Reklama

Wszystko ma swój czas

Ponad 10 lat spędziła sama zamknięta w małym pokoju. Genie, bo taki pseudonim nadali jej naukowcy, była zmuszona przez ojca do życia w prawie całkowitej izolacji od świata od czasu, gdy skończyła 20 miesięcy. Urodziła się 1957 roku w Kalifornii. A uwolniona została w 1970 roku, gdy skończyła 13 lat.

Gdy ją odnaleziono: nie potrafiła przełykać stałych pokarmów, bo raz dziennie ojciec karmił ją płynnym pokarmem. Miała niedowagę, w wieku 13 lat wyglądała na 6-7 lat, ważyła 26 kg. Nie potrafiła mówić, ojciec bił ją za każdy wydany dźwięk (np. z bólu, czy z głodu). Chciał, by w domu panowała całkowita cisza, był wyczulony na dźwięki. Gdy przychodził do pokoju raz w ciągu dnia nie odzywał się do niej, czasem warczał i wył jak pies. To był dla dziewczynki jedyny kontakt z człowiekiem. 

Przywiązywał ją tak, że mogła ruszać jedynie stopami, dłońmi i głową. A nocą krępował czymś w rodzaju kaftanu bezpieczeństwa i umieszczał w łóżeczku zabezpieczonym metalową siatką. Okno w niewielkim pokoju było zasłonięte folią. Genie po uwolnieniu nie mogła skupić wzroku na odległość większą niż 3 m, czyli rozmiar jej pokoju. Ledwo stała na nogach, poruszała się dziwnie, ręce miała przykurczone jak u królika. 

Reklama

Ojciec spowodował, że przypominała bardziej zwierzę niż człowieka. Sam powiesił się w dniu, w którym miał stanąć przed sądem za znęcanie się nad dzieckiem. Zostawił karteczkę "Świat tego nigdy nie zrozumie". Jako powód umieszczenia Genie samej w pokoju podał jej rzekome opóźnienie umysłowe. 

Genie jest chyba najsławniejszym przypadkiem "dzikiego dziecka", jej historię uznano za najokrutniejszy przypadek znęcania się nad dzieckiem. Po jej uwolnieniu prowadzony był projekt badawczy, masa lekarzy, lingwistów, psychologów i innych specjalistów interesowała się dziewczynką. Naukowcy kłócili się, kto ma zająć się analizą tego przypadku, każdy próbował coś ugrać dla siebie. A potem projekt zawieszono. Genie tułała się po wielu rodzinach zastępczych. 

Kilka lat temu ABC News odnalazło Genie w zamkniętym ośrodku dla umysłowo chorych w Południowej Karolinie. Podobno posługuje się tylko kilkoma słowami, głównie językiem migowym. 

Dlaczego opisujemy teraz ten przypadek? Tak, jest drastyczny i rzeczywiście w tragiczny sposób opisuje wiele zjawisk z zakresu rozwoju człowieka. M.in. pokazuje do czego prowadzi brak możliwości obserwowania dobrych wzorców zachowania, bo przecież jako małe dzieci uczymy się przez naśladownictwo i modelowanie. 

U Genie chodziło o zupełnie podstawowe sprawy jak np. nauka języka. W codziennym życiu nawet nie zdajemy sobie sprawy jak działają nasze automatyzmy. Jeśli dziecko słyszy dźwięki w otoczeniu, to one stymulują je do wydawania własnych. Tak uczymy się mowy. Ale od rodziców i osób znaczących uczymy się przecież nie tylko mowy, ale wielu ważnych rzeczy - pisałyśmy już o tym w poście "Rób to, co Ci mówię!"

Przypadek Genie pokazuje także, że wszystko ma swój czas. Genie nie nauczyła się mówić tak jak zwykli ludzie, jej mowa była uproszczona, ograniczona, dziewczynka miała problemy z jej opanowaniem. E. Lenneberg stworzył hipotezę, według której każdy człowiek przechodzi w rozwoju przez "okres krytyczny", gdy zdolny jest przyswoić sobie język z niezwykłą łatwością. Gdy okres ten mija (do ok. 12 roku życia) traci swoją szansę na zawsze. 

Powiecie, ciekawa hipoteza, ale jak ma się ona do naszego życia? Otóż takie okresy szczególnej wrażliwości nie dotyczą tylko nauki mowy, ale także np. czytania, myślenia przyczynowo-skutkowego oraz porządku, uczciwości, pracowitości i wielu innych. F. Corominas* nazwał je "okresami sensytywnymi w rozwoju" (lub inaczej okresami szczególnej wrażliwości). To fazy w rozwoju dzieci, w których są one szczególnie zdolne do tego, by rozwinąć konkretną funkcję (dotyczącą ciała, umysłu lub woli)*. Np. okres sensytywny dla "porządku" to 0,5 do 5 lat, a dla "uczciwości" od 3 do 9 lat. ​ 

Nie oznacza to bynajmniej, że jeśli nie opanujemy "posłuszeństwa" czy "pracowitości" w okresie sensytywnym, to nie opanujemy ich w ogóle. Możemy je próbować wypracować później, ale będzie to od nas wymagało bardzo dużego wysiłku. A niektórych funkcji, jak np. mowy, języka nie uda się nigdy opanować w stopniu choćby dobrym. Bo "wszystko ma swój czas"... 

* F. Corominas "Wychowywać dziś", 2006 

Dla Interia.pl: autorki bloga PsychologiaPrzyKawie.pl

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Psychologia przy kawie
Dowiedz się więcej na temat: psychologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy