Reklama

Jestem córką, jestem matką

Kobieta po czterdziestce jest córką i jednocześnie matką, a może nawet też babcią. W rodzinnym systemie pełni bardzo ważną funkcję – jest środkową kobietą. Jej zadanie to przejąć od swojej matki te wartości i tradycje rodzinne, które uznaje za własne, i przekazać je córce.

Zrozumiesz mnie, jak sama będziesz matką – ile razy słyszałaś w dzieciństwie to zdanie? Jako mała dziewczynka wierzyłaś, że mama jest królową, a ty księżniczką, kochałaś ją bezgranicznie. Jednak gdy byłaś nastolatką, kłóciłyście się jak najbardziej zaciekłe rywalki. Gdy poświęcając się, powtarzała, że wszystko robi dla twojego dobra, zastanawiałaś się, kiedy i jak przyjdzie za to odpłacić.

Po latach, kiedy patrzyłaś w oczy swojej nowo narodzonej córeczki i ciężar odpowiedzialności zapierał ci dech w piersiach, po raz pierwszy poczułaś, co miała na myśli twoja matka. To wtedy spotkałyście się na nowo – jak dwie kobiety, dwie matki. Być może kiedy przytulałaś swoje maleńkie dziecko, w twoim sercu ożyły dawne pretensje czy też urazy.

Reklama

Po raz kolejny obiecałaś sobie, że nigdy nie będziesz taka jak ona, że będziesz inną matką – idealną. A potem… powielałaś jej albo popełniałaś własne błędy. Może dopiero wtedy zdałaś sobie sprawę, że w przeszłości zbyt surowo osądzałaś mamę. I zaczęłaś czerpać z tego, co ci wpajała, żeby wychować córkę na osobę pełną empatii i miłości.

Czułaś, że po raz pierwszy rozumiecie się jak kobieta z kobietą, matka z matką. Niezależnie od tego, czy nieświadomie powielamy scenariusz życia i los naszych matek, czy też usilnie staramy się żyć inaczej niż one i inaczej wychowywać własne córki, jako „środkowe kobiety” mamy szansę stworzyć silną koalicję kobiecych pokoleń w rodzinie. Koalicję kobiet, które będą się wspierać, dzielić swoim doświadczeniem i uczyć od siebie nawzajem. By żyć szczęśliwie.

Na złość mamie

Moja mama urodziła mnie, gdy miała 18 lat. Od dziecka słyszałam ostrzeżenia, żebym uważała, bo chłopaki myślą tylko o jednym. Starała się mnie trzymać krótko: sprawdzała lekcje, w domu musiałam być o 21.

Jako nastolatka zbuntowałam się, zaczęłam wagarować, uprawiałam seks, nie myśląc o zabezpieczaniu się i… zaszłam w ciążę tuż przed osiemnastką. Na złość mamie? Sama nie wiem. Ale chciałam Marysię wychować inaczej niż moja mama.

Dla córki byłam partnerką: zabierałam ją ze sobą na imprezy i koncerty, długo mówiła do mnie po imieniu, zamiast: ,,mamo”. Moja matka jak zwykle mnie krytykowała. „Matka ma być matką, a nie przyjaciółką” – powtarzała. Ostrzegała: „Zobaczysz, mała da ci w kość jak podrośnie”.

W swojej naiwności wierzyłam, że Marysia po prostu nie będzie miała się przeciwko czemu buntować, w końcu dostała ode mnie totalną wolność. Problemy się zaczęły, gdy skończyła 14 lat. Wpadła w złe towarzystwo, czasami wracała nad ranem z imprezy, czułam od niej alkohol. Powoli traciłyśmy ze sobą kontakt. Kiedy nie zdała do następnej klasy, do akcji wkroczyła moja mama.

Powiedziała, że zabiera Marysię do siebie. Że nie potrafimy się dogadać z córką i sprawy zaszły za daleko. Zgodziłam się, bo dotarło do mnie, że sama mogę nie dać rady. Od września Marysia zamieszkała u babci. Moja mama poszła na rozmowę z dyrektorką szkoły na swoim osiedlu i zdecydowałyśmy, że mała tam zacznie chodzić. Dziś, z perspektywy czasu myślę, że moja mama uratowała moją córkę.

Skorzystaj z mądrości swojej mamy

Bywa, że nasz nastoletni bunt wobec matki powraca na arenę, gdy same rodzimy dzieci. „Ja jej teraz pokażę, jaką można być matką. Taką, jakiej sama nigdy nie miałam” – prawdopodobnie tak planowała Joanna, kiedy postanowiła wychować swoją córkę w totalnej wolności. Ale jej metoda się nie sprawdziła. Matka Joanny miała rację.

Dzieci, przede wszystkim nastolatki, potrzebują rodziców, a nie partnerów. Babcia, która wkroczyła do akcji, uratowała i córkę, i wnuczkę mądrością wynikającą z życiowego doświadczenia. Właśnie z tej mądrości naszych matek powinnyśmy czerpać garściami. Bo babcia naprawdę często wie lepiej. Sama wychowała dziecko, dłużej żyje na tym świecie, ale też z większym spokojem patrzy na nasze emocje. Często ma też potrzebny dystans, żeby właściwie ocenić problem i podsunąć dobre rozwiązanie. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać!

Mężczyznom wstęp wzbroniony

Jestem trzecim pokoleniem samotnych matek w mojej rodzinie. Wychowywały mnie mama i babcia, które również wychowywały dzieci bez mężów. Mój ojciec był żonaty, zanim jeszcze w jego życiu pojawiła się moja mama.

Ja poznałam go już jako dorosła kobieta. Nie miałam odwagi spytać, czy nie chciał odejść od żony, czy mama go nigdy o to nie prosiła. Ona zawsze była sama. Powtarzała mi, że jestem dla niej najważniejsza. Dzieciństwo wspominam ze wzruszeniem. W naszym domu było biednie, ale szczęśliwie. Nie brakowało mi miłości.

„Córeczko, on ma żonę, trójkę dzieci. Poradzimy sobie bez jego pieniędzy” – odpowiadała niezmiennie. Kiedyś babcia powiedziała mi w sekrecie, że mama nigdy nie chciała mieć męża. Dlaczego? Tego nie wiem. Nie mam do niej o to pretensji. Raczej żal, że nie prosiła go o pieniądze, że musiała tak ciężko pracować, żebym miała co jeść. Myślę, że przez to tak wcześniej umarła.

Ja chciałam założyć rodzinę: mąż, dzieci, dom. Nie udało się. Ojca mojej Oli poznałam po trzydziestce. Nawet nie zdążyliśmy się pobrać, zanim się rozstaliśmy. Regularnie płaci alimenty, czasem dorzuci coś ekstra na buty dla małej, ale uważam, że nie ma prawa wtrącać się do wychowania mojej córki, a on ciągle próbuje to robić.

Nie wierzę, że mu na niej zależy, raczej chodzi mu o to, żeby zatruć mi życie. Myślę, że w moim sercu jest miejsce dla mężczyzny, ale na pewno nie dla niego. Moja mama nigdy źle nie mówiła o ojcu. Ja też się staram nie mówić przy córce źle o Michale, chociaż czasami mi to nie wychodzi. On potrafi być okrutny, cyniczny. Chciałabym, żeby znalazł sobie inną kobietę, miał z nią dziecko. Może wtedy nam odpuści.

Lepsza wersja własnej matki

Mama nigdy nie pracowała. Wyszła młodo za mąż, jak większość kobiet w tamtych czasach. Urodziła czwórkę dzieci i… pewnie była szczęśliwa. Ale ja od zawsze czułam, że chcę inaczej. Mąż, dom, dzieci – tak, ale to nie wszystko. Chciałam się spełniać zawodowo, mieć swoje pasje, podróżować. Mama zawsze powtarzała, że będzie wspierać mnie we wszystkim. Jednak widziałam smutek w jej oczach, kiedy w wieku 30 lat nie byłam jeszcze mężatką i nie myślałam o dzieciach. Za to byłam właścicielką niewielkiej firmy.

„Córeczko, obyś nie przegapiła czasu na rodzinę i dzieci” – powtarzała. Bywało, że czułam się winna, że nie jestem taka jak ona, że nie chcę poświęcać siebie dla roli żony i matki. Czasem złościły mnie jej oczekiwania. Tłumaczyłam jej, że teraz kobiety żyją inaczej, chcą czegoś więcej, tylko dla siebie.

A ja chcę się zrealizować także jako człowiek, coś osiągnąć poza byciem matką. Kiedy tuż przed czterdziestką spotkałam cudownego mężczyznę, wyszłam za mąż i urodziłam dziecko, mama płakała ze szczęścia. „Jestem z ciebie taka dumna, osiągnęłaś wszystko, co chciałaś” – powiedziała mi. I dodała: „Wreszcie jesteś pełnowartościową kobietą”. Zabolało mnie to, ale wiedziałam, że bycie matką dla niej jest sensem życia. Że mówiąc to, nie chciała mnie zranić. W miarę swoich sił mama pomaga mi w zajmowaniu się córeczką. W rewanżu, zapisałam ją na wyjazd do sanatorium. Wiem, że zawsze o tym marzyła, ale nigdy nie miała na to ani czasu, ani pieniędzy.

Masz prawo żyć inaczej

A właściwie nie masz wyboru, bo dziś rola kobiety jest inna. To my, kobiety po czterdziestce, przecierałyśmy szlaki nowej kobiecości: później wychodziłyśmy za mąż, później decydowałyśmy się na dzieci (wiele kobiet po czterdziestce jest matkami kilkulatków). Bywało, że nasze matki akceptowały ten fakt, jednak niektóre powtarzały, że czterdziestoletnia młoda matka to wbrew naturze.

Każda z nas musi prędzej czy później zrobić przegląd spadku, który dostałyśmy od własnych matek: wziąć to, co nasze, a resztę odłożyć z szacunkiem, a nie ze złością. I dać takie samo prawo naszym córkom. A może także naszym matkom, bo wiele z nich chciało żyć inaczej, ale nie miało możliwości. Ale dziś możemy je do tego zachęcić, pokazać, że teraz w ich życiu nadszedł czas na realizowanie pasji, dbanie o przyjemności.

Środkowa kobieta pełni właśnie funkcję strażniczki starego i nowego porządku: porządku swojej matki i porządku swojej córki. Jako pierwsza w pokoleniu kobiet w rodzinie tworzy nowy wzór kobiecości. Ważne, by zrobiła to z szacunkiem dla matki i rodzinnych wartości, jednocześnie akceptując zmiany, które prawdopodobnie będzie chciała wprowadzić jej córka.

Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy