Reklama

„Czerwony Kapturek” w Grotesce, czyli wilk nam niestraszny

Krakowska Groteska od lat stawia na klasykę literatury w repertuarze dla najmłodszych. Stałym punktem programu teatru jest „Czerwony Kapturek”. Sprawdziliśmy, jak bawią się na nim dzieci.

Do teatru wraz z pięcioletnią recenzentką wybraliśmy się w mikołajki. W środowy poranek sala pękała w szwach, wypełniona do ostatniego miejsca rozentuzjazmowanym tłumem. Na kwadrans przed startem spektaklu rozpoczęło się nerwowe wyczekiwanie i przestępowanie z nogi na nogę. Nic dziwnego. Cierpliwość i dziecięca ciekawość nie mają obowiązku iść w parze.

W końcu gasną światła, na scenie pojawiają się aktorzy, a ja od teraz będę zezował to na nich, to na dzieci, bo to ich reakcje są najlepszą oceną sztuki.

Spektakl na dobry początek

Dla mojej pięciolatki to pierwsza wizyta w Grotesce. O wyborze innego spektaklu nie było mowy. "Czerwony Kapturek" od miesięcy był odmieniany przez wszystkie przypadki, a młoda obudzona w środku nocy pewnie bez zająknięcia opowiedziałaby fabułę jednej z najpopularniejszych bajek co najmniej kilku pokoleń dzieci.

Reklama

Jak się później okazało w rozmowie z Anną Tarnowską z działu promocji krakowskiego teatru, trafiliśmy bezbłędnie. - Również zaczęłabym przygodę z naszą sceną od "Czerwonego Kapturka". Spektakl ma dość duże lalki, więc dziecko od razu widzi je na scenie, widzi i poznaje również aktora. Lalki są sympatyczne, przyjazne dziecku, jest też sporo piosenek wpadających w ucho - podkreśla.

Wracamy na scenę, a ja przyglądam się reakcjom sporej grupki dzieci rozsianych po całej sali. Dzieciaki się śmieją, żywiołowo reagują na to, co mają przed oczami i wchodzą w interakcje z aktorami. Nie boją się nawet wilka, bo sztuka jest tak pomyślana, żeby zwierza napiętnować, ostrzec przed niebezpieczeństwem, ale też oswoić. W końcu dziecko nie ma z teatru wynieść traumy, tylko naukę.

- Teatr, szczególnie dla dzieci, nie jest tylko po to, żeby bawić. Jest też po to, żeby edukować, pokazywać dzieciom w wieku przedszkolnym i szkolnym jak działa świat. Natomiast nie można tego robić nachalnie - tłumaczy Anna Tarnowska.

Wytkną najmniejszy błąd

Czas w teatrze (80 minut z jedną przerwą) mija błyskawicznie. Moja pięciolatka jeszcze tydzień później nuci pod nosem piosenki i cytuje najśmieszniejsze dialogi.

Odbiór sztuki w oczach dziecka jest najlepszą z rekomendacji, bo w odróżnieniu od dorosłego, często potrafiącego ugryźć się w język, nie kalkuluje ono swoich sądów, tylko wypala prosto z mostu. Zazwyczaj bez znieczulenia i zero-jedynkowo. Jako rodzice wiecie o tym doskonale.

- Dziecko wytknie każdy błąd, dlatego szczególnie trzeba się pochylić nad młodym widzem - słyszymy w teatrze.

Oczywiście na "Czerwonym Kapturku" repertuar Groteski się nie kończy. Jeśli waszym dzieciom przejadła się opowieść o dziewczynce i wilku, można wybrać się chociażby na "Kukułcze jajo, czyli ptasie przygody Misia", spektakl szczególnie polecany mały dzieciom, czy - to już propozycje dla nieco starszych - "Anię z Zielonego Wzgórza", "Tomka Sawyera" lub "Doktora Dolittle".

Niebawem w repertuarze zagości też kilka nowości. - W marcu planujemy premierę "Pięknej i Bestii", a w czerwcu "Cudownej lampy Aladyna". Cały czas idziemy w stronę klasyki, stawiając na dobre i sprawdzone tytuły. Liczymy na to, że nie zawiodą one naszych małych widzów, a ci z chęcią będą do nas wracać - kwituje Anna Tarnowska.

(dj)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: teatr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy