bezpieczeństwo. Mam wrażenie, że takie podejście byłoby dla nas wszystkich szokujące i absurdalne, a takie samo podejście do osób poniżej 18 roku życia już takie nie jest. 

Pamiętajmy też, że pod względem prawnym sytuacja jest jasna. Dzieci w Polsce bić nie można. Naruszanie nietykalności cielesnej każdego, bez względu na wiek, jest przestępstwem. W 2010 do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego został wprowadzony wyraźny zakaz bicia dzieci i stosowania kar cielesnych. Ale już wcześniej w Polsce obowiązywał de facto taki zakaz. Wynikał nie z prawa krajowego, ale np. z Konwencji o prawach dziecka. Konwencja wyraźnie zakazuje przemocy wobec dzieci i Komitet Praw Dziecka w 2006 roku podkreślił, że ta przemoc obejmuje również klapsy i kary cielesne. Zatem w naszym porządku prawnym takie regulacje istnieją już dawno, ale nie są przestrzegane.

Zatem mamy do czynienia z martwym przepisem.

Na pewno dyskusja nad wprowadzeniem przepisu 96 ze znaczkiem jeden w 2010 roku odegrała ważną rolę edukacyjną i choćby z tego względu nie chciałabym go traktować jako przepisu martwego. Duże pole do popisu ten przepis pozostawia sądowi opiekuńczemu, który może przy zastosowaniu innych przepisów postarać się wesprzeć rodziców w realizowaniu trudnej i wymagającej roli wychowawczej. Jeżeli tylko do sądu docierają sygnały, że rodzice nadużywają tzw. władzy rodzicielskiej, to sąd ma cały wachlarz narzędzi do zastosowania. Może np. skierować rodziców na warsztaty, przydzielić im kuratora lub, w najbardziej drastycznych sytuacjach, ograniczyć lub pozbawić ich praw rodzicielskich. Nie słyszałam jednak o takim przypadku, gdy rodzice stosują kary cielesne wobec dzieci.

Zatem sądy nie karzą surowo rodziców za łamanie prawa?

Nie znam przypadku, aby zastosowano te najostrzejsze środki. Nie znam też przypadku, aby jakikolwiek rodzic został ukarany przez sąd karny np. z artykułu 217 Kodeksu karnego określającego przestępstwo naruszenia nietykalności cielesnej. Trudno sobie wyobrazić, że dziecko złoży prywatny akt oskarżenia, a jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego, przeciwko rodzicom. Teoretycznie jednak rodzic mógłby zostać ukarany za naruszenie nietykalności cielesnej dziecka.

Jednak nie chciałabym sprowadzać tej dyskusji do straszenia rodziców odpowiedzialnością karną. Liczę na siłę merytorycznych argumentów. Dziecko to jest mały dorosły. Już Janusz Korczak mówił, że nie ma dzieci, są ludzie. Jeżeli uznajemy, że nie można bić osób dorosłych, to uznajmy w końcu, że nie można uderzyć dziecka. Trzeba rozmawiać z rodzicami o tym, w jaki sposób można wychowywać dziecko bez kar fizycznych. Trzeba tłumaczyć rodzicom, jakie są sposoby radzenia sobie, gdy dziecko płacze, wyrywa się i krzyczy. Rodzic może w takich sytuacjach po prostu dziecko przytulić. To są truizmy, które musimy powtarzać. Jeżeli ponad 50 proc. Polaków nie widzi nic złego w klapsie, to jeszcze długa droga przed nami.

Czy maleje liczba osób akceptujących klapsy?

Na szczęście akceptacja dla stosowania kar cielesnych i używania klapsa jest coraz mniejsza, także dzięki dyskusjom wokół pewnych inicjatyw legislacyjnych. W 2008 roku 78 proc. Polaków i Polek uważało, że zdarzają się sytuacje, gdy dziecku trzeba dać klapsa. Teraz jest to 50 proc. Można powiedzieć, że to znaczący spadek na przestrzeni dziesięciu lat. Jednak nie cieszyłabym się za bardzo z tych liczb, bo nadal połowa z nas uważa, że można dać człowiekowi klapsa. 

Zatem co moglibyśmy robić, aby ten odsetek spadał. Jak możemy reagować będąc świadkami takich sytuacji na ulicy?

Wiele zależy od okoliczności, każda sytuacja jest inna. Będąc na ulicy mamy do czynienia zazwyczaj z jednorazową sytuacją, nie wiemy, czy dzieje się to regularnie, czy mamy np. do czynienia ze znęcaniem się, czyli przestępstwem określonym w art. 207 kodeksu karnego. Co więcej, polskie regulacje zakazują jedynie stosowania kar cielesnych i brakuje przepisu, że zakazane są wszelkie kary naruszające godność osób małoletnich, krzyki, poniżanie itd.. Pomysł na taki przepis powstał w 2004 roku, gdy pani premier Izabela Jaruga-Nowacka, ówczesna pełnomocniczka rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, przygotowywała pierwszy projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Tamten, zaprojektowany przez nią przepis, był dużo bardziej pojemny. Obecny artykuł 96 ze znaczkiem jeden kroi dotyczy wyłącznie kar cielesnych, a przecież równie dotkliwe mogą być groźby, upokarzanie i krzyczenie na dziecko. Chciałabym, żebyśmy wszyscy na takie sytuacje reagowali. I na klapsy, i na poniżanie. Jednocześnie powinniśmy być wyczuleni na to, jaka nasza reakcja najmniej zaszkodzi dziecku. Bo my odejdziemy, a rodzic może zachowywać się jeszcze gorzej. Ale czasami zwrócenie uwagi właśnie działa. Rodzic przestaje się czuć bezkarny. Poza tym nie oszukujmy się, że kary cielesne stosowane są przez rodziców w jakiś systemowy, strategiczny sposób. Rodzice dają klapsa często wtedy, gdy czują się bezsilni. Jeśli widzimy sytuację, w której za chwilę emocje rodzica mogą wziąć górę, czasami wystarczy podejść do takiej osoby i zapytać, czy możemy jakoś pomóc. 

Pamiętam dyskusje z 2004 i 2005 roku. One odegrały dużą rolę edukacyjną. Byłam wówczas świadkiem sceny w sklepie. Matka uderzyła dziecko, które zaczęło płakać. Obok tej matki stał pięćdziesięcioletni mężczyzna. Podszedł do niej i powiedział: "Proszę tego nie robić. To pani dziecko, pani córeczka. Ma taką samą godność, jak ja czy pani, jak człowiek dorosły." To było bardzo budujące. Nie wiem, czy ta matka zrozumiała w tamtej chwili, o co chodzi, ale może później zastanowiła się nad tym. Wiem, że nie zawsze możemy być skuteczni, ale możemy otworzyć komuś oczy. Organizacje pozarządowe, takie jak np. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, regularnie prowadzą kampanie społeczne adresowane do rodziców. Doskonałym przykładem jest ostatnia kampania "Potrafię się zatrzymać". Kiedy dziecko płacze, spieszymy się, jesteśmy bezsilni, sfrustrowani ... no właśnie, chodzi o taką refleksję: potrafię się zatrzymać. Czasami to wystarczy, żebyśmy nie skrzywdzili dziecka.

To są obecne działania, a jakie będą kolejne? Kiedy możemy liczyć na znaczące zmniejszenie odsetka osób akceptujących przemoc wobec dzieci.

Ogromną rolę w podnoszeniu świadomości dzieci i rodziców odegrał oczywiście Rzecznik Praw Dziecka, pan Marek Michalak. Przez ostatnie kilka lat, przy każdej okazji, podkreślał argumenty "godnościowe". W Szwecji podobne przepisy wprowadzono w życie w roku 1979. Nawet tam potrzebna była długa droga, żeby doprowadzić do stanu, gdy nie ma akceptacji dla kar cielesnych. Szwecja prowadziła kampanie podnoszące świadomość przez wiele lat. Informacje o niedopuszczalności kar cielesnych zamieszczano np. na kartonach z mlekiem. Były tam też wskazówki, gdzie szukać sposobów nieopresyjnego wychowywania dzieci. W Polsce jesteśmy w szczególnym momencie. Czekamy na wybór i zaprzysiężenie nowego Rzecznika Praw Dziecka. Będziemy dalej współpracować, pokazując, że dziecko ma takie same prawa i godność, jak osoby dorosłe. Powtórzę - nie ma dzieci, są ludzie. I dlatego także Rzecznik Praw Obywatelskich, dr Adam Bodnar, podejmuje działania w kwestii przemocy wobec dzieci. Natomiast trudno jest mi prorokować, kiedy w Polsce przemoc wobec dzieci będzie zjawiskiem marginalnym. Mam nadzieję, że nastąpi to szybko. Liczę, że dorośli zrozumieją, że można wychowywać dzieci inaczej, niż my sami byliśmy wychowywani. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy