Reklama

Dziecko z syndromem stresu bojowego

Eksperci twierdzą, że nie należy tłumić gniewu i niezadowolenia. Trzeba uwalniać skutki stresów dla własnego dobra. Problem w tym, że nie nakreślono wyraźnej granicy, za którą zaczyna się domowe piekło.

Wyniki badań naukowców z Harvard Medical School dowodzą, że okazywanie niezadowolenia i gniewu wpływa pozytywnie na życie człowieka, w tym na jego życie rodzinne. Eksperci ze szkoły medycznej uniwersytetu Harvarda prowadzili swe badania nad zachowaniami 800 osób przez aż 44 lata. Analizy wyników wykazały, że te osoby, które zwykle tłumią gniew i inne negatywne emocje, nie są szczęśliwe w życiu osobistym, poza tym rzadko odnoszą sukcesy w pracy. Z kolei ludzie potrafiący okazywać gniew w kontrolowany sposób znacznie częściej mają satysfakcjonujące życie osobiste.

Reklama

Uczeni z uniwersytetu Harvarda dowodzą, że eliminowanie z życia negatywnych emocji takich, jak gniew, przynosi negatywne skutki. Tłumienie takich odczuć nie tylko unieszczęśliwia, ale nawet prowadzi do silnych stanów depresyjnych - wszystko to znacząco obniża trwałość związków. Problem w tym, że nie nakreślono granicy okazywania negatywnych emocji najbliższym, a częste uwalnianie się od stresu kosztem rodziny może zamienić dom w piekło. Szczególnie dzieciom rodziców odreagowujących stres awanturami, krzykami i różnymi formami przemocy.

Opublikowane w grudniu 2011 roku wyniki badań prowadzonych przez naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) i Centrum Anny Freud wykazały, że dziecko, które często doświadcza strachu we własnym domu, doznaje takich samych uszczerbków psychicznych, jak żołnierz na wojnie.

Są to skutki tak zwanego stresu bojowego. Analizy zapisów pracy mózgu i skanowanie tkanki dowodzą, że w mózgach dzieci będących świadkami i ofiarami przemocy domowej występują takie same wzorce, jak w mózgach żołnierzy biorących udział w walkach. Naukowcy zakładają, że zarówno maltretowane dzieci, jak i żołnierze, by funkcjonować przystosowują się do sytuacji ciągłego strachu wynikającego z zagrożeń środowiskowych.

Jednak w dłuższym przedziale czasu i dzieci i wojskowi odczuwają skutki ustawicznego zagrożenia cierpiąc na zaburzenia lękowe. Stres domowy niesie jeszcze inne skutki. Mianowicie dziewczynki, które są ofiarami zimnego wychowu, nie doświadczają ciepła rodzinnego, są świadkami konfliktów między rodzicami, a często i ich ofiarami, znacznie wcześniej dojrzewają płciowo. Można powiedzieć, że dzieci adaptują swój rozwój płciowy i seksualny do ekstremalnych warunków, w których żyją.

To ich wcześniejsze od rówieśniczek chowanych w spokojnych domach, w sumie przedwczesne wejście w świat dorosłych wywołuje wiele problemów zdrowotnych i psychicznych. Według ustaleń dr Bruce'a J. Ellis, specjalisty do spraw rodziny i rozwoju człowieka na Uniwersytecie Stanu Arizona oraz dr Marilyn Essex z Uniwersytetu Stanu Wisconsin w Madison, takie wywołane permanentnym stresem wczesne dojrzewanie dziewcząt podnosi ryzyko zapadania na różne schorzenia, w tym zaburzenia nastroju i depresję.

Ponadto znacząco zwiększa ryzyko stosowania używek i zajścia w ciążę w wieku kilkunastu lat. Naukowcy zalecają odreagowywać stres okazując gniew w sposób kontrolowany. Problem w tym, że w gniewie łatwo kontrolę utracić, a konsekwencje tego stanu niosą opłakane skutki.

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy