Reklama

Nie bądźmy jak nasi rodzice

Sztafeta. Każdy zawodnik niesie pałeczkę na swój sposób ale według podobnych reguł. Biegnie sztafeta pokoleń a zawodnicy to nasze dzieci, my, rodzice, dziadkowie i coraz dalsi protoplaści, których imion i historii być może nawet nie znamy. Jeden uczy się od drugiego: co i jak nieść.

Gdy rozmawiam z młodymi rodzicami widzę, że większość z nich wynosi więcej wzmacniających niż trudnych doświadczeń ze swojego dzieciństwa. Sprawia to, że są oni w stanie intuicyjnie i zarazem dobrze wychować swoje pociechy.

Bywa jednak i tak, że spora część osób, również z domów, gdzie jeden na drugiego ręki nie podniósł, raniona "tylko" słowami, niesie niewidoczne blizny w dorosłe życie.

Zdarza się, że wydaje się, że już ktoś sobie poukładał świat, pokonał swoje słabości, zapomniał o ranach ale wraz z rodzicielstwem przychodzą nowe zadania.

Reklama

Nawet, gdy maluch jest planowany i oczekiwany, to pojawiając się w życiu skrzywdzonego rodzica, który własnych trudności nie miał z kim gruntownie przepracować, budzi w sercu mamy czy taty demony przeszłości.

Obawy rodziców

Pojawia się obawa, że powtórzy się, mimo najszczerszych chęci, by było inaczej, schemat wyniesiony z domu. Zwykle ten, kto doświadczył ciągłego oceniania, krytyki, straszenia, wyzwisk, wyśmiewania ze strony najbliższych, robi postanowienia, że on nic takiego nie będzie swoim dzieciom czynił.

Czasem swoje lęki, przenosi na to, jak ma wyglądać jego rodzina. I tak, gdy był jedynakiem, koncentrującym na sobie wszystkie wymagania rodziców, chce zapewnić dziecku rodzeństwo.

Jeśli rywalizacja z bratem, czy siostrą była ogromna, a rodzice faworyzowali któreś z dzieci, planuje jedno dziecko.

Bywa, że nie chce mieć syna albo córki, bo dostał bardzo niedobre komunikaty i wzory na temat którejś z płci.

Gdy rozmawiałam na te tematy, to zdarzyło się, że jedna z rozmówczyń przyznała, że obawiała się mieć córkę, by jej nie traktować tak, jak ona była traktowana przez mamę, inna wymarzyła sobie, by starszy narodził się syn, by chronić planowaną później młodszą siostrę.

Przez niektórych młodych ludzi, emocjonalnie krzywdzonych w dzieciństwie, opcja rodzicielstwa jest odrzucana całkowicie. Gdy jednak już dziecko pojawia się w rodzinie, zaczynają się wyzwania.

Frustracja rodzi agresję

Jego wygląd, czasem podobieństwo lub jego brak, a najczęściej trudne zachowania sprawiają, że pojawia się lęk, frustracja, złość albo problemy z akceptacją syna, czy córki, i mimo swoich postanowień, rodzic krzyczy: "Cicho! Bo zabierze cię czarownica!", "nikt cię nigdy nie polubi!", "jesteś głupia jak koza!", "z ciebie nic nie będzie!", "nic nam po nim!", czasem sięga po wyzwiska, czy klapsa.

Ta przemoc w białych rękawiczkach, przez niektórych, niestety, traktowana jest jako jedyny znany "styl wychowawczy".

Oparcie swoich oddziaływań, na straszeniu, zawstydzaniu i ośmieszaniu, sprawia, że młody człowiek dorasta w poczuciu własnej nieważności, ma trudności w akceptacji siebie, swojego ciała, rzuca się w przepaść używek lub nawet uzależnień, podejmuje impulsywne działania, często nie radzi sobie w utrzymaniu przyjaźni i bliskich związków, dosięga go depresja.

Wiedza pomaga

Gdy pytam rodziców, co im pomaga wyjść z zaklętego kręgu złych słów i poniżającego traktowania, to wskazują na lektury i warsztaty wychowawcze a także wzorowanie się na innych rodzinach z otoczenia, które przyciągały ich jak magnes.

Niektórzy korzystają z psychoterapii, gdy ból odbiera im chęć do życia, czy ściąga kolejne kłopoty na głowę. Te metody uświadamiają, dostarczają wzorców. Czasem jednak, pod wpływem zmęczenia, kłopotów finansowych, stresu w pracy, zdarza się im wpaść w stare, znane koleiny, krzyczą, czy szarpną dzieckiem.

Wiedzą jednak, w przeciwieństwie do swoich rodziców, że trzeba przytulić skrzywdzone dziecko i to urodzone, czy przyjęte z adopcji, i to płaczące wewnątrz siebie.

Bo warto wybaczać i uczyć się relacji opartej na miłości oraz szacunku na nowo. To daje nadzieję, że dzieci uzdrowionych rodziców, lepiej poradzą sobie z własnymi wyzwaniami a w dalszej sztafecie poniosą więcej dobra kolejnym pokoleniom.


Tekst: Żaneta Makowiecka

Mam dziecko
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy