Reklama

Nic się nie stało

Ile razy w ciągu swojego życia dziecko słyszy: „Przecież nic się nie stało”? Opiekunowie mówią tak w różnych sytuacjach – kiedy maluch się przewróci i stłucze kolano, dostanie łopatką po głowie od kolegi z piaskownicy, zgubi swoją ulubioną zabawkę albo zwykły kamyk, którym bawił się całe popołudnie.

Zaprzeczanie rzeczywistości jest domeną dorosłych. Ponieważ w ich świecie i według ich kryteriów zwykły upadek na ziemię nie wiąże się z bólem, wmawiają dziecku, że ból nie istnieje. A on jest całkiem realny i odczuwany przez małego człowieka. Dziecko traci orientację, bo chociaż go boli, ufa rodzicom, którzy twierdzą, że jest inaczej. Już na wczesnym etapie życia uczy się je, że własne emocje są nieprawdziwe i nie mają racji bytu.

Potem maluch dorasta, staje się nastolatkiem, wreszcie dorosłym, który zakłada rodzinę. I popełnia te same błędy, które wobec niego popełniali matka i ojciec. Zaprzeczanie uczuciom dzieci jest jak zaraza przechodząca z pokolenia na pokolenie, choroba, której wyplenić się nie da. Trudno się dziwić więc, że tak wielu dorosłych czuje, że nie są szczęśliwi, nie wie, czego chce, nie potrafi znaleźć swojego miejsca w życiu. Nie nauczono ich w dzieciństwie kontaktu z własnymi emocjami, więc jak mogą radzić sobie z nimi w późniejszym życiu?

Reklama

Nie zaprzeczaj 

Zdanie: "Nie zaprzeczaj", powinno być pierwszym przykazaniem dekalogu rodzicielskiego. Kiedy twój maluszek się przewróci, zamiast mówić, że nic się nie stało, przytul, podmuchaj i powiedz: "Rozumiem, że cię boli".  Ból nie zniknie, ale świadomość, że najbliższa ci osoba na świecie, jaką jest rodzic, rozumie powagę sytuacji, na pewno przyniesie ulgę.

Nie chodzi bynajmniej o to, żeby z upadku dziecka robić teatralną scenę, wpadać w panikę, płakać nad nim. To my, dorośli mamy być spokojni, wystarczy, że maluszek wpada w histerię. Naszą siłą ma być opanowanie, nie negowanie. Każde dziecko powinno czuć się bezpiecznie przy mamie i tacie. Jeżeli zaprzeczymy jego uczuciom, kiedy będzie miało dwa latka, nie przyjdzie do nas po radę mając lat 16. Bo przez cały ten czas zdąży się nauczyć, że rodzic go nie rozumie.

Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe 

Na rynku jest sporo poradników dotyczących wychowywania dzieci, jak choćby znakomity "Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły" Adel Faber i Elaine Mazlish. Nie każdy jednak lubi czytać książki, nie każdy może sobie pozwolić na kupowanie lektur w księgarni. Jest natomiast jedna, bardzo prosta zasada, którą warto stosować w odniesieniu do innych - i dużych, i małych. A brzmi: "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe". Czasami wystarczy przejrzeć się w lustrze, żeby zrozumieć jej przesłanie. Wystarczy wyobrazić sobie, jakby nam było z czymś źle i chcielibyśmy się pożalić, powiedzieć o tym bliskiej osobie. Czy ktoś z nas chciałby usłyszeć: "Nic się nie stało"?

Empatii uczymy się przez całe życie. A najlepszymi nauczycielami są niezmiennie - nasze dzieci.      

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy