Reklama

Niebieski wieloryb i granice odpowiedzialności

- Dziś moja córka po powrocie ze szkoły opowiedziała mi, że kilkoro dzieci z jej klasy (piątej!) maluje sobie wieloryba na rękach i straszy nim mniejsze dzieci – relacjonuje zaniepokojona mama. Informacje o niebezpiecznej zabawie zwanej "niebieskim wielorybem" rozprzestrzeniają się za pośrednictwem portali społecznościowych, autorów nieodpowiedzialnych publikacji medialnych, a nawet policji, prokuratur i Ministerstwa Edukacji Narodowej. A to była na początku tylko szokująca rosyjska legenda miejska.

Jakie są fakty?

Informację o niepokojącym zjawisku, jako pierwsza napisała na portalu Nowaja Gazeta Galina Mursalijewa, która zajmuje się tematyką parentingu. W maju 2016 roku opublikowała materiał na temat samobójczej śmierci dwóch nastolatek. W tym samym artykule powiązała tragedię ze śmiercią 130 innych dzieci w całej Rosji. Wszystkiemu miała być winna gra sieciowa, gdzie tajemniczy "opiekun" skłaniał młodych ludzi do samookaleczeń, a w ostatnim kroku do samobójstwa.

Nie ma żadnych wątpliwości, że podobne zjawisko może istnieć w sieci, ale jego skala nie została nigdy potwierdzona przez rosyjskie służby. Nawet śmierć dwóch nastolatek, która była punktem wyjścia dla autorki, nie została przypisana do tego zjawiska. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Galina Mursalijewa jest autorką książki "Dzieci w sieci", która po sensacyjnych publikacjach sprzedaje się jak świeże bułeczki.

Reklama

Sprawa pozostałaby zapewne w Rosji, gdyby autorka nie postanowiła wrócić do tematu w lutym 2017 roku. Tym razem twierdziła, że zjawisko jest popularne już na całym świecie. Temat podchwyciły zachodnie, w tym także polskie media. Powielając niesprawdzone informacje i dodając sensacyjne tytuły rozpropagowano w Polsce to zjawisko. Kryjąc się pod płaszczykiem odpowiedzialności niektóre media same stworzyły zagrożenie. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Szczecin i Gliwice

W Szczecinie doszło do trzech przypadków samookaleczeń. W tej sprawie toczy się śledztwo prokuratorskie. Jak informowaliśmy, śledczy zwrócili się do kuratorium oświaty w Szczecinie z prośbą o przekazanie informacji do wszystkich placówek oświatowych o zagrożeniach, jakie płyną z tzw. gry niebieski wieloryb. Profilaktyczne działania podjęła także zachodniopomorska policja.

Następne informacje o okaleczeniach, które mogą mieć związek ze zjawiskiem, dotarły 20 marca z Gliwic. Znajdujący się pod opieką kuratora piętnastolatek trafił do szpitala z głębokimi ranami ciętymi przedramion. Według doniesień lokalnych mediów, również tu winę ponosiła niebezpieczna gra. Kolejne artykuły szukają "ofiar" zabawy w kolejnych miastach w całej Polsce.

List w tej sprawie wystosował 20 marca br. podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, Maciej Kopeć. W treści powielane są niesprawdzone doniesienia medialne ("Media donoszą o nowej grze pn. 'Blue Whale Challenge' czyli 'niebieski wieloryb', która pojawiła się w internecie i zagraża życiu dzieci oraz nastolatków. Z doniesień medialnych wynika, że początek gry miał miejsce w Rosji, gdzie już ponad setka młodych internautów popełniła samobójstwo") oraz ostrzeżenia i wskazówki dotyczące dostępu dzieci do gier komputerowych ("Gry zawierające agresję i brutalną przemoc powodują wzrost poziomu agresji u dzieci, uczą wrogich zachowań wobec innych ludzi oraz tego, że jedynym sposobem na rozwiązywanie problemów jest używanie siły"). Przypomnijmy, że zjawisko, o którym piszemy nie jest grą komputerową, a grą w sensie wyzwania rzuconego jej uczestnikom.

Panikę podkręcają krążące w internecie listy "zadań", które dzieci mają wykonywać podczas gry. Po pierwszych publikacjach, prawdopodobnie na prośbę organów ścigania, usunięto je z części stron. Jednak w sieci nic nie ginie i znalezienie listy to niestety kwestia kilkunastu kliknięć.

- Z jednej strony to dobrze, że w ogóle mówi się o zagrożeniach w sieci. Zwiększy to zainteresowanie rodziców tym, co robią dzieci przed komputerem, a to zawsze plus. Uważam, że zamiast paniki przyda się spokój i zdrowy rozsądek. Zagrożenia są, były i będą, a zadaniem rodziców jest informować o nich dzieci i zrobić wszystko, aby je przed nimi ochronić. Potraktujmy wieloryba jako symbol, zagrożenie jedno z wielu. Może lepiej skupić się na tym, aby nie tylko straszyć, ale dawać wskazówki co robić, aby zwiększać bezpieczeństwo naszych dzieci - mówi psycholog Małgorzata Zwolak-Kamińska.

O czym trzeba pamiętać?

Nie ulega też żadnej wątpliwości, że warto kontrolować, co dzieci i młodzież robią w sieci i reagować na wszystkie niepokojące sygnały. - Problem okaleczeń, depresji czy samobójstw wśród nastolatków jest dużo starszy niż gra "w wieloryba" czy coś innego i nie ona jest ich podstawową przyczyną - zwraca uwagę Małgorzata Zwolak-Kamińska.

Przy obecnej skali medialnej paniki niebezpieczna gra staje się niestety inspiracją. Nieodpowiedzialne publikacje rozpaliły wyobraźnię nastolatków. Nieistniejący lub po prostu marginalny "niebieski wieloryb" został powołany do życia i może doprowadzić do coraz poważniejszych tragedii. Teraz tylko od naszych zdecydowanych działań zależy bezpieczeństwo naszych dzieci.

- Tak naprawdę dzieci nie realizują poleceń jakiegoś mrocznego internetowego psychopaty, lecz stosują się do recepty, którą odnalazły w mediach. Wizja mrocznej gry kierowanej przez szaleńców, najlepiej z dalekiego kraju, jest dla nas wygodna, bo zdejmuje z nas odpowiedzialność. Tymczasem prawdziwe zagrożenia są zwykle blisko. Dotyczą codziennego funkcjonowania naszych dzieci w internecie, a nie zmyślonej gry - mówi Marcin Napiórkowski, autor bloga Mitologia Współczesna.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy