Reklama

Kiedy rywalizacja w szkole szkodzi twojemu dziecku

Ambicja, chęć osiągania lepszych wyników nie jest niczym złym. Warto jednak pamiętać, że są sytuacje, gdy bardziej opłaca się współpraca niż wyścig.

Dzisiejsza szkoła nastawiona jest na konkurencję. Kocha rankingi, lubi porównywać, punktować. Nagrody i miejsca na podium stały się wyznacznikami sukcesu. I choć rywalizacja motywuje, ma też i ciemną stronę. Nam, rodzicom, łatwo jest ją przeoczyć, ponieważ zostaliśmy wychowani w innych warunkach i brakuje nam podobnych doświadczeń. Warto jednak wiedzieć, w jakich sytuacjach ściganie się przynosi więcej szkód niż pożytku.

Gdy podlega silnej presji

To, jak dziecko się rozwija, zależy nie tylko od jego umiejętności, ale również atmosfery w szkole i domu. Jeżeli  dla opiekunów punktem odniesienia są wyniki i pozycja w klasie, to nastolatek, zamiast skupiać się na swoich talentach, będzie usiłował sprostać przede wszystkim wymaganiom dorosłych. Tak zaniedba swoje pasje, a rywalizacja zacznie kojarzyć mu się z przymusem. Dlatego ważne, by koncentrować się na tym, co go interesuje.

Reklama

Powinnyśmy najpierw wiedzieć, w czym dziecko jest dobre albo co naprawdę lubi robić. Jeśli maluje, rozmawiajmy o jego rysunkach, ulubionych tematach, kolorach itd. Dopiero potem możemy poruszyć temat ewentualnego startu w konkursach, podejmowania wyzwań i sprawdzania się na tle innych. Gdy odwrócimy kolejność, nie tylko zniechęcimy nastolatka, ale co gorsza, podkopiemy jego wiarę we własne siły. Dziecko, które samo nie rozumie istoty rywalizacji, dojdzie do szkodliwego wniosku, że jej sensem jest sam wyścig, a nie rozwijanie zdolności. Najlepsze, co możemy zrobić, to uzbroić się  w cierpliwość i pozwolić, by córka lub syn sami zdecydowali, w czym pragną się doskonalić. Wtedy na pewno nie zabraknie im wytrwałości i entuzjazmu, a to prosta droga do sukcesów i zwycięstwa.

Gdy nie zwraca uwagi na innych

Rywalizacja może być zdrowa i nie. Z tą drugą mamy do czynienia, gdy dążymy do celu,  nie oglądając się na nikogo  i na nic. Chociaż panuje przekonanie, że empatia i wrażliwość raczej przeszkadzają  w osiąganiu sukcesów, to przede wszystkim właśnie dobre relacje z ludźmi oraz umiejętność współdziałania będą warunkiem szczęścia twojego nastolatka w przyszłości. Podczas gdy koncentrowanie się wyłącznie na walce może prowadzić do samotności, frustracji, utrudnić nawiązywanie silnych więzi. Może też uzależnić od ocen z zewnątrz (bez brania pod uwagę jakości pracy) i uczyć demonstrowania wyższości.

Dobrze więc pokazać synowi i córce, że warto pomagać sobie wzajemnie i uczyć ich zrozumienia dla słabości. Przekonajmy nastolatka do sportów zespołowych,  a jeżeli wybierze inaczej - tłumacz, na czym polega fair play, szacunek dla rywali, zalety działania w grupie. Dopilnujmy, by córka lub syn zawsze gratulowali zwycięzcy. Namawiajmy, żeby dopingowali kolegów, gdy nie biorą udziału w konkursie. Chwalmy je nie tylko za miejsce na podium i dyplomy, ale również za styl oraz sposób, w jakim się ścigają. Niech mają świadomość, że to tak samo ważne jak ostateczny wynik.  

Gdy nie potrafi przegrywać

Jeżeli porażka dla dziecka jest powodem do rozpaczy, rywalizacja będzie dla niego źródłem negatywnych emocji. Dlatego nauczmy nastolatka, jak ją znosić i jak wyciągać z niej korzyści. Omawiajmy wspólnie każde niepowodzenie. Zastanówmy się w spokoju, jakie były jego przyczyny, tłumacząc dziecku, że mogą być różne  i niezależne od nas. Raz zabraknie szczęścia, raz formy. A kiedy indziej - zaangażowania czy umiejętności. Dajmy  im też przykład, pokazując, jak sami reagujemy i wyciągamy wnioski z porażek. Szukanie racjonalnych wyjaśnień i analiza tego, co się zdarzyło, sprawią, że nasz syn lub córka będą traktowali przegraną jak lekcję, a nie osobistą klęskę.

Tekst: Maria Barcz 


Olivia
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy