Reklama

Naucz się rozpoznawać oszusta

Nieraz marzymy, by w domu czy pracy mieć wykrywacz kłamstw. Żylibyśmy szczęśliwie otoczeni prawdziwymi przyjaciółmi oraz godnymi zaufania bliskimi. Otóż to! Rozpoznawania fałszu można się nauczyć!

Każda z nas ma naturalną intuicję, która alarmuje w niebezpiecznych sytuacjach, np. gdy ktoś próbuje nami manipulować czy oszukać. – Rozpoznawania kłamstwa można się nauczyć – mówi Janine Driver, autorka światowego hitu „Nie okłamiesz mnie”. Ta ceniona ekspertka szkoli amerykańskie kadry CIA, FBI. Właśnie Driver opracowała program, by rozpoznać kłamstwo urzędnika, szefa oraz członka rodziny.

1. Zbieranie danych

Gdy czasem koleżanka przekonuje, że to bluzka kupiona dawno temu, lub mama mówi, że świetnie się czuje, natychmiast rejestrujemy, że coś nie gra. I niech te typowe sytuacje będą dla nas wstępem do zbierania doświadczeń, by zacząć ćwiczyć wewnętrzny „barometr ściemy”, jak go nazywa Driver.

Reklama

U bliskich podświadomie rejestrujemy niepokojące sygnały. Tak jak pocieranie nosa lub zaciskanie dłoni, gdy są zdenerwowani. Czasem jest to ledwie widoczny wzgardliwy uśmieszek lub rzucone zza pleców spojrzenie. Podobne odruchy przecież mają obcy „kłamcy”! Jednak najpierw trzeba nabrać wprawy.

Przez kilka dni ćwiczymy uważność i spostrzegawczość na krewnych i znajomych, by świadomie rejestrować podejrzane sy gnały. Dopiero tak uzbrojone możemy zacząć stosować „barometr ściemy” wobec zewnętrznego świata.

2. Coś tu nie gra

Wiele z nas, gdy znajdzie się oko w oko z kimś, kto kłamie jak z nut, podświadomie nabiera podejrzeń. Po rozmowie z kimś takim czujemy się wytrąceni z równowagi, pełni wątpliwości co do swojego zdania. Posłuchajmy tego wewnętrznego głosu. Zwłaszcza jeśli zauważymy któryś z poniższych sygnałów.

Nasz rozmówca na pytania odpowiada wymijająco, np. gdy wystarczy „tak” lub „nie”, używa wieloznacznego „cóż”. W jego opowieściach nie będą zgadzały się szczegóły, kto z kim, kiedy rozmawiał i co kto powiedział. Popełnia częściej błędy gramatyczne, choćby opisując w czasie teraźniejszym kogoś, kto nie żyje.

Kiedy szczególnie warto włączyć „barometr”? Gdy jesteśmy kimś zauroczeni. W interesie oszusta są komplementy, którymi nas zasypuje. Bo gdy owinie rozmówcę dookoła palca, sprzeda mu każdą bajkę. Czujność przyda się również, gdy mamy do czynienia z człowiekiem władzy.

Ludzie na wysokich stanowiskach, przekonani o swej wyjątkowości, kłamią częściej, zazwyczaj bez skrupułów, więc są w tym lepsi niż inni.

3. Nie tym tonem!

Nasz wewnętrzny system ostrzegawczy jako pierwszy niepokojący sygnał zarejestruje nienaturalne brzmienie głosu – gdy kłamca chce nas o czymś przekonać, zaczyna mówić głośniej i wyżej. Istotną wskazówką jest brak precyzji wypowiedzi, za dużo lub za mało pauz oraz stosowanie językowych zapchajdziur typu „tak jakby”, „z grubsza biorąc”.

Czasem zasypują nas gradem informacji, licząc, że w zalewie słów umkną nam niespójne szczegóły. Wielu kłamców powołuje się na świadków: „spytaj Tomka, on powie ci dokładnie to samo”. Szafują przesadnie zwrotami w stylu: „nigdy bym tego nie zrobił”, „daję słowo honoru”, „tak naprawdę”, „nie uwierzysz mi, gdy ci powiem”.

Opowiadając o jakiejś sytuacji ze swoim udziałem, chętnie zrzucają winę na innych („ona rozbiła nasze auto, wracaliśmy z imprezy, piła jak smok, a wsiadła za kierownicę, choć ją prosiłem”, ale on też wsiadł, prawda?) lub omijają „sprawcę”, używając form bezosobowych, np. „uznano”, „zostało powiedziane”.

4. Co to za mina?

Łatwo rozpoznajemy, gdy czyjaś twarz wyraża szczęście, rozpacz, strach czy obrzydzenie. Ale nie wszyscy wiemy, że niektórych emocji nie sposób udawać. Najtrudniej „podrobić” smutek: zmarszczyć czoło, ściągnąć brwi w wielką literę „A” i jednocześnie ułożyć usta w podkówkę.

Ktoś udający ułoży wargi, jak trzeba, ale zapomni o brwiach i czole. A gdy jesteśmy źli, zaciskamy usta w wąską linię i ściągamy brwi w dół. Oszust tego nie zrobi. Raczej zacznie wykrzykiwać słowa oburzenia, by nimi nadrobić fałszywy grymas.

Aktorzy mówią, że najłatwiej jest udawać szczęście – wystarczy się uśmiechnąć. Ale by wypaść wiarygodnie, dobrze jest zmarszczyć przy tym kąciki oczu, bo na uśmiech samymi ustami nikt się nie nabierze. Zwróćcie uwagę też, w jakim tempie ktoś przechodzi od smutku do euforii. Jeżeli ktoś błyskawicznie zmienia wyraz twarzy, to albo udaje, albo jest pod wpływem środków pobudzających.

Kolejny haczyk to częstsze niż zwykle reakcje, takie jak rumieniec, nagła bladość, głęboki bądź urywany oddech.

5. Mówią gesty

Wiele podpowie nam też mowa ciała rozmówcy. Jeśli chce ukryć prawdę, często sam chowa się za opadającymi na twarz włosami, ciemnymi okularami, czapką z daszkiem. A co z gestami? Tu jest kilka uniwersalnych wytycznych.

Szczerzy ludzie mają zwyczaj zwracać w kierunku rozmówcy całym ciałem – łącznie z czubkami palców u stóp! Pochylają się też z zainteresowaniem w jego stronę. Nie zmieniają gwałtownie pozycji, np. nie kręcą się na krześle, nie gestykulują nerwowo, nie krzyżują rąk i ramion.

Nie uciszają nikogo gestem dłoni skierowanej do dołu. Jeśli masz przed sobą człowieka wzruszającego ramionami lub gestykulującego w nieodpowiednich momentach, lepiej włączyć dzwonek alarmowy. Podobnie jak wtedy, gdy rozmówca siedzi arogancko „rozwalony”. To znak, że chce nas zdominować, zastraszyć.

6. Dobre pytania

Zidentyfikowanie kłamcy to tylko połowa sukcesu. Misję można uznać za zakończoną wtedy, gdy uda nam się dociec prawdy. Temu służy sztuka zadawania pytań. Przede wszystkim stawiaj ich jak najwięcej, nawet jeśli na początku dociekliwość wyda ci się niegrzeczna.

Najlepiej sprawdzą się tutaj pytania wymagające szerokich, szczegółowych odpowiedzi. Im dłuższa rozmowa, tym więcej zbierzesz informacji. Posłuchasz, jak opowiada, wytropisz nieścisłości. Pozwól sobie na chwilę ciszy – kłamiący bardzo jej nie lubią i za wszelką cenę będą usiłowali ją przerwać, zagadać.

Doprowadzisz do zmęczenia „przeciwnika”, który zacznie się gubić w zeznaniach. Można też wybrać strategię uśpienia jego czujności, udając, że zadowoliliśmy się jego wyjaśnieniami, a wtedy łatwiej straci kontrolę. Pamiętaj, że manipulant wkłada wiele wysiłku w mydlenie nam oczu. By stawić mu czoła, trzeba wykazać tak samo duże zaangażowanie emocjonalne.

Lecz zanim zaczniesz przykręcać śrubę „dochodzenia”, poproś, żeby rozmówca… powiedział ci prawdę. Okazuje się, że dzięki prostemu zabiegowi masz osiem razy większą szansę, że rzeczywiście ją usłyszysz. I na koniec najważniejsze – by osiągnąć mistrzostwo w wykrywaniu kłamstw, trzeba zdobyć się na szczerość z samym sobą.

Czasem podświadomie wolimy nie dostrzegać prawdy, bo obawiamy się że zderzenie z nią może być bardzo bolesne. Trzeba będzie np. pożegnać się z fałszywą przyjaciółką lub porozmawiać poważnie z partnerem.



Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy