Reklama

Oglądaj telewizję razem z dzieckiem

Maluchy kochają bajki. A rodzice lubią mieć święty spokój. Jeśli jednak chcemy, żeby z oglądania programów przedszkolaki wyniosły maksimum korzyści, nie zostawiajmy ich samych przed ekranem.

Rodzice miewają skrajne podejście do telewizji. Niektórzy kategorycznie jej zabraniają. Inni włączają ją dziecku zawsze, kiedy chcą zająć się swoimi sprawami. W tej kwestii najlepiej znaleźć złoty środek. Bo bajki i programy edukacyjne mogą pomóc nam w wychowaniu. Pod warunkiem że starannie je wybierzemy, a potem o nich porozmawiamy.

Chcesz się przytulić?

Specjaliści są jednak zgodni, że do 10. roku życia nie powinno się spędzać więcej niż półtorej godziny dziennie na oglądaniu filmów. A jeżeli maluszek ma mniej niż dwa latka, taka rozrywka w ogóle nie jest jeszcze dla niego.

Reklama

Oczywiście, dotyczy to również komputera, tabletu czy smartfonu, bo dziś korzystamy nie tylko z tradycyjnego odbiornika. Postarajmy się w rozmowach z dzieckiem nie mówić ogólnie o „oglądaniu telewizji”.

Lepiej, jeśli będziemy używać konkretnych tytułów, bo tak nauczymy kilkulatka, że oglądanie polega na wybieraniu programów, a nie na gapieniu się w ekran i połykaniu wszystkiego „jak leci”.

Małemu człowiekowi przed telewizorem lepiej nie zapowiadać groźnie: „Zostało ci jeszcze pół godziny!”. Czas limitowany zawsze wydaje się bardziej cenny i dziecko będzie chciało wykorzystać go co do sekundy. Choć przed ostrzeżeniem nie odczuwało takiej potrzeby.

Katarzyna Klimowicz, bajko- i psychoterapeuta, radzi, żeby za pierwszym razem każdą rzecz obejrzeć wspólnie. Nie tylko dlatego, że nawet w audycjach przeznaczonych dla najmłodszych mogą pojawić się wątki, których nie zaakceptujemy.

– Ważne, żeby zobaczyć, jak na to, co dzieje się na ekranie, reaguje nasz syn lub córka. Dzięki temu będziemy wiedzieli, jakie tematy z nimi potem omówić. Rodzice zakładają, że dzieci najmocniej przeżywają wydarzenia powszechnie uznane za smutne, np. rozstanie, chorobę.

Tymczasem one mogą być bardziej poruszone zupełnie czymś innym.

Według Katarzyny Klimowicz obserwowanie dziecka jest ważne również po to, żeby od czasu do czasu wytrącać je ze stanu „hipnozy”. – Jeżeli zauważymy, że od dłuższego czasu siedzi nieruchomo i nic do niego nie dochodzi, zróbmy coś, co przypomni mu o rzeczywistości.

Zaproponujmy: „A może chcesz się do mnie przytulić?”. Lub: „Napijesz się herbaty?”. Lecz jeśli zamierzamy podyskutować o zachowaniach bohaterów, nie przerywajmy akcji komentarzami. Poczekajmy spokojnie do końca filmu.

Co zrobił Krzyś?

Wybór programu nie musi koniecznie polegać na pomijaniu tych, w których występuje przemoc. Jeśli dziecko najpierw zetknie się z nią wirtualnie (oczywiście w małych dawkach i odpowiednio „ukaraną” w finale), może być lepiej przygotowane na przykre sytuacje w realnym świecie.

Katarzyna Klimowicz proponuje, żebyśmy jasno komunikowali mu swoje wartości, na przykład mówiąc: „To, co zrobił Krzyś, bardzo mi się nie podobało. Ja postąpiłabym inaczej. A ty?”.

Telewizja daje dzieciom szansę oswojenia się z trudnymi emocjami, o ile nie pozostaną same ze swymi pytaniami i wątpliwościami. Maluchy warto jeszcze zapewnić, że bardzo je kochamy. Takie wyznanie, pozornie bez związku, pomoże im pozbyć się lęków.

Bez słów

A co gdy syn lub córka nie chcą z nami rozmawiać? Katarzyna Klimowicz sugeruje, żeby uszanować ich wolę:

– Panuje teraz kult rozmowy, która jest uważana za lek na całe zło. Trzeba jednak pamiętać, że są dzieci, które na początku muszą przemyśleć pewne sprawy, a dopiero później są gotowe podzielić się swymi wnioskami z dorosłymi. Dajmy im czas, nie naciskajmy. Przyjdą pogadać, gdy będą miały taką potrzebę.

To, że maluch nie wtajemnicza nas w swoje przeżycia, nie oznacza, że wszystko spływa po nim jak woda po kaczce. Gdy koniecznie chcemy dowiedzieć się, co czuje w związku z ulubioną bajką, zaproponujmy, żeby narysowało ważną dla siebie scenę. W ten sposób dowiemy się, co zrobiło na nim największe wrażenie i co go nurtuje.


Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy