Reklama

Odczarować magię

Stół – niezwykłe miejsce – serce domu, w którym bez słów wymieniamy się emocjami. Dobrze jeśli możemy zasiąść do niego z ludźmi, przy których czujemy się swobodnie.

Chyba nie liczba dań jest kluczowa w dobrym przeżywaniu wspólnych chwil. Czasem zanadto koncentrujemy się na detalach przygotowań przedświątecznych i nie zawsze mamy siłę przeżyć radość tego wyjątkowego czasu.

Nierzadko za bardzo się napinamy. Narzucamy sobie konieczność idealnego przygotowania świąt, a później przeżywamy bolesne rozczarowanie. Trudno się spodziewać, że w rodzinie, w której są trudne relacje pomiędzy jej członkami - naszpikowane niedomówieniami i wzajemnymi pretensjami, urok najpiękniej przyozdobionej choinki odczaruje utarte schematy.

Reklama

W wielu domach święta nie mają nic wspólnego z radosnym śpiewem, śmiechem czy beztroskim milczeniem, w którym czuje się komfort bycia. Naszpikowana obowiązkami codzienność daje furtkę do ucieczki przed rodzinnymi problemami.

Święta w pewien sposób wymuszają bliskość, co dla wielu jest ogromnym wyzwaniem. Trudno wyłgać się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia koniecznością wysłania pilnego maila czy odbycia rozmowy z kontrahentem i w ten sposób uciec do bezpiecznej samotni.

Są stoły, przy których zasiądą zupełnie obcy sobie ludzie. Obcy, bo tak naprawdę - żyjąc pod jednym dachem - nic o sobie nawzajem nie wiedzą. Coraz częściej da się słyszeć: "Jak ja nie lubię świąt". Nierzadko tłumaczymy się nawałem obowiązków i wyliczamy kolejne potrawy, które trzeba przygotować i szafy, które należy jeszcze uporządkować.

Czasem zamiast miłości zwykliśmy darować sobie pretensje i żal, że jest inaczej niż w naszych marzeniach. Gdyby porozmawiać z poszczególnymi członkami takiej rodziny, niemal każdy potrafi wybielić siebie. Dużo trudniej idzie zrozumienie pobudek, zachowań i reakcji innych osób.

Jaki scenariusz mogą mieć takie święta? Za dużo jedzenia. Za dużo alkoholu. Uzależnienia to nasza ucieczka od rzeczywistości. Nałogowi alkoholowemu poświęca się więcej uwagi. Rozwiązanie jest oczywiste.

Chcesz wyzdrowieć - odstaw go. Wciąż za mało mówimy o tym, że kompulsywne objadanie i wpychanie w siebie pokarmu, gdy nie odczuwamy głodu fizycznego, to robienie sobie krzywdy. Można odnieść wrażenie, że człowiek trawiony od środka przerastającym go problemem, próbuje uciszyć negatywne myśli zapychając ciało nadmiernymi racjami pokarmowymi.

To nie jest odżywianie - to jest zaśmiecanie ciała. Leczenie zaburzeń odżywiania jest dużym wyzwaniem, bo czynnika uzależniającego nie jesteśmy w stanie odstawić. Musimy jeść, żeby żyć. W teorii sprawa jest oczywista - trzeba zachować umiar. Praktyka przysparza zdecydowanie więcej trudności.

Chwilowa przyjemność przeżuwania kolejnej porcji makowca niestety już po chwili zmienia się w upiorne poczucie winy, smutek i całą gamę negatywnych emocji, którymi jak sztyletem potrafimy terroryzować samych siebie.

Zapanowanie nad tym błędnym kołem nierzadko wymaga wsparcia nie tylko dietetyka, ale przede wszystkim psychologa. Kąśliwe komentarze adresowane do osób borykających się z zaburzeniami odżywiania przynoszą najczęściej efekt odmienny od oczekiwanego.

Tu potrzebna jest fachowa pomoc. Idealnie byłoby gdybyśmy wszyscy mogli przeżyć prawdziwie spokojne i przyjemne święta. Jak tego dokonać? Może przede wszystkim wyzbyć się oczekiwań, że będzie magicznie.

Może przyjąć do wiadomości, że moja rodzina ma specyficzne relacje i nie spodziewać się cudu. Odczarowanie magii świąt może przynieść wszystkim niebywałą ulgę.

Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com, MAM s’MAK na życie 

----- 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy