Reklama

Jak chronić dziecko przed uzależnieniem od gier

Po gry komputerowe – także na smartfonach i iPadach – sięgają coraz młodsi. Terapeutka Hilarie Cash, współautorka książki „Dzieci konsoli”, radzi, w jaki sposób kontrolować dostęp do sieci, zanim zwykła zabawa przerodzi się w nałóg. Jego początki bywają bowiem niezauważalne dla rodziców.

Olivia: Od jakiego wieku pozwolić dziecku na granie na komputerze?

Hilarie Cash.: Moim zdaniem od siódmego roku życia. Taka rozrywka nie jest mu wcześniej potrzebna, bo jego mózg jest zajęty uczeniem się podstawowych umiejętności: rozwojem mowy czy choćby sztuką wiązania butów. A maluchy do drugiego roku życia w ogóle nie powinny spędzać czasu z żadnym elektronicznym gadżetem. W tym okresie kształtuje się układ limbiczny mózgu, który odpowiada za emocje, np. przyjemność lub strach. Wtedy rodzi się też fundamentalne dla rozwoju poczucie bezpieczeństwa i bliskości z drugą osobą. Nic nie zastąpi kontaktu z rodzicem, dotyku, patrzenia mu w twarz.

Reklama

Oprócz komputerów, konsol i Nintendo, mamy też iPady oraz smartfony, które są na wyciągnięcie ręki.

- Dlatego dobrze byłoby wyznaczyć jasne zasady dostępu do tych urządzeń i konsekwentnie ich przestrzegać. Każdy z nas z pewnością nieraz widział kilkulatka zapatrzonego w iPhona. Bo to najłatwiejszy sposób, żeby wreszcie nie przeszkadzał dorosłym.

Czy gry komputerowe uzależniają?

- Tak, podobnie jak inne czynności, które dają zadowolenie. Ale nie każdy się uzależni, podobnie jak nie każdy, kto pije alkohol, stanie się nałogowcem. Niebezpieczne jest zetknięcie się z grami we wczesnym wieku. Nie pozwalamy dzieciom palić papierosów, ale nie widzimy nic złego w tym, że sześciolatek przesiaduje godzinami z PlayStation. Gry są tak skonstruowane,że nie można się od nich oderwać. Ciężko wrócić potem do rzeczywistości. Konsola wypiera inne zainteresowania. A rodzicom jest to na rękę, bo mają spokój.

Narażamy dzieci na uzależnienie z wygody?

- Niestety tak. Wierzymy też specjalistom od marketingu, którzy przekonują, że ich produkty mają walor edukacyjny. W większości przypadków to bzdura. Do poznawania liter czy kształtów wciąż najlepiej jednak służą tradycyjne zabawki. Badania pokazały, że trzy- i czterolatki grające w gry komputerowe mają uboższe słownictwo od rówieśników, gorzej nawiązują relacje. A nałóg może rozwijać się niepostrzeżenie. Kiedy do dorosłych w końcu dociera że ich syn lub córka źle reagują na prośbę wyłączenia gry, problem jest już na ogół bardzo poważny.

Jakie sygnały świadczą o tym, że sytuacja wymknęła się spod kontroli?

- Należy zwrócić uwagę, czy dziecko ma trudności z koncentracją. Czy proszone o odłożenie konsoli wpada w złość? Zaczęło kłamać, podkradać ci tablet? A może straciło zainteresowanie innymi rzeczami, źle sypia lub ma wahania nastroju. To znak, że pora na regulamin: tylko dwie godziny dziennie przed ekranem. Polecam także wizytę u psychologa lub terapeuty.

A co możemy zrobić my sami?

- Jeśli chcemy pomóc dziecku, nie wystarczy zakazać gier. Musimy dać mu coś w zamian. Na przykład spędzać z nim więcej czasu, organizować rozrywki, zajęcia sportowe, spotkania z kolegami, wycieczki. To wymaga jednak czasu, energii i konsekwencji. Ważne jest też, żeby w domu samemu oderwać się od elektroniki: nie przesiadywać przed laptopem, nie wisieć na telefonie, nie odświeżać co chwila Facebooka. Dziecko takie zachowania odbierze jako nie fair - i słusznie. Ugotujmy razem obiad, pozwólmy mu na więcej samodzielności - niech zrobi listę zakupów i pójdzie do sklepu. Pokażmy, że życie bez komputera też jest ciekawe.

Gry są dziś głównym narzędziem wychowawczym.

- To prawda. Pozwolenie na nie stało się nagrodą, a zakaz największą karą. Spotykam się też z rodzicami, którzy boją się odmówić dostępu do komputera, bo to rodzi konflikty. Kiedy tłumaczę, że w procesie wychowania są one nieuniknione, słyszę, że dorosły obawia się, że dziecko przestanie go kochać. Powiedzmy sobie jasno: syn lub córka mogą mówić nam przykre rzeczy, ale to nie znaczy, że nas nie kochają - po prostu buntują się przeciwko ograniczaniu mu przyjemności. Ale rolą rodziców jest stawianie granic. I dzieci podświadomie tego oczekują.

Co się dzieje, kiedy uzależnionemu odbierzemy gry?

- Występuje syndrom odstawienia, czyli pogorszenie nastroju, napady płaczu, apatia, bóle głowy. Dziecko tak łatwo nie zrezygnuje, wciąż będzie się upewniać, że nowe zasady są nienaruszalne. Może negocjować, dyskutować, próbować manipulacji lub kłamstwa, żeby opiekun się ugiął. Tu trzeba żelaznej konsekwencji, bo każde ustępstwo obnaża naszą słabość i brak autorytetu. Ale na szczęście po kilku tygodniach pytania ustają, wraca zainteresowanie rzeczywistością. Pamiętajmy, że np. nastolatki to grupa, która buntuje się z natury. Na kilka lat ich więzi rodzinne słabną. Izolując się od domowników, na całe godziny znikają w swoim pokoju. A tam już czeka nieograniczony dostęp do internetu. Zawsze to odradzam! Jeżeli dzieci wpadną w sidła gier online, np. "War of Worldcraft", grają w nie na okrągło, zarywając noce.

- Na niebezpieczeństwo szczególnie narażone są te dzieci, które nie są lubiane w szkole, nie mają swojego hobby. Świat online zastępuje im życie towarzyskie w realu. Dla nich rezygnacja z gry to coś więcej niż tylko powrót do przykrej rzeczywistości: to bolesne wykluczenie, samotność, utrata własnej wartości. Jeżeli ich uzależnienie przedłuża się w dorosłość, często porzucają naukę, a w efekcie nie są w stanie zarobić na siebie. Nie mają partnerów, flirtują tylko online, a potrzeby seksualne zaspokajają przez pornografię. Bez wsparcia nie umieją samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie.

Czy gdy nie rozwijają jednak umiejętności przydatnych w prawdziwym życiu?

- Odpowiem pytaniem: a czy komukolwiek, kto nie jest komandosem, potrzebne jest celne strzelanie w czoło? Gdy mówimy o grach dla najmłodszych, to wyrabiają one koordynację ruchów, przyspieszają reakcję na bodźce. Czy dzięki temu lepiej gra się w piłkę, śpiewa lub rysuje? Nie. Oczywiście, są programy uczące tabliczki mnożenia, ale tych wartościowych jest niewiele. Owszem, gry strategiczne wymagają rozwiązywania problemów, lecz okazało się, że gdy usunąć z nich przycisk "pomoc", młodzież szybko się do nich zniechęca. Bo goni za satysfakcją, a nie za nauką i wysiłkiem. Zadania w grach są na tyle abstrakcyjne, że nijak nie przekładają się na codzienność. Gdyby było inaczej, nie miałabym do czynienia z tyloma młodymi ludźmi, którzy w wirtualnych światach są przywódcami klanów, ale w życiu nie wiedzą, jak zapłacić za prąd.


Rozmawiała: Zuzanna O’brien

Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy