Reklama

Jak zaufać sobie i stawić czoło krytyce?

Nikomu nie udaje się przejść przez życie unikając negatywnych ocen. Dlatego zamiast się nimi martwić, lepiej nauczyć się, jak na nie reagować. By nie podcinały skrzydeł, a motywowały do działania.

Nieważne, czy niepochlebne uwagi padają z ust szefa, bliskiej osoby, czy kogoś obcego. Każdy taki komentarz może sprawić, że poczujemy się odrzuceni, zbici z tropu, a w efekcie zniechęceni do działania. Nie tylko dlatego, że jest nam przykro.

Dzieje się tak, ponieważ w sytuacji, gdy nasza ocena samych siebie okazuje się różna od tego, jak nas widzą inni, tracimy pewność siebie. Zaczynamy wątpić w słuszność podejmowanych decyzji oraz własną skuteczność. Podpowiemy ci, jak podejść do krytyki, żeby raniła mniej.

Po czyjej stronie leży problem?

Zanim weźmiesz sobie do serca czyjeś bolesne słowa, zastanów się, kto je wypowiada i dlaczego. Istnieją bowiem dwa rodzaje krytyki – dobra i zła. Czym się różnią? Ta pierwsza ma na celu ci pomóc. Druga – dotknąć cię. Czasem, niestety, ktoś krytykuje inną osobę nie po to, by zwrócić jej uwagę na błędy, tylko po to, by cudzym kosztem poprawić sobie samopoczucie lub wyrzucić frustrację.

Reklama

Na szczęście oba te rodzaje łatwo odróżnić. Gdy komuś zależy, byś obrała właściwy kierunek, nie wypomina ci porażki, ale pomaga wyciągnąć z niej wnioski. Nie będzie atakować cię personalnie ani prawić złośliwości. Przeciwnie, skupi się na analizie twojego działania. Zamiast mówić: „Jesteś do niczego, przez ciebie znów nie zdążyliśmy na czas”, wyjaśni, gdzie jego zdaniem popełniłaś błąd. Doradzi, jak postępować, by uniknąć opóźnienia w przyszłości. Postara się nie generalizować i nie używać słów: „zawsze”, „nigdy”, „jak zwykle”.

Wspomni o twoich mocnych stronach, a na koniec doda otuchy. Najlepszym testem na to, czy krytyka była konstruktywna, jest twoje samopoczucie. Zaobserwuj, co czujesz po rozmowie. Jesteś zniechęcona i wątpisz w swoje umiejętności? A może przeciwnie, teraz nareszcie wiesz, co mogłaś zrobić inaczej, widzisz rozwiązanie problemu?

Masz oczywiście prawo być smutna, ale ten smutek nie powinien wynikać z faktu, że ktoś cię uraził. Jeżeli ocenisz, że rozmówca był negatywnie do ciebie nastawiony, zdystansuj się do całej sprawy. Skoro nie zależy mu na naprawie sytuacji, a problem leży raczej po jego stronie, nie ma powodu, byś przejmowała się nieprzyjemnymi uwagami.

Słuszne uwagi, niewłaściwy styl

Zdarza się, że pomimo niemiłego tonu rozmowy, zarzuty, jakie w niej padają, są warte przemyślenia. Dobrze więc oddzielić je od sposobu, w jaki zostały wypowiedziane. Podniesiony głos, widoczna irytacja niekoniecznie są wymierzone przeciwko nam, lecz mogą wynikać ze zdenerwowania i zakłopotania. W podobnej sytuacji niełatwo zachować zimną krew i trzymać się konkretów, nie zważając na styl dyskusji. Gdyby jednak emocje wzięły górę, można poprosić o przerwę. Na przykład: „Wiem, że to, co mówisz, jest ważne, ale kiedy krzyczysz, trudno mi się skupić.

Czy moglibyśmy wrócić do tematu za kilka minut? W tym czasie zrobię herbatę”. Lepiej nie odbijać piłeczki i nie atakować drugiej strony za jej zachowanie. Słowa: „Przestań tak machać rękoma!” niepotrzebnie podgrzeją atmosferę i opóźnią dojście do porozumienia.

Otwartość i dobre intencje

Mało kto docenia szczerą krytykę. Czy wiesz, że wbrew obiegowym opiniom, ludzie znacznie łatwiej znoszą niesprawiedliwą ocenę, niż taką, która zawiera ziarno prawdy? Pochwały nas uszczęśliwiają, negatywne komentarze wytrącają z równowagi. Chociaż gdy się nad tym głębiej zastanowimy, silniej kształtują nasze życie niż komplementy. Dzięki nim analizujemy własne postępowanie, zmieniamy się i naprawiamy błędy. Coraz bardziej doskonalimy się w tym, co robimy. Życzliwa krytyka jest wyrazem troski i zaangażowania. Potrafi mobilizować do działania.

Nikt nie czuje się komfortowo, gdy podważa się jego kompetencje, ale jeśli nasz rozmówca kieruje się dobrymi intencjami, najlepszą odpowiedzią będzie otwartość. Nawet jeżeli nie zgadzamy się z jego zdaniem, nie zaprzeczajmy natychmiast, pozwólmy mu dokończyć myśl. Warto poprosić o czas, byśmy ochłonęli i odnieśli się do zarzutów.

Zabawmy się w adwokata diabła, pytając samych siebie: „A jeśli nasz krytyk ma rację?”. Przyjęcie cudzego punktu widzenia może być pouczające.

Sprawa do załatwienia

Największy kłopot polega na tym, że zbyt często stawiamy znak równości między krytyką a zanegowaniem całej naszej osoby. Gdy mąż powie, że mięso jest niedoprawione, my słyszymy: „Jesteś beznadziejną gospodynią, nie umiesz nawet porządnie ugotować obiadu!”.

Zwykłe zwrócenie uwagi odbieramy jako atak, który niszczy nasze poczucie wartości. Aby temu zapobiec, zamiast od razu myśleć, jak postrzegają nas inni, spróbujmy skoncentrować się wyłącznie na rozwiązaniu konkretnej sprawy. Badania pokazują, że aż 60 proc. z nas wyciąga zbyt daleko idące wnioski i dopowiada do słów krytyka treści, których on nie miał wcale na myśli.

Maja Nowierska


Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy