Reklama

Patostreamy niepokoją młodych odbiorców, ale dzieci i tak je oglądają

Na tych filmikach jedni znęcają się na drugimi, obrażają, demolują pomieszczenia. To nie są nieprawdziwe sytuacje. Większość oglądających je dzieci przyznaje, że te materiały wzbudzają w nich niepokój. Paradoksalnie i tak je oglądają: zadeklarowało to aż 37 proc. dzieci w wieku 13-15 lat.

Na konferencji zorganizowanej przez Rzecznika Praw Obywatelskich zszokowanym uczestnikom wyświetlono krótką, zaledwie kilkuminutową kompilację patotreści. Zobaczyli m.in., jak chłopak w odpowiedzi na zadane przez dziewczynę pytanie ją policzkuje, usłyszeli mnóstwo wulgaryzmów, obejrzeli upitego mężczyznę, który wymiotuje.

- Trudno zabrać głos po tym filmie - wyznał rzecznik dr Adam Bodnar.

Z jego inicjatywy, której początek dała skarga, jaka wpłynęła do biura RPO na sąsiadów realizujących patostreamingi, powstał Okrągły Stół do walki z patotreściami w internecie.

Reklama

- Jaskrawym przykładem patotreści jest patostreaming - nadawany na żywo materiał, zawierający wulgarny, poniżający, pełen przemocy fizycznej i słownej przekaz, nierzadko nagrywany pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. Jest jednym z tych zjawisk internetowych, wobec którego nie możemy pozostać obojętni - mówi dr Bodnar.

Dorośli najczęściej nie mają nawet świadomości istnienia tego zjawiska. Odbiorcami są bowiem dzieci. Badanie dotyczące patostreamingu, jakie zleciła Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę wśród 400 nastolatków w wieku 13-15 lat wykazało:

- 37 proc. badanych zadeklarowało, że oglądało materiały z patotreściami;

- 48 proc. - słyszało o nich, ale ich nie oglądało;

- 75 proc. oglądających robiło to z ciekawości;

- 53 proc. dowiedziało się o nich "od kogoś",

- 27 proc. - oglądało, bo dostało linka.

Jak zaznacza Łukasz Wojtasik z Fundacji, koordynator programu "Dziecko w Sieci", im młodsi respondenci badania, tym większa częstotliwość oglądania materiałów z patotreściami. Co gorsza, z rozmów z badań jakościowych, jakie zleciła Fundacja, wynika, że w grupie dzieci młodszych niż te badane, patotreści cieszą się dużą popularnością (Fundacja nie zleciła badań w młodszych grupach z uwagi na względy etyczne).

"Kolega na polskim powiedział, że jego autorytetem jest patostreamer, który zarabia na filmach" - to jedna z wypowiedzi zebranych w ramach badań jakościowych wśród nastolatków. 

Jak często nastolatki oglądały materiały z patotreściami?

15 proc., które zadeklarowało styczność z nimi w ciągu ostatnich 12 miesięcy, oglądało je codziennie lub prawie codziennie, 28 proc. - raz, dwa razy w tygodniu, 32 proc. - raz, dwa razy w miesiącu. Aż 33 proc. oglądających udostępniło te materiały swoim znajomym. 

47 proc. oglądających oznaczyło je jako "nielubiany", a 30 proc. "polubiło" je.

- Szkodliwe treści wywołują złe emocje - mówi Wojtasik.

Aż 88 proc. oglądających zadeklarowało, że patotreści wzbudziły w nich niepokój. Jednak to nastolatków nie zniechęca. 75 proc. nastolatków zadeklarowało, że ogląda materiały z patotreściami z ciekawości. "To, co jest inne, kontrowersyjne, wzbudza w ludziach ciekawość" - oznajmił badaczom jeden z nastolatków.

Niepokojące jest też to, że aż 38 proc. nastolatków, które oglądały te materiały jest zdania, że "pokazują one prawdziwe życie". Tyle samo nastolatków uważa, że zamieszczanie tego rodzaju nagrań w sieci to dobry sposób na zarabianie pieniędzy.

"Proszę pani, żadne pieniądze nie śmierdzą" - usłyszeli badacze od jednego z dzieci.

Patostreamerzy zarabiają na swojej działalności


Nadawcy nie tylko otrzymują pieniądze na reklamie towarzyszącej ich przekazom. Zazwyczaj zachęcają widzów do wpłacania na ich konto kwot - tzw. donejtów. Patostreamerzy ogłaszają on-line, że zbierają pieniądze na zorganizowanie alkoholowej imprezy.

"Czasami (....) streamer informuje, że wpłaceniu określonej kwoty podejmie zadeklarowane działania, np. po zebraniu 1000 zł zniszczy fotel lub spali jakiś przedmiot w mieszkaniu" - czytamy w raporcie opracowanym przez Fundację przy współpracy z RPO.

Datki wpłacają odbiorcy na specjalne platformy - zwykle nie są to duże kwoty. W badaniu Fundacji 5 proc. dzieci, które zadeklarowały, że oglądały patostreamy, przyznało się do finansowego wsparcia tego rodzaju nadawców.

Zakazać? Nasłać policję?

W sytuacji, gdy w materiałach pojawiają się działania sprzeczne z prawem, może interweniować i często interweniuje policja. Biorący udział w konferencji bloger Maciej Budzich zwrócił uwagę, że choć to działania konieczne, to mają też aspekt budujący... wysoką pozycję patostreamera. 

Jeden z takich nadawców w ciągu tylko jednego roku miał około 140 interwencji policji, przy czym niektóre z nich nadawał.

- Dla patostreamerów sytuacja nadawania swojego przekazu nie ma minusów. "Mam dużą popularność. Zbieram publiczność - kilka, kilkanaście tysięcy. Dostaję za to pieniądze. A jak wpadnie policja, to jeszcze lepiej: robię wtedy szacun na dzielni" - mówił wcielając się w patostreamera ("robić szacun na dzielni" w slangu oznacza zdobycie szacunku w dzielnicy).

Co ciekawe, zdecydowana większość dzieci uważa patotreści za szkodliwie, a 82 proc. z nich jest zdania, że materiały z patotreściami powinny być zakazane w internecie. Przy czym mniejsza akceptacja dla tego rodzaju materiałów jest wśród dziewczynek oraz nastolatków, które deklarują małą styczność z patostreamingiem.

Czy rodzice mogą coś zrobić?

Socjolog prof. Anna Giza-Poleszczuk uważa, że najlepszym rozwiązaniem jest budowanie w dzieciach wrażliwości, bo tylko ona może wywołać reakcję negatywną i sprzeciw wobec materiału, w którym nadawca np. poniża i bije bezdomnego (takie sceny były zarejestrowane). Socjolożce nie mieści się w głowie, że są tacy, którzy płacą za tego rodzaju przekaz.

- Dorośli często nawet nie wiedzą, że istnieje takie zjawisko. Chyba przegapiliśmy możliwości treningu empatii. Bardzo dużo dzieci czuje się opuszczonych, bez zainteresowania ze strony dorosłych - mówi.

Wskazuje też, że w latach transformacji Polacy rzucili się w wir pracy, by zarabiać, podnosić swoją pozycję.

- Zaniedbaliśmy jednak relacje społeczne. W Polsce z różnych powodów znika i jest coraz słabsza kontrola społeczna. A ta jest bardzo ważna w przestrzeganiu norm - zaznacza.

Co ciekawe, aż 55 proc. nastolatków zadeklarowało, że rozmawiało o patotreściach z rodzicami.

Psycholożka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę Ewa Dziemidowicz uważa, że z dziećmi trzeba poruszyć temat szkodliwych treści w internecie. Byle otwarcie i bez wykładów.

Justyna Wojteczek


www.zdrowie.pap.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy