Reklama

Ratunek dla poparzonego niemowlęcia

Biokominki uchodzą za bezpieczną alternatywę dla kominków tradycyjnych. Niestety, niekiedy dochodzi do tragicznych w skutkach wypadków z udziałem tych urządzeń, zwykle podczas uzupełniania paliwa. Tak właśnie stało się pod koniec zeszłego roku w Poznaniu - w zdarzeniu obrażenia odniosła matka i dwoje jej dzieci, w tym dwutygodniowy wówczas synek. To on ucierpiał najbardziej.

Zespołowi lekarzy z Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wielkopolskim udało się uratować dziecko. Początkowo rokowania były "niepewne", ale na szczęście niebezpieczeństwo zostało zażegnane i życiu chłopczyka nic już nie zagraża.

Serwis Polsatnews.pl cytuje dr Witolda Miaśkiewicza, kierownika oddziału chirurgii i traumatologii dziecięcej z pododdziałem leczenia oparzeń - zdaniem eksperta mały pacjent jest w bardzo dobrej kondycji, ale podczas najbliższych miesięcy będzie jeszcze odczuwał skutki choroby poparzeniowej. Przed nim jeszcze przewlekła terapia hipermetabolizmu, stanu będącego efektem doświadczenia poważnych poparzeń.

Dziecko miało poparzone 25 proc. ciała, większość obrażeń znajdował się na jego rękach i główce. Konieczny okazał się przeszczep skóry oraz leczenie wstrząsu pooparzeniowego. 

Najprawdopodobniej paliwo do biokominka rozlało się podczas dolewania, a następnie zapaliło. W wyniku tego zdarzenia poszkodowana została też mama chłopca, która uzupełniała paliwo i jego trzyletnia siostra. 

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy