Reklama

Piętnastomiesięczna ciąża

Książka Jillian Michaels "Będę mamą" nie tylko przygotuje przyszłe mamy na przyjście upragnionego potomka, ale również podpowie, jak przejść przez ciążę, urodzić zdrowe dziecko i odzyskać doskonałą sylwetkę. Oto fragment poradnika:

Pewnie sądziłaś, że ciąża trwa dziewięć miesięcy, ale w rzeczywistości zabiera dobre 15 miesięcy twojego życia. Do dziewięciu miesięcy należy dodać trzy miesiące przed poczęciem dziecka − okres ten nazywam pasem startowym, oraz trzy miesiące po porodzie, które można porównać do lądowania i kołowania po płycie lotniska, by dotrzeć do terminala. Oba te okresy stanowią integralną część całego procesu.

Owszem, to oznacza, że w zasadzie twoja ciąża zaczęła się teraz. Możesz uznać ten trzymiesięczny okres za najlepszą okazję do tego, by zadbać o siebie, co ułatwi ci nie tylko zajście w ciążę, ale również zapewni zdrowie w jej trakcie i udany poród. To czas na to, by "posprzątać świątynię", którą jest twoje ciało, oraz upewnić się, że wszystkie układy działają prawidłowo, zanim na pokładzie pojawi się dziecko i wystartujesz w podróż życia. Tak na marginesie, dr Gilberg-Lenz całkowicie mnie w tym popiera. Powiedziała mi, że z uwagi na kwestie związane z epigenetyką (teorią, wedle której styl życia może aktywować lub wyciszać pewne geny, tym samym wpływając na podatność na choroby), twój stan zdrowia przed zajściem w ciążę może mieć wpływ na zdrowie twojego dziecka w dorosłym życiu! To oznacza, że wybory, jakich dokonujemy, mają wielkie znacznie, nawet przed zajściem w ciążę. Jak to wpływa na twoją motywację?

Reklama

Najpierw udałyśmy się do najlepszej kliniki diagnostyki i leczenia niepłodności na Zachodnim Wybrzeżu. Ośrodki takie specjalizują się w wykonywaniu zabiegów inseminacji domacicznej, więc tam też skierowałyśmy swoje kroki. Ponieważ specjalizują się w leczeniu niepłodności, wiedzą, jak diagnozować i rozwiązywać problemy z zapłodnieniem. Krzyżowy ogień pytań zaczął się już podczas pierwszej rozmowy telefonicznej. Spadł na nas grad pytań. "Czy bierze pani leki?" "Czy cierpi pani na choroby przewlekłe?" "Czy ćwiczy pani regularnie?" "Czy miała pani badania tarczycy?" "Czy ma pani regularne owulacje?" "Czy ma pani dolegliwości typu polipy, zespół policystycznych jajników lub endometriozę?" "Czy badała się pani pod kątem wirusa HPV?" "Jaka jest pani podstawowa temperatura ciała?" "Jak gęsty ma pani śluz szyjkowy?" "Czy miała pani mierzoną grubość błony macicy?" "Wyślemy pani 1000 stron kwestionariusza do wypełnienia. Proszę go ze sobą przywieźć na konsultację". (No, dobrze, może tutaj troszkę przesadziłam, ale kwestionariusz był naprawdę długi). Kiedy w końcu przybyłyśmy na pierwszą wizytę, przedstawiono nam listę badań, które Heidi musiała wykonać, zanim w ogóle zaczęto rozważać, czy zabieg zostanie wykonany.

"Matko boska... gdzie tu romantyzm?" - pomyślałam. Wszystko było takie zimne, profesjonalne i przytłaczające. A jednak, jak już wspomniałam, badania wykazały obecność polipów w macicy Heidi, które trzeba było usunąć, a także jeszcze poważniejsze problemy z nadczynnością tarczycy, które trzeba było rozwiązać.  A zatem, jak widzisz, dokonałyśmy tych odkryć na temat zdrowia Heidi zupełnie przypadkowo. Nie istnieją procedury, które kazałyby lekarzom regularnie sprawdzać płodność pacjentek i pomagać im utrzymywać ich zdrowie reprodukcyjne w dobrej kondycji. Owszem, raz do roku chodzisz na kontrolę do ginekologa (mam nadzieję). Heidi bardzo tego pilnowała, ale nigdy nie sprawdzano liczby jej komórek jajowych, grubości błony podstawy macicy, śluzu szyjkowego, równowagi hormonalnej itd.

Coroczne badanie ma zwykle rutynowy przebieg, przeprowadza się je, by wykluczyć nowotwory i choroby przenoszone drogą płciową, ale nie wykonuje się badań pozwalających na utrzymanie optymalnego zdrowia reprodukcyjnego, o ile pacjentka o to nie poprosi! Poza tym nawet gdy powiesz lekarzowi, że chcesz zajść w ciążę, jakość i zakres porad może znacznie się różnić w zależności od tego, do kogo się udasz. Zastanowiło mnie, dlaczego gdy byłam młodsza, nikt nigdy nie powiedział mi, że moje hormonalne problemy mogą mieć znaczenie dla mojej płodności. Nikt nie wskazał mi, co powinnam zrobić (pomijając przepisywanie dodatkowych tabletek hormonalnych oprócz pigułek antykoncepcyjnych, które już przyjmowałam). Byłam wtedy zbyt młoda, by o tym wiedzieć lub wpaść na pomysł, by zapytać lekarza, czy moje dolegliwości mogą wpłynąć na moją płodność w przyszłości, ale teraz wydaje mi się to bardzo dziwne, że nikt nawet nie napomknął o tym mnie czy mojej mamie.

Niezrozumiałe jest dla mnie również to, dlaczego większość lekarzy nie pomaga młodym kobietom przygotować się do kwestii związanych z panowaniem nad ich płodnością już od pierwszej wizyty, na którą przychodzą, mając kilkanaście lat. Niezależnie od tego, czy zechcesz mieć dziecko, czy nie, zawsze warto dbać o swoje zdrowie reprodukcyjne. Dlaczego lekarze nie informują pacjentek o wielu niezbędnych przygotowaniach, które należy poczynić na długo, zanim zajdzie się w ciążę? Powinno się to wbijać kobietom do głów od wczesnych lat. Społeczeństwo przygotowuje cię w końcu do wyboru dobrej uczelni i zawodu, lecz nikt nie uczy, jak zadbać o swoje zdrowie reprodukcyjne, które stanie się tak istotne w przyszłości.

Ciąża to stan, który wymaga przygotowania fizycznego! Nie chodzi tylko o miłość, emocje i finanse. W całym swoim życiu nie spotkałam lekarza (chyba tylko oprócz dr Van Herle), który zapytałby mnie o to, czy planuję mieć dzieci, i poradziłby mi, jak zwiększyć szanse na zajście w ciążę oraz przygotować się do niej. To głównie z tego powodu postanowiłam napisać tę książkę. Jest mnóstwo działań, które można i w idealnych warunkach powinno się podjąć, zanim zacznie się starania o dziecko, nie wspominając już o zabiegach sztucznego zapłodnienia, takich jak in vitro czy inseminacja domaciczna, aby maksymalnie zwiększyć szanse na zdrową i udaną ciążę.

Fragment książki
Dowiedz się więcej na temat: ciąża
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy