Reklama

Rodzicielstwo bliskości - na czym polega?

Poród domowy, spanie z dzieckiem w jednym łóżku, karmienie piersią tak długo, jak się da, noszenie maluszka w chuście... Czy to się sprawdza? Eksperci wyliczają plusy i minusy takiego stylu wychowania.

Rodzicielstwo bliskości to nie tylko modne dziś hasło, ale także pewien sposób życia, który zyskuje coraz więcej zwolenników. Twórcą i propagatorem tego sposobu wychowania jest dr Wiliam Sears, pediatra. Zaleca on pełne "zestrojenie się" rodziców z dziećmi, by byli nieustannie otwarci na ich potrzeby i dostępni "fizycznie i emocjonalnie". Oznacza po prostu bycie przez całą dobę z dzieckiem.

Dzięki temu maluch ma wspaniale się rozwijać, w poczuciu bezpieczeństwa i miłości, by pewnego dnia wyrosnąć na pewnego siebie, spokojnego i radosnego dorosłego. Niestety, dla wielu rodziców bliskość taka, jaką postuluje dr Sears, jest nieosiągalna, choćby ze względu na pracę zawodową. Inni, nawet gdyby mieli takie możliwości, nie wyobrażają sobie, by ich dom kręcił się wokół dziecka i jego potrzeb. Ale są i tacy, którzy mówią, że rodzicielstwo bliskości to powrót do korzeni, zespolenie się z dzieckiem w taki sposób, jak do dzisiaj robią to kobiety np. w Indiach czy w Afryce.

Reklama

I że tego właśnie potrzebują wszystkie dzieci oraz ich matki, nawet jeśli mieszkają w kraju bardziej rozwiniętym cywilizacyjnie. Warto więc przyjrzeć się tej teorii bliżej i sprawdzić, co o jej założeniach sądzą nasi eksperci i inni rodzice. Dzięki temu będziesz wiedzieć, które z założeń rodzicielstwa bliskości warto wdrożyć w życie, a które do twojej wizji rodziny zdecydowanie nie będą pasować.

Poród: Idealnie, aby odbył się w domu

Zwolennicy rodzicielstwa bliskości uważają, że przyjście maluszka na świat powinno się odbywać w sposób jak najbardziej naturalny, tak aby nic nie przeszkadzało w tworzeniu się więzi między mamą a dzieckiem. Dlatego według nich idealnym rozwiązaniem jest poród, który odbywa się we własnym domu.

- Od początku byłam nastawiona na poród domowy - wspomina Julita, mama 3-miesięcznej Hani. - Ale kiedy okazało się, że choruję na cukrzycę ciążową, ginekolog wybił mi z głowy rodzenie w domu. Później, już w szpitalu, dziękowałam mu za to! Miałam bardzo ciężki poród, więc bez znieczulenia pewnie nie dałabym rady. Po wszystkim byłam obolała i cieszyłam się, że pielęgniarki i lekarz zajmują się córeczką. Hani zrobiono mnóstwo badań, obejrzał ją neurolog, trafiła ze wszystkimi dziećmi na badania przesiewowe słuchu. W domu by tego nie miała - dodaje Julita.

Zdaniem ekspertów:

- Ja na poród domowy nie zdecydowałabym się ani jako matka, ani jako położna. Wszystko dlatego, że wyniku porodu, tak jak wyniku wojny, nigdy nie da się do końca przewidzieć. Zawsze coś może pójść nie tak i czasami dosłownie liczą się minuty - mówi Barbara Jaworska. Zdaniem specjalistki, w obecnych czasach poród w szpitalu wcale nie jest w opozycji do rodzicielstwa bliskości. - Zmieniły się przepisy i zwyczaje. Teraz zwykle rodzi się z osobą bliską, w sali do porodów rodzinnych. Po porodzie mamie nie zabiera się dziecka, tylko kładzie jej na brzuchu, by od początku miało kontakt "skóra do skóry"... Naprawdę można przeżyć poród pięknie i zgodnie ze swoimi preferencjami, a co najważniejsze bezpiecznie, bo w szpitalu, gdzie są lekarze i sprzęt - dodaje położna.

Wózek: Nie! Lepsza będzie chusta! 


Mamy, które mocno utożsamiają się z ideą rodzicielstwa bliskości, uważają wózki za zupełnie niepotrzebne. Noszą swoje dzieci w chustach po domu i podczas spacerów, gotują z dzieckiem w chuście, sprzątają, robią zakupy. Twierdzą, że mają dzięki temu więcej czasu, bo nie tracą go na bujanie malucha w wózku. A przede wszystkim: że brzdąc jest spokojniejszy, bo czuje ciepło ciała rodzica, słyszy bicie jego serca, więc wie, że jest bezpieczny.

- Moje pierwsze dziecko spędzało mnóstwo czasu w wózeczku - wspomina Iza, mama 7-letniego Kuby i 3-letniej Tosi. - Przy drugim dziecku postanowiłam działać inaczej. Zapisałam się na kurs noszenia w chuście i cały czas nosiłam w niej córkę. Owszem, była spokojna, dużo spała, tyle że więź, która powstała między nami, zaczęła mi ciążyć. Nie mogę wejść do łazienki, bo mała dostaje ataku histerii! Jest jak zrośnięta ze mną, mimo że ma już prawie trzy lata. Chcemy zapisać ją do przedszkola od września, jednak wątpię, czy to się uda - martwi się Iza.

Zdaniem ekspertów:

- Noszenie dziecka w chuście faktycznie sprzyja powstawaniu więzi z rodzicem - mówi dr Hanna Więcławek-Wassermann, ortopeda. - Z punktu widzenia ortopedy nie ma tu żadnych przeciwwskazań, oczywiście pod warunkiem, że chusta jest odpowiednio zawiązana, a dziecko umieszczone w niej tak, by nie wypadło. Wielu sprzedawców organizuje warsztaty dla rodziców z prawidłowego używania chust: warto brać w nich udział. W chuście można nosić nawet noworodka, trzeba tylko pamiętać, by podtrzymywać maleństwu główkę.

Rodzicom, którzy wcześniej nie mieli z chustą do czynienia, radzę jednak poczekać do wizyty u ortopedy, która odbywa się 6-8 tygodni po porodzie. W czasie takiej konsultacji mama może zapytać, w jaki sposób najlepiej układać dziecko w chuście. Przy nieprawidłowościach w budowie stawów biodrowych idealna jest pozycja żabki (nóżki maluszka są wtedy rozłożone na boki i zgięte pod kątem prostym).

Ortopeda podpowie też, jak oszczędzać swój kręgosłup: noszenie dziecka przez wiele miesięcy to dla pleców duże obciążenie. Nasza specjalistka nie uważa, że całkowita rezygnacja z wózka to dobry pomysł. - Wózek przydaje się choćby na długich spacerach albo wtedy, gdy chcemy posiedzieć na ławce, pilnując śpiącego malucha. Chustę traktowałabym jako rozwiązanie dodatkowe - mówi ortopeda.

Spanie: Wspólnie z dzieckiem

 Rodzice, którzy w praktyce stosują zasady rodzicielstwa bliskości, twierdzą, że nic tak dobrze nie służy dziecku i całej rodzinie jak "łóżko rodzinne".

- Spanie z dzieckiem jest dla mnie przede wszystkim bardzo wygodne - mówi Magda, mama 5-miesięcznego Tymka. - Mogę karmić synka bez wstawania i wyjmowania go z łóżeczka. Nie martwię się, czy jest przykryty, bo mam go cały czas przy sobie. Według mnie to naturalne, potrzebujemy tego i ja, i mały. Niestety, mąż nie podziela mojego entuzjazmu. Śpi czujnie, bo obawia się, że zgniecie Tymka - dodaje Magda.

Zdaniem ekspertów:

- W wielu domach takie rodzinne łóżko sprawdza się znakomicie, w innych zaś nie sprawdza się w ogóle - mówi Tatiana Ostaszewska- Mosak, psycholog. - Dlatego nie można powiedzieć po prostu: "To świetne rozwiązanie" albo "Nie, nie róbcie tego!". Owszem, wspólne spanie to dobry pomysł pod warunkiem, że odpowiada i rodzicom, i dziecku. Jeśli jednak pracujemy od 6.00 rano albo nie umiemy zasnąć z niemowlęciem w łóżku, nie ma sensu na siłę spać razem. Poza tym, są też maluchy, które wolą spędzać noce we własnym łóżeczku - mówi psycholog.

Wiele par martwi się, jak będzie wyglądało ich życie seksualne w takiej sytuacji. - Dopóki dziecko nie skończy dwóch lat, nie postrzega seksu jako czegoś dziwnego czy niezrozumiałego, jest mu to obojętne - oczywiście pod warunkiem, że nie krzyczymy przy tym zbyt głośno. Ale jeżeli nie potrafimy się zrelaksować w obecności malucha, udawanie, że wszystko jest w porządku, nie ma sensu - mówi specjalistka. Wtedy optymalnym rozwiązaniem jest posiadanie dużego łóżka małżeńskiego oraz łóżeczka dla maluszka i spanie osobno. Opinię tę podziela dr Barbara Gierowska- -Bogusz, pediatra.

- To prawda, że dziecko czuje się bezpieczniej, śpiąc przy mamie. Jednak z brytyjskich badań wynika, że śmierć łóżeczkowa zdarza się częściej dzieciom śpiącym z rodzicami, dlatego ja osobiście nie jestem zwolenniczką takich praktyk - mówi pediatra. Najlepszym wyjściem jest kompromis. - Niech malec śpi w swoim łóżeczku, ale rano weźmy go do siebie i utulmy. Takie poranne czułości zbliżają rodzinę są ważne dla poczucia wspólnoty - podsumowuje psycholog.

Karmienie: Najpierw pierś, potem wolny wybór

Rodzicielstwo bliskości zakłada karmienie piersią bez ograniczeń tak długo, jak się da, tak często, jak dziecko potrzebuje. Niektórzy zwolennicy tego stylu wychowania opóźniają nawet moment rozszerzania diety u malucha. Ale gdy już się na to zdecydują, z zapałem stosują tzw. metodę BLW (Baby-Led Weaning), czyli dawanie dziecku kilku pokarmów do wyboru: na początku są to zwykle ugotowane i pokrojone na kawałki warzywa, które smyk może zjeść samodzielnie.

Omija się w ten sposób etap papek, uczy dziecko żucia i chwytania. Najważniejszą korzyścią ma być jednak dawanie maluszkowi wolności wyboru, co ma zachęcić go do próbowania nowych smaków oraz sprawić, że będzie czerpać radość z jedzenia. - Chciałam karmić córeczkę tylko piersią, podawałam ją czasami dosłownie co 20 minut - mówi Urszula, mama 11-miesięcznej Klary.

- Były dni, kiedy nie miałam czasu zjeść obiadu, bo wciąż ją karmiłam. Chciałabym karmić ją do dziś, ale gdy mała poznała smak zupek, deserków i mięsa, straciła zainteresowanie piersią. Może zbyt szybko zaczęłam rozszerzać jej dietę? - martwi się Urszula.

Zdaniem ekspertów:

- Mleko matki jest najlepszym pokarmem dla dziecka, idealnie dostosowanym do jego potrzeb - mówi dr Mariola Małecka, doradca laktacyjny. - Jednak sama pierś w pewnym momencie przestaje maluchowi wystarczać. Aby nie narazić go na niedobory żywieniowe, trzeba rozszerzać jego dietę zgodnie ze schematem żywienia, czyli wprowadzić gluten już w 5-6. miesiącu życia, a potem stopniowo zupki warzywne, przeciery, soczki...

Oczywiście, nadal możemy też karmić piersią - podpowiada dr Małecka. - Rozszerzanie diety niemowlęcia nie zawsze jest łatwym zadaniem. Nie wszystkie dzieci z radością próbują nowych smaków, innym z kolei nie odpowiada konsystencja posiłków: nie lubią zupek czy przecierów, a grudki w kaszce powodują u nich odruchy wymiotne - mówi dr Barbara Gierowska-Bogusz, pediatra.

W takiej sytuacji warto wykorzystać stosowaną w rodzicielstwie bliskości metodę BLW. - Aby karmienie było bezpieczne, trzeba przestrzegać określonych zasad, tzn. dziecko powinno spożywać posiłek na siedząco, wskazane jest też, aby próbowało żuć i gryźć pokarm. Kawałki potraw nie powinny być zbyt małe: drobne fragmenty mogą doprowadzić do zadławienia - podpowiada dr Gierowska-Bogusz.



Mam dziecko
Dowiedz się więcej na temat: poród | poród naturalny | rodzina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy