Reklama

Obsesja jednego mężczyzny uczyniła porody trudniejszymi

Dlaczego kobiety przez lata zmuszane były, by rodzić na leżąco, co przeczy prawu grawitacji i w konsekwencji przedłuża poród? Odpowiedź na to pytanie przyprawia o dreszcze!

Ponoć król Ludwik XIV miał taką obsesję na punkcie przyglądania się, jak jego dzieci przychodzą na świat (on sam miał ich siedemnaścioro, choć niektóre źródła mówią nawet o dwudziestu dwóch potomkach), że kazał zamienić tradycyjne, popularne w jego czasach krzesła porodowe na stoły wyposażone w strzemiona.

Powód dla którego do tej pory wiele (jeśli nie większość) kobiet rodzi leżąc, a więc w pozycji niezgodnej z naturą, nie ma nic wspólnego z ewolucją ani biologią. Wszystko przez fetysz jednego człowieka.

Przymus leżenia z uniesionymi nogami podczas wydawania dziecka na świat jest stosunkowo nowy. Kobiety w odleglejszych epokach postępowały zupełnie inaczej, w zgodzie z fizjologią, dążąc do przyjmowania pozycji wertykalnych w trakcie porodu. Takie ułożenie ciała (podczas klęku, kucania, siedzenia czy przebywania na stojąco) sprzyja sprawniejszemu wypychaniu dziecka na świat, do tego dołącza też siła grawitacji.

Reklama

Według American Journal of Public Health, to francuski król Ludwik XIV wynalazł niekomfortową i kłócącą się z naturą pozycję porodową, za jaką uchodzi leżenie z ugiętymi nogami. Podobno władca miał specyficzny fetysz - nic nie pociągało go bardziej niż obserwowanie porodów. Z tego względu był sfrustrowany, że żona i kochanki zasiadając na krześle porodowym zasłaniały nieco ten intrygujący go widok. Jak podaje dziennik, król lubiący oglądać położnice osobiście przyczynił się do promowania leżącej pozycji porodowej. Okazało się, że niestety, z powodzeniem.

Pozycja leżąca była na rękę medykom, którzy mieli łatwiejszy dostęp do dróg rodnych pacjentek, dzięki czemu widzieli postępy akcji porodowej na bieżąco. Co smutniejsze, przez stulecia mało kto przejmował się tym, co byłoby wygodniejsze dla rodzących...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy