Pokolenia Polaków: Co nas łączy, a co dzieli

Większość z nas uważa, że społeczeństwo bez starych ludzi byłoby uboższe. Chcemy korzystać z ich doświadczenia i wiedzy. Cenimy pomoc i wsparcie, które dają. Ale czasem trudno nam się porozumieć.

Pokolenia Polaków
Pokolenia Polaków123RF/PICSEL

Rodzice nie nadążają. Są nie z tego świata, nie mają pojęcia o nowoczesnym świecie - mówią tak dziś nie tylko nastolatki o swoich rodzicach. Podobne opinie wyrażają też ludzie po trzydziestce. - Młodzi? Wiecznie zabiegani, nieczuli, zajęci sobą - odpowiadają im seniorzy. Choć Polacy sądzą, że stosunek do osób po 60. roku życia znacznie się polepszył, konflikt pokoleń trwa. Bo chociaż zmienia się styl i jakość naszego życia, to nasze potrzeby i emocje są takie same. Warto przyjrzeć się głównym powodom problemów, by móc ich unikać albo je łagodzić.

Babci na razie dziękujemy!

Helena , 63 lata, czuje się niepotrzebna

Helena nie mogła doczekać się wnuka. Razem z córką urządzały jego pokoik, kupowały pierwsze ubranka. - Mamo, ale mogę na ciebie liczyć, prawda? - pytała Renata. Planowała szybki powrót do pracy po porodzie, bo długi urlop macierzyński był przez szefów źle widziany. Zresztą nie po to skończyła drugie studia z marketingu, żeby zakończyć karierę na stanowisku asystentki. Jej mąż Adam rozkręcał własną firmę i pracował 14 godzin na dobę. Helena, niedawno owdowiała, na wcześniejszej emeryturze, była dla nich zbawieniem. - Chętnie wam pomogę. Wiesz, że uwielbiam dzieci! - uspokajała córkę.

Niech mama znajdzie zajęcie

Przez ostatnie lata Helena miała kalendarz zaplanowany co do minuty: odbieranie wnuka ze szkoły, wspólne wyjścia na basen i na dodatkowe zajęcia. Wyprawy na osiedlowy bazarek i przygotowywanie obiadu. Bo skoro na co dzień gotuje Maćkowi, to przy okazji nakarmi córkę i zięcia. Co trzeci weekend mały spędzał u niej, żeby rodzice mogli się sobą nacieszyć. Zabieraliśmy też mamę na wakacje. Była w Tunezji, w Grecji i na Cyprze - wylicza Renata. - Płaciliśmy za jej pobyt, a ona odciążała nas w opiece nad małym. Przy takim ruchliwym dziecku człowiek nie odpocznie...

Maciek skończył 10 lat. U babci bywa coraz rzadziej. - Nie musimy jej już tak angażować, bo syn jest coraz bardziej samodzielny - wyjaśnia Renata. - Zaczęły się konflikty, bo mama nie rozumie, że Maciek dorasta. Tłumaczymy, że woli spędzać czas z rówieśnikami, z nimi chodzić do kina, ale ona ma do nas żal. Helena widzi to inaczej: - Rozumiem, że wnuk nie pali się do mojego towarzystwa jak kiedyś. Chodzi o to, że jeśli mnie odwiedza, to na pięć minut. Mówię, żeby wyniósł śmieci, ale wciąż zapomina. Zje i już go nie ma. Gdy chorowałam, córka z zięciem nie znaleźli czasu, żeby mnie odwiedzić. Zakupy robiła mi sąsiadka. Popsuty wieszak w końcu przymocował dozorca. Zięcia prosiłam wiele tygodni, bez rezultatu. Renata przyznaje, że gdyby nie mama, pierwsze lata po urodzeniu syna byłyby trudne. Nie kryje jednak irytacji, mówiąc o ich obecnych stosunkach. - Ona dzwoni do mnie parę razy dziennie. Z niczym ważnym, ot tak, żeby pogadać. Rzadko się widujemy, bo jestem w biegu. Zaczęła mi wyrzucać, że nie interesuję się jej życiem. Nie ma co kryć: mama trochę nie nadąża. Powinna sobie znaleźć jakieś zajęcie.

Bez ciepła rodzinnego

Polska staje się krajem starszych ludzi. Za taki uznaje się państwo, w którym odsetek osób powyżej 60. roku życia przekracza 12 proc. Tymczasem u nas 60-latkowie stanowią 13,5 proc. Demografowie szacują, że do 2020 roku procent ten wzrośnie do 25. Jak postrzegamy seniorów? Okazuje się, że patrzymy na nich głównie jak na babcie i dziadków, poświęcających swój czas i energię wnukom. Na pytanie o powód ich przydatności w społeczeństwie aż 97 proc. badanych odpowiedziało, że mogą wyręczyć zajętych rodziców w opiece nad dziećmi. 90 proc. dodało, że mogą ich także wesprzeć finansowo.

Problem zaczyna się, gdy wnuki są odchowane. Większość babć i dziadków skarży się, że czują się odsunięci na dalszy plan. 21 proc. bardziej od kłopotów zdrowotnych boli brak ciepła rodzinnego i troski ze strony najbliższych. W naszym kraju szacunek dla starości nie jest powodem do wstydu. W tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbierała po raz pierwszy pieniądze na opiekę medyczną dla seniorów. Wywołało to protesty. "Na dzieci dam, ale na ludzi starych nie!" - oburzali się podczas telewizyjnej sondy przechodnie.

Według Polaków starsi ludzie mogą liczyć na życzliwość w trzech środowiskach. W kręgu rodziny (82 proc. wskazań), u sąsiadów (71 proc.) i w kościele (69 proc.). Najgorzej traktowani są w środkach komunikacji (51 proc. odpowiedzi), urzędach (41 proc.) i w placówkach służby zdrowia (39 proc.).

Człowiek z całkiem innej epoki

Maria, 80 lat, nie dogaduje się z córką

Agnieszka jest lekarzem w jednym z gdańskich szpitali, pracuje czasem 12 godzin na dobę. Wkrótce otwiera ze wspólnikiem własny gabinet. Skończyła 47 lat, jest rozwiedziona, nie ma dzieci, tak jakoś wyszło. I właśnie ten argument słyszy najczęściej od matki, Marii, byłej pielęgniarki: "Mogłabyś częściej zaglądać, przecież nikt na ciebie w domu nie czeka!". - Mamie wydaje się, że nie potrzebuję snu, nie muszę pójść do fryzjera albo od czasu do czasu umówić się z kimś - irytuje się Agnieszka. Dodaje, że przecież w każdą niedzielę jeżdżą razem do ojca, do domu opieki. Chory na Alzheimera nie poznaje żadnej z nich. Bywa agresywny, choć już nie mówi, nie chodzi. Ale jeździć trzeba, przecież to tata. Za jego opiekę płaci Agnieszka, co miesiąc przelewa też pieniądze na konto mamy. Robi, co może, jest dobrą córką.

Jak małe dziecko

- Czasem mam ochotę paść na twarz - wyznaje Agnieszka - Nie z przemęczenia, ale z frustracji, że mama potrafi tak wyprowadzić mnie z równowagi. Słucham, o czym mówi, i myślę z przerażeniem: czy ja też kiedyś taka będę? Czy mój świat tak się zawęzi, że wiedzę o nim będę czerpać wyłącznie z sąsiedzkich ploteczek? Najgorsze są matczyne rady. Maria chętnie słucha o pracy Agnieszki, bo dla niej samej szpital był dawniej centrum życia. Pyta o pacjentów i naciska, kiedy córka zasłania się tajemnicą lekarską. "Przecież mi chyba możesz powiedzieć!". - Kiedy głośno zaczyna się zastanawiać nad rodzajami terapii, muszę głęboko oddychać, żeby nie wybuchnąć.

Jej wiedza medyczna, i tak ograniczona, zestarzała się o 30 lat. Choć wiem, że chce sobie po prostu pogadać, mnie to denerwuje. Ale nie tak, jak jej próby przekonania mnie do homeopatii i leczenia kryształami. Kilka razy podczas takiej dyskusji nie wytrzymałam i wyszłam z mieszkania. Kilka tygodni temu odebrała telefon z pogotowia. Matka wieszała w domu firanki, spadła ze stołka, złamała rękę. - Jest jak małe uparte dziecko. Przecież sto razy prosiłam, żeby poczekała na panią od sprzątania. Musiałam się do niej przeprowadzić i wynająć dochodzącą opiekunkę, bo nie dostałam już urlopu.

Maria nie skarży się, o nic nie prosi. Mówi, że nie chce sprawiać kłopotu. Ale Agnieszka narzeka, że przez takie postępowanie mama przysparza jej tylko problemów. Na przykład kilka tygodni zajęło jej domyślenie się, dlaczego Maria nie siada w fotelu. Nie potrafiła z niego sama wstać. - Przedłużyłam nóżki mebla i problem z głowy. Pytałam: dlaczego mi o takich rzeczach nie mówisz? Milcząc, wzruszała ramionami, a ja miałam ochotę nią potrząsnąć. Maria mówi o sobie: "człowiek nie na te czasy". Żyje sprawami sprzed 40 lat. Agnieszka wyjaśnia, że z tego powodu nie zaprosiła jej na swoje imieniny. - Powiedziałam, że impreza odbędzie się późno, w wąskim gronie. Na pewno się zmęczy, a nie będzie komu jej odwieźć, bo wszyscy będziemy pili. Tak, mam wyrzuty sumienia, ale nie chciałam żeby zamęczała gości. Opowiadała, jak co roku, że PRL był dobry, bo wszyscy mieli pracę. I o tym, jak jeździła do Szczawnicy do ośrodka FWP. A czy pamiętam, jaki tata był przystojny i nosił mnie na barana? Mama żyje w minionej epoce. Używa wprawdzie komórki, ale SMS-a już nie wyśle. Ręce opadają. Kiedy zamieniła się w osobę, z którą nie mam nawet o czym porozmawiać? Czy to moja wina, czy jej? Martwię się, bo wiem, że już tak zostanie do końca.

72 proc. z nas rozmyśla o własnej starości. W tym 16 proc., bez względu na wiek, robi to bardzo często. Tylko 26 proc. nigdy się nad nią nie zastanawia.

Ciężar dla innych

Jawny brak szacunku dla ludzi starych jest przez większość z nas oceniany negatywnie. Psychologowie zwracają jednak uwagę na zjawisko ukrytej pogardy. Nie ma tu mowy o złym traktowaniu i widocznym zaniedbywaniu. Polega ono na okazywaniu lekceważenia i rozdrażnieniu oznakami starości. Mamy z nim do czynienia m.in. gdy w obecności starszych mówimy o nich, używając trzeciej osoby ("Tato i tak nie słyszy, nie podnoś głosu"), nie pytamy seniorów o zdanie, podejmując decyzje w ich sprawie. Brakuje nam także cierpliwości, gdy musimy wytłumaczyć im działanie telefonu komórkowego lub zasady korzystania z karty bankomatowej. Co ciekawe, większość ludzi odnoszących się z ukrytą pogardą do bliskich nie zauważa u siebie tego mechanizmu.

Charakterystyczne jest, że Polacy pytani o to, co w starości jest najbardziej uciążliwe, podają te cechy, które mniej doskwierają im, a bardziej ewentualnym opiekunom. 68 proc. twierdzi, że obawia się chorób i niedołężności, ponieważ to uprzykrzy życie ich rodzinie. Prawie 50 proc. ankietowanych boi się utraty samodzielności, bo nie chce być ciężarem dla innych. Dużo rzadziej pojawia się lęk przed cierpieniem (mniej niż 20 proc.). Jedynie 14 proc. respondentów ma obawy, że zostaną pozbawieni właściwej opieki. Gdy w 2012 roku badano stosunek Polaków do eutanazji, okazało się, że aż 60 proc. opowiada się za jej możliwością, gdyby nie byli w stanie żyć bez pomocy. "Nie chcemy skazywać bliskich na kłopoty" - padały odpowiedzi.

Damy sobie radę, w końcu jesteśmy rodziną

Danuta, lat 73, mieszka z wnuczką i jej narzeczonym

To miał być świetny pomysł: przecież Danuta zajmowała sama duże, trzypokojowe mieszkanie w centrum, a młodzi są na dorobku. Kinga, jej 26-letnia wnuczka pracuje w banku na sąsiedniej ulicy, jej narzeczony Radek też ma mnóstwo spraw w śródmieściu. Mama Kingi, Kasia, przekonywała, że dotrzymają babci towarzystwa, pomogą. Same korzyści. Może na początku będzie trudno, bo Danuta mieszkała sama od lat, ale dadzą radę, w końcu są rodziną.

Z nerwów nie mogę spać

Danuta po roku wspólnego mieszkania najchętniej wycofałaby się z tego układu. - Nie czułam się wcale samotna. Miałam spokój, płaciłam mniej za prąd i gaz. Mam mnóstwo znajomych, chodzę na wykłady Uniwersytetu Trzeciego Wieku, koncerty, wystawy. Ale wiadomo, że młodym trzeba pomóc, bo w totka nikt z nas do tej pory nie wygrał. Pierwsze problemy zaczęły się po miesiącu. - Kinga i Radek poczuli się jak u siebie - to dobrze. Ale zapomnieli, że to jednak nie ich mieszkanie. Ustaliłam tu pewne zasady. Moja wina, że na początku nie posadziłam młodych przy stole i jasno nie wyłożyłam, czego będę wymagać. A tak po kilku tygodniach rozpętała się awantura. - Poszło o rzecz banalną: niegaszenie światła. Radek notorycznie zostawiał światło w łazience i w korytarzu. Stale włączony komputer to standard. Podobnie jak wetknięte w kontakty niepodłączone ładowarki do telefonów. Danuta kilka razy zwróciła mu uwagę, obiecał poprawę. Kiedy przyszedł rachunek za prąd, nie wierzyła własnym oczom. Wiadomo, że pralka zużywa sporo, a teraz chodzi prawie codziennie. Ale żeby aż taka kwota?

Młodzi obiecali dorzucać się do czynszu i mediów, lecz nie ustalili wysokości tej kwoty. Gdy przyszło do zapłaty, usłyszała: "Kurczę, teraz nie mamy, oddamy za miesiąc". Danuta zacisnęła zęby, sięgnęła po oszczędności. Po trzech tygodniach dostała od Kingi 200 zł. A gdzie kolejne 600? "Przecież odkładamy każdy grosz. Daję, ile mogę". - Tylko że mnie nie stać na utrzymanie trzech osób i mieszkania... Danuta potrzebuje ciszy. Wnuczka z narzeczonym zapraszają gości na kolacje, słuchają hałaśliwej muzyki. - Cotygodniowe spotkania powoli przerodziły się w tradycję. Siedzą do późna, głośno rozmawiają, muzyka dudni. Proszę, żeby ściszyli, oni przepraszają i za chwilę znów pogłaśniają. Kiedy zwracam im uwagę po raz kolejny, wznoszą oczy do nieba. Przyłapałam Radka, jak stroił głupie miny za moimi plecami. Czy tak trudno zrozumieć, że innym też należy się szacunek?

Dziś atmosfera w domu jest gęsta od wzajemnych pretensji. Młodzi uważają, że babcia specjalnie robi im na złość, Danuta czuje się jak intruz we własnym domu. Mówi, że każda próba wypracowania kompromisu traktowana jest jak atak. "Myślisz, że nie chcielibyśmy być na swoim?" - usłyszała od Kingi. "Tobie było łatwiej, wykupiłaś mieszkanie za grosze. My nie dostaniemy kredytu. Nie masz pojęcia, ile się teraz zarabia i jakie są ceny". - Ceny? To ja płacę większość rachunków. W tym miesiącu wyskoczył mi debet na koncie. Tak się przejęłam, że nie mogę spać. Z wnuczką kiedyś dobrze się rozumiałyśmy, teraz każda rozmowa przeradza się w kłótnię. Odnoszę wrażenie, że z Radkiem stworzyli wrogi wobec mnie obóz. Jego też dawniej lubiłam, ale teraz widzę, jaki z niego bałaganiarz i lekkoduch. Nie wiem, ile wytrzymam z nimi pod jednym dachem.

Nie ma jak z bliskimi?

"Gdzie i z kim będę mieszkał na starość?" - zadają sobie często pytanie ludzie w podeszłym wieku. Wbrew pozorom, Polacy wcale nie kwapią się do tego, by zamieszkać razem z rodziną. O całkowitym związaniu swych losów z najbliższymi myśli zaledwie 12 proc. ankietowanych. 66 proc. zadeklarowało, że dopóki będzie to możliwe, pragną mieszkać oddzielnie. Wyniki badań sprzed trzech lat różnią się od tych z roku 2000. Wówczas 57 proc. badanych chciało zostać na swoim. Całkowitą niezależność ceni sobie dziś 9 proc.: nawet gdy mają dzieci, wolą opłacać dochodzących opiekunów. Zdarzają się także tacy, którzy ponad pomoc bliskich przedkładają wolontariuszy z Caritasu lub Czerwonego Krzyża. Sporadycznie wybieramy pobyt w ośrodku spokojnej starości (2 proc.). On wciąż kojarzy się z porażką życiową.

Zuzanna O’Brien

Olivia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas