Reklama

Wystarczająco dobre dziecko

Chwalimy dziecko za wszystko. Umycie rączek, odniesienie szklanki do zlewu, powiedzenie sąsiadowi „dzień dobry”. Czy robimy dobrze?

"Twój rysunek jest najpiękniejszy na świecie! Nigdy piękniejszego nie widziałam" - zachwyca się mama dziełem swej pociechy. Każdym jej dziełem. Dziecko trafia do przedszkola i konfrontuje swoje umiejętności z rówieśnikami. Być może orientuje się, że jego głowonóg, nie ma szyi, ale przecież doskonale wie, że jego rysunek jest "naj" - tak twierdzi mamusia, a ona przecież nie kłamie.

Mały człowiek jest już trochę większy. Idzie do szkoły, w której jest najlepszym uczniem i to z każdego przedmiotu. Lepszym od innych, tak twierdzi rodzic, a komu można ufać bardziej, jeśli nie swojemu rodzicowi właśnie? Kiedy nauczyciel mówi, że koleżanka, albo kolega zostali ocenieni najwyżej - myli się. Zły nauczyciel. Nie poznał się na prawdziwym talencie.

Reklama

Dziecko idzie więc przez świat wyposażone w przekonanie, że jest najlepsze, a kiedy okazuje się, że tak nie jest, winę przerzuca na innych. A potem z niedowierzaniem obserwuje, że nie ma przyjaciół, nie jest zapraszane na wspólne imprezy, a ludzie od niego stronią. Gdzieś po drodze zatraciło możliwość budowania poczucia własnej wartości na tym, co mogło osiągnąć własną pracą, budując je na przeglądaniu się w oczach najbliższych.

A kiedy już orientuje się, że jednak nie jest takie wspaniałe, jak rodzice mówili, że jest, zaczyna kłamać, by nie zawieść tych, których kocha. Cierpi w samotności, bo nie chce się przyznać mamie czy tacie, że są lepsi, że nie dostało wysokiej oceny, że coś nie wyszło. Wie, że zawiodło - nie sprostało wymaganiom najbliższych.

Nie ma dzieci idealnych 

Nie chodzi o to, by przestać dzieci chwalić, lecz by chwalić je mądrze. Nawet jeśli ich rysunek przypomina bardziej sztukę nowoczesną niż nasz portret, powiedzieć, że dla nas właśnie taki jest najpiękniejszy. Ale dla rodziców Hani czy Krzysia najwspanialszy będzie narysowany przez Hanię i Krzysia. Warto tłumaczyć im, gdy są małe, że każdy z nas ma różne talenty, jeden jest lepszy w sporcie, drugi w matematyce, a trzeci być może musi jeszcze znaleźć swoje powołanie.

Donald Woods Winnicott, brytyjski pediatra i psychoanalityk, ukuł termin, który stał się jednym z kamieni węgielnych współczesnej psychologii. Według jego teorii, matka nie musi być idealna - ma tylko spełnić swoje macierzyńskie obowiązki wystarczająco dobrze.

Czekam, kiedy ktoś wymyśli termin "wystarczająco dobre dziecko". Bo idealne dzieci nie istnieją, dobrze jest, by wiedziały, że wystarczy, że są jakie są. Że kocha się je bez względu na osiągane sukcesy. Za nic. Nie ma ludzi, którzy przeszliby przez życie bez porażek. Są elementem naszej egzystencji, czy tego chcemy, czy nie. To, że czasami się potykamy, popełniamy błędy, jesteśmy słabi nie czyni nas mniej wartościowymi. Ale dla rodziców, którzy kochają bezwarunkowo, nie trzeba być najlepszym. Bo cały czas jest się wystarczająco dobrym.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy