Reklama
Cudze dziecko

Świat według Korczaka, część 9

"Dziecko jest pergaminem szczelnie zapisanym drobnymi hieroglifami, których część tylko zdołasz odczytać, a niektóre potrafisz wytrzeć lub tylko zakreślić i zapełnić własną treścią. Straszne prawo. Nie piękne. Ono w każdym twym dziecku daje pierwsze ogniwo w nieśmiertelnym łańcuchu pokoleń. Poszukaj uśpionej w twym cudzym dziecku własnej cząstki. Może dostrzeżesz, może nawet rozwiniesz".

Zawołałam syna, żeby napił się herbaty. - Jest jeszcze ciepła - powiedział po jednym łyku.

- Nie, jest dobra. Ja swoją wypiłam - odparłam.

- Dla mnie jest za ciepła - podkreślił z naciskiem dwa pierwsze słowa. 

Zaczęłam się zastanawiać, jak często my dorośli nakazujemy coś dzieciom tylko dlatego, że sami chcielibyśmy tak zrobić. W głowie wyświetliły mi się następujące obrazki. 

Nie ma, że za ciepło  

Wraz z pierwszymi wiosennymi promieniami słońca zaludniają się place zabaw. Część opiekunów bawi się ze swoimi maluchami, inni siedzą na ławkach zaczytani w prasie, wpatrzeni w ekrany komórek, albo zatopieni w rozmowie z właśnie poznanymi rodzicami, babciami, niańkami.  

Reklama

Kiedy maluchy biegają z jednej huśtawki na drugą, wspinają się na sznurkowe pajęczyny, albo wdrapują na karuzelę, tracą mnóstwo energii. Nietrudno się domyślić, że jest im ciepło. Niektórym aż za ciepło. Chcą więc ściągać z siebie krępujące ciuchy, kurtki i zimowe jeszcze czapki. Tymczasem dorośli tłumaczą, że jest za zimno na takie fanaberie. Bo faktycznie - im, siedzącym w jednym miejscu, ciepło nie jest. 

Musisz to zjeść  

Moim zdaniem zmuszanie dziecka do jedzenia to przemoc. Przemoc, o której się nie mówi - może dlatego, że jest w pewnym stopniu usankcjonowana przez doświadczenia pokoleń, w tym powracające plagi głodu.  

Tymczasem dziecko ma powody, żeby czegoś nie chcieć. Niektóre z tych powodów są oczywiste i widoczne gołym okiem, inne wymagają konsultacji lekarskiej. Bo jeżeli maluch przez pół dnia podjada słodycze, albo malutkie, niewinne przekąski w postaci chrupek, precelków czy sucharków, to zwyczajnie nasyci się przed obiadem.  

Część dzieci z kolei je tylko małe posiłki, więc wystarczy częściej je podawać. Natomiast maluchy, które mają zaburzenia integracji sensorycznej, mogą nie chcieć danego produktu tylko dlatego, że nieładnie pachnie. Część tych niejadków cierpi również, gdy owoc czy warzywo ma nieodpowiednią konsystencję. Papryka zgniatana zębami może autentycznie przerazić nadwrażliwego sensorycznie kilkulatka.    

Maluch czasami nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego danego pokarmu nie chce. Ale choć mówić nie umie, wie, że po spożyciu właśnie tej potrawy boli go brzuszek. Niezdiagnozowana alergia pokarmowa odbiera mu apetyt.  

Słuch nie po rodzicach  

- Nie rozumiem tego. Obydwoje z mężem jesteśmy po Akademii Muzycznej, a nasz syn ma 5 lat i fałszuje jakby mu słoń na ucho nadepnął - żali się znajoma.

Rozumiem jej rozgoryczenie, wszak chciała posłać Adasia do szkoły muzycznej. Innej ewentualności nawet nie brała pod uwagę.

A przecież zdarza się i tak, że nasze pociechy przejawiają inne zdolności niż my. Niektórym rodzicom ciężko się z tym pogodzić. Na siłę próbują zmieniać charakter małego człowieka. Myślą, że jest jak kawał drewnianej beli, którą wystarczy ciosać odpowiednio długo, by w końcu wyrzeźbić to, co im się podoba. Poświęcają czas, pieniądze i energię na to, by jak najbardziej upodobnić małego człowieka do siebie.  

A przecież nasze dzieci nie są nami. Są jedynym na świecie zbiorem genów, których potencjał mogą dowolnie wykorzystać. I są też jedynym na świecie zbiorem, w którym zmieszczą się wspomnienia pięknie przeżytych dziecięcych lat. Albo reminiscencje z przeszłości, które rodzą ciągłe frustracje.    


Monika Szubrycht 

Zdanie pochodzi z książki Janusza Korczaka pt. "Jak kochać dziecko. Dziecko w rodzinie".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy