Reklama

Gdy młodość się przedłuża

Szacuje się, że około 2,5 miliona dorosłych Polaków nadal mieszka z rodzicami. Sytuacja poprawiła się nieco w ubiegłym roku, ale i tak w dalszym ciągu bliżej nam do śródziemnomorskiego modelu wchodzenia w dorosłość niż do tzw. modelu brytyjskiego, który zakłada szybkie opuszczenie domu rodzinnego i zawieranie małżeństw.

Jeszcze u progu nowego tysiąclecia sprawa wydawała się prosta - młodzi ludzie kończyli formalną edukację, podejmowali pracę i zakładali własne rodziny, idąc drogą wytyczoną przez pokolenie swoich rodziców. Teraz jest nieco inaczej - edukacja trwa coraz dłużej, a wejście na rynek pracy nastręcza problemów i wcale nie gwarantuje niezależności finansowej, tak potrzebnej do pełnej samodzielności.

Być może dlatego ponad połowa Polaków w tzw. wieku niemobilnym (starszy wiek produkcyjny, powyżej 45. roku życia) wspiera finansowo swoje dorosłe dzieci. Skala tej pomocy jest różna, od sporadycznych kilkuset złotowych darowizn, aż do pełnego utrzymywania syna lub córki.

Reklama

Dogonimy Włochów?

Z europejskich statystyk wynika, że "na swoje" nie śpieszy się zwłaszcza młodym Włochom, a tuż za nimi plasują się Grecy i Hiszpanie. Jak podaje psycholog, dr Alina Chyczewska, 70 proc. Włochów do 39. roku życia pozostaje pod dachem rodziców. W odpowiedzi na zaistniałą sytuację włoski rząd w 2011 roku miał nawet wyrazić gotowość wypłacania dofinansowań młodym osobom, które zdecydują się wyrwać z tego schematu i zamieszkać samodzielnie. Bardziej radykalne rozwiązania planuje włoski minister ds. administracji publicznej, Renato Brunetta, który zamiast przekonywać bamboccioni (wł. "wielkie bobasy") do wyprowadzki za pomocą gratyfikacji pieniężnych, woli zmusić ich do samowystarczalności wprowadzając w życie specjalne przepisy. Czy to się uda? Czas pokaże.

Na początku czerwca bieżącego roku głośno było o sprawie 29-letniego Włocha, który cztery lata procesował się z ojcem o przyznanie mu kieszonkowego. Młody człowiek żądał wsparcia w wysokości 230 tysięcy euro na studia oraz sfinansowanie studiów podyplomowych. Sąd oddalił jego wniosek, ale nakazał ojcu powoda wypłacać mu miesięcznie 300 euro kieszonkowego. Mężczyzna nie był usatysfakcjonowany i założył kolejną sprawę, tym razem o trzykrotne podwyższenie zasądzonej kwoty. Stare powiedzenie, w myśl którego "chytry dwa razy traci", sprawdziło się w tym przypadku co do joty. Student nie tylko nie otrzymał upragnionej podwyżki kieszonkowego, ale całkiem je stracił, ponieważ sąd w Padwie uchylił poprzedni wyrok. 

To i tak znaczny krok do przodu, albowiem inna głośna włoska sprawa podobnego rodzaju zakończyła się zwycięstwem powódki. Serwis Newsweek.pl przypomniał historię studiującej 32-latki, która skutecznie wywalczyła dla siebie alimenty od ojca. Kobieta może więc kontynuować naukę, a ojciec musi łożyć na jej utrzymanie.

Granice wytrzymałości

Co zastanawiające, wśród włoskich seniorów nie brakuje takich, którym opisywana sytuacja odpowiada - dzięki temu wciąż są obecni na rynku pracy i w życiu swoich latorośli, czują się ważni i potrzebni, stąd akceptacja przedłużonego wchodzenia pociech w dorosłość, zwłaszcza, jeśli budżet domowy jest w stanie wytrzymać. W Polsce zwykle wygląda to nieco inaczej, należy jednak zaznaczyć, że rodzima grupa młodych dorosłych, których z rodzicami los na dłużej złączył lokalowo, jest bardzo niejednorodna. Są tam osoby pracujące, dokładające się do rachunków, młodzi na chwilowym życiowym rozdrożu, jak i ci, którym... pracować się nie chce. Skalę problemu pozwala oszacować chociażby lektura odpowiednich wątków na internetowych forach. Wynika z nich też, że wielu rodziców nie ma serca, by wyrzucić z domu 30-letnie, nieradzące sobie z rzeczywistością dziecko. Jak pisze anonimowo jednak z matek:

- Mój 35-letni syn ukończył studia dziesięć lat temu. Nie pracuje, nie zarabia. Bywa i tak, że śpi do południa. Znajome mówią: Pozbądź się z domu darmozjada, ale przecież nie wyrzucę na bruk własnego dziecka! Tak się łatwo mówi, a co robić w praktyce? Nie wiem, w którym momencie popełniliśmy z mężem błąd, bo tego, że czegoś nie dopilnowaliśmy, jestem pewna.

Przygnębiające są też narracje młodych kobiet, które niewłaściwie ulokowały uczucia:

- Spotykałam się kiedyś z chłopakiem, właściwie mężczyzną, bo dobijał już wtedy trzydziestki, który, jak się z czasem okazało, nigdy w życiu nie pracował! Całymi dniami siedział w domu, czasami wstawał nawet o siedemnastej, nocami przesiadywał w internecie, a jego starzejący się rodzice, którzy rzecz jasna nie byli krezusami, fundowali mu wszystko. Wyjazdy, abonament telefoniczny, stałe łącze internetowe, nie mówiąc już o rzeczach pierwszej potrzeby. Na szczęście szybko przejrzałam na oczy, bo nie umiem sobie wyobrazić, jak miałoby wyglądać nasze wspólne życie. Tacy mężczyźni nie są mężczyznami, a chłopcami, którzy wymagają całodobowej kompleksowej obsługi, nie wiem tylko, co kieruje ich rodzicami, godzącymi się na to, i czy tym trzydziestoletnim Piotrusiom Panom nie jest, tak po ludzku, wstyd? - denerwuje się internautka Anna.

Iskierki nadziei?

To oczywiście bardzo jaskrawe przykłady przedłużania adolescencji w nieskończoność, ale analizując całość sytuacji wygląda na to, że przejęcie odpowiedzialności za swoje losy przerasta wielu młodych ludzi. Stan permanentnego zawieszenia między dwoma światami - młodzieży i dorosłych jest bardzo wygodny, ochrania przed koniecznością dokonywania ostatecznych, odważnych wyborów życiowych, ale jednocześnie skazuje dorosłych przecież ludzi na mniejszą lub większą zależność. Ale jak długo rodzice będą ich asekurować i rozpościerać nad nimi parasol ochronny, tak długo będą mogli dokonywać kolejnych wyborów, weryfikować je, rozpoczynać kolejne studia, próbować nowych rzeczy, oddalając od siebie choćby wizję stabilizacji. Bo nie chodzi tylko o mieszkanie z rodzicami, ale i rezygnację z zachowań, ról oraz obowiązków związanych z dorosłością.

Jak podaje serwis Biznes.radiozet.pl, w zeszłym roku 330 tys. naszych rodaków mieszczących się w przedziale wiekowym od 25. do 34. roku życia wyprowadziło się z domów rodziców, by zacząć życie na własną rękę. To wciąż niewiele, ale oznacza przyrost o 30 tys. usamodzielnionych osób w porównaniu z 2016 rokiem. Według cytowanego eksperta, Bartosza Turka, analityka Open Finance, zawdzięczamy to programowi "Mieszkanie dla Młodych", zmniejszonej stopie bezrobocia i wzrostowi wynagrodzeń.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama