Reklama

Pilnuj swojego materaca

Sopoccy ratownicy wodni apelują do wszystkich wypoczywających na kąpieliskach o pilnowanie swoich materaców i innych pływających zabawek, zwłaszcza tych niezwykle popularnych w ostatnim czasie imitujących zwierzęta lub postać ludzką. O co chodzi?

Instagramowy trend promujący kąpiele na grzbiecie jednorożca, pieska czy innego stworka nie wydaje się niczym złym, ale "dmuchaniec" pozostawiony bez opieki i porwany przez morskie fale może stać się powodem niemałego zamieszania. Taki samotny materac, wypatrzony z brzegu, może zainspirować wszczęcie akcji ratunkowej. Plażowicze oraz wezwani przez nich lub zaalarmowani tym widokiem ratownicy mogą odnieść wrażenie, że doszło do nieszczęśliwego wypadku i właściciel dryfującego sprzętu znajduje się pod wodą. 

W przypadku materaców, które kształtem imitują ludzkie ciało pojawia się dodatkowy problem: z dużej odległości nie widać już, czy to zabawka czy potrzebujący pomocy człowiek. Dowód? Akcja w Zatoce Gdańskiej podjęta 27 czerwca bieżącego roku, około godziny 21. Osoba zgłaszająca poinformowała, że w znacznej odległości od brzegu widzi unoszącą się na wodzie oponkę i leżącego na niej nieruchomo człowieka. Ratownicy natychmiast rozpoczęli akcję ratunkową. Jak się okazało, 800 m od brzegu nie pływał człowiek, a zabawka. Przez wzgląd na charakterystyczny kształt (oponka miała "głowę", "nóżki" oraz "rączki") z oddali łudząco przypominała ludzką postać. Nic dziwnego, że widok ten zmylił plażowiczów i ratowników wodnych. A co by było, gdyby ktoś naprawdę potrzebował w tym czasie pomocy ratowników? Ci zaangażowani w... ratowanie materaca wodnego nie mogliby przecież nic zrobić. 

Reklama

Jak podkreślają, sytuacje podobne do opisanej angażują nierzadko kilkunastu albo i kilkudziesięciu ratowników, służby działające na wodzie, jednostki motorowodne, a czasami też śmigłowiec. Kto ruszy do prawdziwej akcji, gdy wszystkie siły będą zajęte?

Ratownicy wodni apelują, abyśmy pilnowali swoich "dmuchańców", a jeżeli materac, ponton, czy inną zabawkę zwieje nam do wody, wykonali odpowiedni telefon pod numer 601 100 100, informując o zdarzeniu ratowników i opisując im zaginiony obiekt. Miejmy na uwadze, że ewentualna fałszywa akcja ratunkowa może zaangażować cały zespół ratunkowy przebywający w pobliżu kąpieliska, a tym samym zdezorganizować jego pracę nawet na kilka godzin. 

Niektórzy internauci uważają nawet, że powinno się całkowicie zakazać produkcji zabawek wodnych imitujących ludzkie postacie, gdyż stwarza to realne zagrożenie.



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy