Reklama

Kropka życia

Podobno młodzi ludzie mało czytają, a piszą jeszcze mniej. Z upodobaniem skracają wyrazy, dochodząc w tym do poziomu mistrzowskiego. Posługują się sobie tylko znaną nowomową i weź tu się domyśl człowieku, o co im chodzi. Starsi, o nieco bardziej pesymistycznym nastawieniu, upatrują w tym zwiastunów rychłego upadku cywilizacji.

Postępująca technicyzacja zrobiła swoje. Związki międzyludzkie rozluźniają się, a komunikacja na linii dziecko-rodzice leży. Można się o tym przekonać śledząc nowy, zdumiewający trend. Mianowicie, coraz więcej rodziców otrzymuje od swych dorastających pociech wiadomości tekstowe o nad wyraz lapidarnej treści. Mówiąc ściślej, chodzi o kropkę. Znak interpunkcyjny. Samą kropkę, nic więcej. Taki oszczędny SMS ma oznaczać, m.in., że z latoroślą wszystko dobrze. Stąd określenie "kropka życia". Tyle tylko, że prawdopodobnie synowi czy córce nie chciało się zadzwonić lub napisać kilku słów, wysyłają więc ".". I niech się mama cieszy.

Reklama

Za kolebkę tej dziwacznej mody można uznać Stany Zjednoczone, gdzie nastolatkowie wysyłają sobie wzajemnie tak skąpe SMS-y, co oznacza, mniej więcej: "Odczytałem twoją wiadomość, ale nie mam nic więcej do powiedzenia".

Nic w tym dziwnego, że młodzi ludzie przechwytują zdobycze techniki. Ale i z nich korzystają w dość osobliwy sposób. Na szczęście te ponure rozważania nie dotyczą wszystkich nastolatków, jednak zjawiska podobne do wyżej opisywanego są już na tyle rozpowszechnione, że każą zastanowić się nad kompetencjami lingwistycznymi współczesnej młodzieży i zasobnością jej słowników. Dokąd prowadzi taka językowa droga na skróty? Czy doczekamy czasów, kiedy to język zostanie całkowicie zastąpiony przez kropki i migające obrazki?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy