Reklama

Stabilny dom

Lepiej być kochanym czy szanowanym? I czy to musi się wykluczać? Odpowiedzi udzielą nam – jeśli nie dziś to po latach – nasze dzieci.

Mój szacunek zawsze budzili ludzie, którzy mówili prawdę, ale nie ranili innych. Byli mądrzy i inteligentni, lecz nigdy z tego powodu nie traktowali innych z wyższością. Do każdego podchodzili jak do równego sobie - czy to bezdomnego, czy profesora. Nie mieli w sobie arogancji, za to dużo zrozumienia i empatii. Często spotykam się ze stanowiskiem, że rodzic powinien być dla dziecka autorytetem, że syn i córka powinni go szanować. Dlaczego? Bo tak. Gdy słyszę, jak dorośli odnoszą się do swoich pociech, jak wobec nich postępują, jestem jednak daleka od uznania argumentu "bo tak" za słuszny. "Jak śmiesz tak do mnie mówić gówniarzu?!", "Marsz do pokoju!", "Za takie zachowanie - kara!".

Reklama

Dorosły chce zyskać szacunek podnosząc głos, poniżając lub wykorzystując swoją władzę rodzicielską. To, że dziecko go posłucha nie świadczy o tym, że zyskał dziecka szacunek. Tak naprawdę osiągnął tylko efekt. Krótkotrwały zresztą. Nie da się zyskać szacunku podniesionym głosem, nieprzemyślanymi zakazami i narzucaniem swoich reguł. Dziecko, choć zależne od nas, ma swój charakter, własny temperament, zainteresowania. Jest człowiekiem, tylko mniejszym i młodszym. Ale jemu też należy się szacunek.

Dom, do którego się wraca

- Nigdy nie podniosłem na dziecko ręki - opowiada mi pan taksówkarz, z którym konwersuję podczas jazdy na dworzec. Rozmawiamy o dzieciach i ich dorastaniu. On już ma dorosłych synów i gdy pytam, co uważa za najważniejsze w wychowywaniu kolejnych pokoleń, chwilę milczy, a potem z pełnym przekonaniem tłumaczy: "Wie pani, u mnie dzieci zawsze wiedziały, co zastaną w domu. Obojętnie, czy wracali ze szkoły sami, czy przyprowadzali kolegów, zawsze wiedzieli, co na nich czeka". Niby tak niewiele, a jak dużo. Trzeźwy ojciec, matka, która nie nosi w sobie pretensji, zwykły obiad. Minął dzień dziecka.

Część rodziców stawała na głowie, żeby uprzyjemnić swoim pociechom ten wyjątkowy czas. Kino, lody, dmuchańce, wycieczki rowerowe, prezenty i inne przyjemności. Myślę, że zamiast jednego wyjątkowego dnia w roku, dzieci wolałyby 365 dni zwykłych, w których czułyby się bezpieczne. Stabilność i poczucie bezpieczeństwa to rzeczy, które są lepsze od prezentów. Niech wiedzą, że takie rzeczy czekają na nie w domu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy