Reklama

Chłopiec, który stał się symbolem

​W sierpniu 2016 roku cały świat oglądał zdjęcia małego Omrana Daqneeshy z Aleppo. Wyciągnięty spod gruzów trafionego pociskami domu, chłopiec stał się symbolem wojny domowej w Syrii. Pokryty pyłem, zakrwawiony i oszołomiony chłopiec przypomniał zachodniemu światu o tym konflikcie. Dziś Omran powraca.

Nowe zdjęcia przedstawiają chłopca w zupełnie innej scenerii. Choć dalej wygląda na trochę zdezorientowanego, to jednak jest już czysty, siedzi na kolanach uśmiechniętego ojca, w ich nowym domu. Poprzednie mieszkanie zostało zrównane z ziemią podczas rosyjskich nalotów na Aleppo. Teraz ojciec Omrana twierdzi, że media wykorzystały jego syna do nakręcania wrogiej Syrii propagandy.

Rodzina chłopca mieszka obecnie na terenach zajętych przez armię syryjską i wygląda na to, że reżim Asada postanowił wykorzystać ich do własnych działań propagandowych. Libańscy i syryjscy dziennikarze, którzy spotkali się z Mohammedem Daqneeshem pokazują ojca, który obwinia media o nieuprawnione wykorzystanie wizerunku jego syna. Twierdzi, że nie słyszał samolotu, a dziecko zabrano mu, gdy sam poszukiwał pozostałej trójki. Przypomnijmy, że w gruzach domu pozostał starszy brat Omrana, dziesięcioletni Ali. Teraz Mohammed twierdzi, że jego syn wcale nie musiał być hospitalizowany, a jego obrażenia nie były poważne.

Reklama

Film z Omranem oglądano na całym świecie. Przestraszone, szare od pyłu dziecko, które nie ma siły nawet płakać, umieszczone na jaskrawo pomarańczowym fotelu wywołało falę współczucia i chęci niesienia pomocy. Niestety falę krótkotrwałą. Teraz, prawie rok po tragicznych wydarzeniach, świat ponownie słyszy o Omranie.

Czy przedstawiana przez ojca dziecka, historia jest prawdziwa? Czy rzeczywiście, opozycyjne Aleppo Media Centre przedstawiło fałszywy obraz sytuacji? Wiemy na pewno, że w tym czasie Aleppo było bombardowane przez rosyjskie samoloty. Wiadomo, że jedna z bomb spadła na dom Daqneeshów. Nie ulega wątpliwości, że były ofiary, ani, że Omrana wyciągnięto spod gruzów w stanie szoku. Faktem jest również śmierć starszego brata dziecka.

Przeciw czemu zatem protestuje ojciec, pokazując światu swojego synka? Rodzą się kolejne pytania. Czy rodzina nie została zmuszona do takich wypowiedzi przez władze? Czy reżim próbuje nam wmówić, że to nie jego sojusznicy atakowali miasto? Omran ponownie został wykorzystany jako element propagandy. Jedno pozostaje jednak pewne, jego wcześniejsze zdjęcie udowadniało, że nie ma znaczenia, po której stronie konfliktu się opowiemy. Wojna i tak dosięgnie niewinnych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy