Reklama

Ile dać dziecku na wakacyjny wyjazd?

Wakacyjny wyjazd bez rodziców – kolejny etap dorastania. Mamy zapobiegliwie pakują walizki z całym niezbędnym ekwipunkiem. Dziecku może się zdarzyć zapomnieć na kolonie szczoteczki do zębów albo nawet kąpielówek. Jednak nawet najbardziej roztrzepane nastolatki i wystraszone pierwszym wyjazdem maluchy mają jedną rzecz, o której raczej nie zapomną: kieszonkowe!

No i zaczyna się problem. 

Sprawa wydaje się banalnie prosta: dajesz kieszonkowe, dziecko ma na drobne wydatki. Z głodu nie umrze, bo wyżywienie ma zapewnione. Więc o co się martwić? 

Ja też podchodziłam do pierwszego kolonijnego kieszonkowego mojej córki na luzie. W końcu dziecko już nie takie małe, liczyć umie, wie co ile kosztuje. Zawodowo od wielu lat zajmuję się edukacją finansową i komunikacją, więc rozmowy o finansach, planowaniu wydatków i oszczędzaniu są na porządku dziennym. Dla pewności jeszcze raz omówiłyśmy do czego służy kieszonkowe, jak nie wydać wszystkiego pierwszego dnia itd. Na szczęście do wyjazdu było jeszcze dużo czasu więc postanowiłam przetestować umiejętności mojego dziecka w praktyce. Ustaliłyśmy weekendowe kieszonkowe. W piątek po szkole córka dostała ode mnie 20 zł na weekend i miała wydawać je tak, jakby była na koloniach - na drobne przekąski. Pieniądze miały jej starczyć do niedzieli wieczorem. Żeby zachęcić do przemyślanych wydatków obiecałam, że podwoję kwotę, która zostanie jej w portfelu po tej próbie. 

Reklama

No i skończyło się... bardzo pouczającą lekcją dla mnie. 

Pieniądze skończyły się w ciągu niecałej godziny. 30 metrów od domu mamy plac zabaw i mały sklepik - kawiarnię osiedlową. Moja córka bawiła się tam razem z koleżanką. Rozmowa po powrocie przebiegła mniej więcej tak:

- Wydałaś w godzinę wszystkie pieniądze??? 

- Nie wszystkie, zostało mi 10 groszy. 

- 20 złotych na lody? Przecież tam są tylko lody na patyku po złotówce! 

- Są też lizaki po 30 groszy. 

- Sama zjadłaś tyle słodyczy w godzinę? Nie jest Ci niedobrze? 

- Nie sama - z Karoliną. Bardzo mi dobrze. Zjadłyśmy też paluszki.

- No ale nie szkoda Ci, że nie dostaniesz nagrody? Dodam Ci najwyżej 10 groszy, bo tyle Ci zostało. O ile nie wydasz do niedzieli wieczorem.

- Oj mamo, nie chciałam, żebyś miała więcej wydatków. Przecież jakbym nic nie wydała i musiałabyś mi dać 20 złotych, to Ty wydałabyś bardzo dużo i miałabyś kłopot. I nie wydam tych 10 groszy, już sprawdzałam, nic nie kosztuje ani 10 ani 20 groszy. Niech to będzie Twoja nagroda!

Zaczęłam się zastanawiać, czy dawanie jakiegokolwiek kieszonkowego ma sens.

Dawać czy nie dawać?

To pierwsze, choć niezbyt oczywiste pytanie. Skoro wysyłamy dziecko na zorganizowany obóz z zapewnionym pełnym wyżywieniem, atrakcjami, to właściwie na co ma być przeznaczone to kieszonkowe? Szczególnie jeśli program pobytu nie przewiduje spędzania czasu na zakupach czy wypadów na lody. Opcja "zero kieszonkowego" jest jednak bardzo ekstremalna. Zawsze przyda się mała kwota na wszelki wypadek np. zakup napoju w czasie podróży. Można też, szczególnie w przypadku młodszych dzieci, przekazać małe kieszonkowe do depozytu wychowawcy.

To tyle patrząc z perspektywy kolonijnych potrzeb finansowych. Ale jest jeszcze druga strona medalu. Wakacyjne kieszonkowe to dobre poletko doświadczalne, które pozwoli Twojemu dziecku w miarę bezpiecznie potrenować zarządzanie pieniędzmi.

W domu, w roku szkolnym trudniej oddzielić budżet dziecka od rodzinnych zakupów. Dziecku trudniej też porównywać swój sposób wydawania pieniędzy z rówieśnikami, skoro nie ma jednego powszechnego przepisu na dawanie dzieciom kieszonkowego. W jednych rodzinach są to tygodniówki, w innych kwota na weekend lub miesięczna. Są rodzice, którzy dają dzieciom pieniądze na konkretne wydatki, albo po prostu kupują rzeczy, o które dziecko prosi. Inni płacą za dobre oceny albo wykonywanie konkretnych prac domowych. Są też rodziny, w których dziecko nie dysponuje żadnymi własnymi pieniędzmi, albo takie gdzie granice między budżetem rodziców a oszczędnościami dzieci są bardzo umowne.

Pozostaje jeszcze kwestia pieniężnych prezentów od innych członków rodziny: dziadków, chrzestnych. I tu znów, co rodzina to inny zwyczaj.

W sumie wyjazd na wakacje to właściwie jedyna okazja kiedy w grupie rówieśniczej wszyscy mają mniej więcej podobne wyzwanie - nawet jeśli dysponują różnymi kwotami - nie wydać wszystkiego w pierwszym dniu.

50, 100 a może 200 złotych?

Ile dać dziecku na dwutygodniowy wyjazd? To oczywiście bardzo indywidualna kwestia. Z jednej strony nie chcemy, żeby dziecko odstawało za bardzo od kolegów. Z drugiej czasami dochodzi do niezdrowej licytacji "kto da więcej" i zdarza się, że 9-cio latek zabiera na dwa tygodnie 800 zł. Dzieci z rodzin o podobnym statusie majątkowym mają często do dyspozycji zupełnie inne sumy pieniędzy na wyjazd.

Jak więc zdecydować jaka kwota jest właściwa? Ile to będzie wystarczająco dużo, żeby dziecko mogło czuć się komfortowo?

Bardzo wygodnym rozwiązaniem jest określenie rekomendowanej kwoty przez organizatorów wyjazdu. W profesjonalnie przygotowanym programie wyjazdu wakacyjnego, można znaleźć albo wprost podaną zalecaną kwotę kieszonkowego, albo informację o liczbie planowanych wyjść na lody czy inne dodatkowo płatne atrakcje.

Dodatkowym, ważnym dla dziecka i często kosztownym tematem są pamiątki z podróży, którymi koloniści obdarowują często całe rodziny i kolegów. Najlepiej i najoszczędniej, a jednocześnie najrozsądniej byłoby wpoić dziecku, że najlepszą pamiątką z wakacji są jego przeżycia, zdjęcia czy rysunki zamiast masowo produkowanych i sprzedawanych na straganach różnego rodzaju "pamiątek z...". Skoro jednak maluch bardzo pragnie koniecznie przywieźć coś dla ukochanej babci albo dla najlepszego przyjaciela, to czemu nie? Byleby w sensownych granicach.

Ważna umowa przedwyjazdowa

Nawet jeśli z góry ustalasz kwotę, którą dasz dziecku do dyspozycji na wyjazd to przedyskutuj z nim dlaczego uważasz, że właśnie tyle pieniędzy powinno wystarczyć.

Przejdźcie wspólnie przez plan wyjazdu. Jedna porcja lodów dziennie i jeden napój brzmi rozsądnie?

No więc 8 do 10 zł dziennie to powinno być rozsądne maksimum. A może ustalicie, że jedna przekąska wystarczy? W końcu to nie tylko kwestia budżetu, ale i zdrowia. Jeśli w ramach wyżywienia dzieci mają zapewnione trzy główne posiłki plus podwieczorek i dostęp do napojów, to zakładanie codziennej dodatkowej dawki słodkich kalorii nie jest dobrym pomysłem.

Wspólnie zróbcie wyliczenia, a najlepiej żeby dziecko zaproponowało pierwszą wersję budżetu samodzielnie. Możecie być zaskoczeni jak rozsądne i oszczędne są Wasze pociechy. Porozmawiajcie spokojnie o tym co warto kupować, a co jest zbędne, zorientujcie się co ile kosztuje. Przebieg takiej rozmowy pokaże jak dziecko radzi sobie z planowaniem wydatków, z czym ma jeszcze problem. Pozwoli odpowiedzieć na jego pytania i zrozumieć dlaczego upiera się przy konkretnych wydatkach.

A najlepiej pozwólcie dziecku przećwiczyć gospodarowanie mniejszą sumą pieniędzy, na przykład podczas wspólnego wyjazdu, albo w weekend.

Porozmawiajcie też o zasadach wydawania pieniędzy. Jeśli dziecko ma nie kupować sobie słodyczy albo nie przywozić pamiątek, to trzeba mu wyjaśnić dlaczego nie powinno tego robić.

Dla starszych i bardziej skrupulatnych dzieci ciekawym pomysłem jest spisanie krótkich zasad wydawania kieszonkowego i ustalenie nagrody za porządne zapiski kolonijnych wydatków zgodnych z tymi zasadami.

Bez względu na ustalenia bądźcie przygotowani na to, że z dala od domu w grupie rówieśników nawet najspokojniejsze dziecko miewa szalone pomysły. Trzeba być przygotowanym na "zmarnowanie" całego kieszonkowego lub zupełnie zaskakujące jego rozdysponowanie.

To, o czym warto porozmawiać przed wyjazdem to kwestia pożyczania pieniędzy między rówieśnikami oraz wszelkiego rodzaju transakcji czy wymian. Dzieciom w pierwszych klasach szkoły podstawowej najlepiej zakazać kupowania czegokolwiek od kolegów, czy pożyczania pieniędzy. Pozwoli to uniknąć bardzo kłopotliwych sytuacji typu sprzedaż nowych markowych butów za 10 zł, albo zapożyczenie się u kolegi.

Kochane pieniądze przyślijcie Rodzice

Co zrobić jeśli drugiego dnia wyjazdu dziecko przysyła rozpaczliwy sms: "Skończyły mi się pieniądze!!!"? Wysyłać więcej? Jeśli chcemy, żeby dziecko nauczyło się mądrego wydawania i planowania wydatków to absolutnie nie.

Dla młodszych dzieci dobrym pomysłem jest przekazanie kieszonkowego wychowawcy i wydawanie drobnych kwot na przykład co trzy dni. Można też powierzyć opiekunowi kwotę rezerwową "na czarną godzinę" w razie zgubienia czy kradzieży kieszonkowego.

Sama zastosowałam takie porcjowanie kieszonkowego dla córki na jej pierwszym wyjeździe - po niefortunnym eksperymencie z kieszonkowym na weekend. Miałam jednak poczucie, że moje dziecko właściwie niczego dzięki temu się nie nauczyło. Wprawdzie nie było możliwości wydania wszystkiego pierwszego dnia, ale nie było też szansy na samodzielne podejmowanie decyzji dotyczących pieniędzy.

Ważne, żeby przy okazji wakacyjnego wyjazdu dziecko miało szansę bezpiecznie przeżyć emocje związane z planowaniem wydatków, wydawaniem i oszczędzaniem pieniędzy. Po corocznych wakacyjnych ćwiczeniach z mieszczenia się w budżecie rosną szanse na wychowanie młodego człowieka dobrze zarządzającego pieniędzmi. 

A co, jeśli mimo rozmów, umów i instrukcji nasze pociechy przegrywają walkę z zakupowymi pokusami? No cóż, tak jak w przypadku innych ważnych umiejętności: nie rozpaczać tylko uczyć dalej.

Warto też pamiętać o starym powiedzeniu: "Dzieci często nie słuchają, ale prawie zawsze naśladują". Konsekwentnie, dając dobry przykład, macie duże szanse na wspólny sukces.

Na koniec w pigułce najważniejsze zasady edukacji finansowej w praktyce:

1. Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Z wydawaniem pieniędzy jest tak jak z każdą inną umiejętnością - trzeba wielu porażek, żeby wreszcie nauczyć się to robić dobrze za każdym razem (pamiętacie uczenie dzieci korzystania z nocnika?).

2. Warto rozmawiać - pieniądze nie powinny być tematem tabu, którym rodzice nie zajmują się w obecności dzieci. Oczywiście nie ma sensu wciągać kilkulatka w skomplikowane kwestie kredytu hipotecznego albo inwestowania na emeryturę, ale podstawowe codzienne wydatki warto omawiać wspólnie.

3. Ucz praktycznie - można bardzo długo rozmawiać na temat pieniędzy, tłumaczyć, wyjaśniać. Ale to mniej więcej tak, jak opowiadać komuś jak się jeździ na rowerze. Dopóki nie przećwiczycie umiejętności finansowych to cała ta wiedza będzie dla dziecka mniej lub bardziej abstrakcyjną opowieścią.

4. Pozwól na emocje - te pozytywne, jak możliwość samodzielnego wyboru, radość zakupów, jak i negatywne: rozczarowanie, zawód czy złość.

5. Bądź dobrym przykładem - nie musisz być finansowym ideałem, ale pokazuj dziecku dobre nawyki finansowe. Nie ukrywaj, że dla Ciebie oszczędzanie też jest czasem wyzwaniem. Wspólnie uczcie się jak to robić coraz lepiej.

Danuta Musiał - Union Investment

 

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: finanse
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy