Reklama

Uważaj, bo się poparzysz!

Ponoć większość wypadków wydarza się w domu. Pośpiech i wykonywanie wielu czynności w jednym czasie tylko im sprzyjają.

Kuchnia, serce domu, w którym marzy nam się piękny, apetyczny zapach i sielankowa atmosfera. A jak jest w rzeczywistości? Bywa jak na poligonie wojskowym.

Poparzenie ciała rozgrzaną płytą elektryczną - kto nie przeżył na własnej skórze, niech zaufa - nie warto. Dlaczego przed tym przestrzegam? Tak banalne, że przytrafić może się każdemu, również dziecku, a ból jest nieznośny.

Na własnych błędach uczymy się najskuteczniej. Lekcja była mocna, więc dzielę się kilkoma spostrzeżeniami. Zbagatelizowałam oparzenie, a okazało się głębokim i to drugiego stopnia. Zmęczona po całym dniu pracy i zajęta wciągającą rozmową telefoniczną dotknęłam wierzchem dłoni rozgrzanej płyty elektrycznej. Wydaje się niemożliwe, a jednak się zdarzyło. Telefon jest widać niebezpieczny nie tylko w samochodzie. Rozprasza i dekoncentruje skutecznie.

Reklama

Skóra zapiekła konkretnie, ale nie doceniłam powagi sytuacji. Zajęta konwersacją włożyłam dłoń pod zimny strumień wody, zaledwie na kilka minut. Później zajęłam się czymś zupełnie innym niemal zapominając  o zdarzeniu. Po godzinie ból był tak dokuczliwy, że nie dało się o niczym innym myśleć.

Jak sobie pomóc?

Zimna woda była dla dłoni niemal gorącą, a ulgę przynosiły jedynie kostki lodu. Dolegliwości nasilały się przez około sześć godzin. Półsen, a dokładniej krótkie fazy urywanego snu, przetrwałam z ręką w lodzie.

Dopiero rano pojechałam do lekarza z publicznej placówki zdrowia. Miałam dużo szczęścia. Rzadko chyba zdarza się taka troska o pacjenta, z jaką ja się w tym dniu spotkałam. Pielęgniarka, która robiła mi opatrunki, sama kilka dni wcześniej poparzyła się żelazkiem, na szczęście niegroźnie. Na moje palce patrzyła trochę z przerażeniem, a na mnie jak na bohatera.

Lekarka, z kolei, miała koszmarny przypadek poparzenia u swojej córki. Dziewczynie wybuchł w twarz szybkowar. Podzieliła się ze mną doświadczeniem. Zaproponowała lek homeopatyczny. Nie musiała mnie przekonywać. Jej córka nie ma żadnej blizny na twarzy. Blizny na dłoni, to nic strasznego, ale lek zdecydowanie pomaga uśmierzyć ból.

Polecam, bo zdziałał cuda. Dłoń wygoiła się w tydzień. Nie ma żadnej blizny. Co ważne - im szybciej zaczniemy go zażywać tym ma większą siłę działania. Apis mellifica 30 ch - do kupienia w aptekach homeopatycznych. Niewielki wydatek - ulga ogromna. Ale najważniejsze jest, aby przy każdym, nawet najbardziej banalnie wyglądającym oparzeniu, schłodzić ciało minimum przez 30 minut.

Nie oddasz zimnej wodzie ciepła, które wniknęło w twoje komórki, to ciepło będzie przenikało w głąb ciała. Po około sześciu godzinach miałam wrażenie, że moją dłoń ktoś trzyma nad ogniem i opieka mi kości. Nieciekawe wspomnienia. Może warto wydać kilkanaście złotych i mieć ten preparat w apteczce domowej. Nie wyobrażam sobie, żeby z takim bólem miało się zmagać dziecko.  


Ewa Koza, mamsmak.com

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy