Reklama

Wpływ wiarygodności. Lęk przed śmiercią

Pogoda była okropna. Niebo czarne od chmur, deszcz zacinał, wiatr wiał tak, że nie można było otworzyć parasola, aby ochronić się przed kroplami zacinającego deszczu. Do tego zimno. „I psa z domu w taką pogodę nie wygonisz” – mówimy tak czasami. I to był właśnie jeden z takich okropnych dni. Wtedy w osiedlowym sklepiku spotkałam Gosię – naszą sąsiadkę. Wyszłyśmy razem na ten świat ogarnięty wichurą i rozpoczynającą się burzą. Gosia otworzyła drzwi, zrobiła pierwszy krok i z lekkim uśmiechem powiedziała bardzo wiarygodnie i przekonywająco: ”Życie jest piękne!”

Nie ukrywam w pierwszym momencie zszokowało mnie to. Sprzeczność między otaczającym nas światem, a opinią Gosi była drastyczna. Ale co ważne, a czego jeszcze nie powiedziałam: Gosia na głowie - jak się domyślam bezwłosej - miała rodzaj chusty, turbana. Chorowała na nowotwór. Miała przerzuty i trójkę małych dzieci w domu. 

Stałam przez moment nie wiedząc, co powiedzieć. Bo jak naprawdę można to skomentować? Dla mnie to był kolejny pracowity dzień, w kołowrocie obowiązków, zabiegania i kiepską pogodą, od której wszystkiego się odechciewało. A przede mną stała wychudzona kobieta, bez makijażu, z chustą na głowie, z dość radosnym - jak na okoliczności - wyrazem twarzy, która na pewno bardzo chciała żyć i miała dla kogo. 

Reklama

Wszystko, co powiedziałabym wydawało mi się nie na miejscu. W końcu nie odniosłam się do jej słów, choć mocno mnie dotknęły. Przeszłyśmy kawałek rozmawiając o jakichś mało istotnych sprawach. Cały dzień robiąc wszystkie zaplanowane rzeczy z listy, pamiętałam jej słowa "Życie jest piękne". Normalnie narzekałabym, realizując połowę spraw, przy drugiej połowie - byłabym zdenerwowana, albo nieco wściekła. No i do tego nastrój psułaby mi ta paskudna pogoda. Tego dnia było jednak inaczej. Zaczęłam doszukiwać się w tych prozaicznych (nie ukrywajmy: czasami monotonnych i meczących) codziennych czynnościach - właśnie tego piękna. Zaczęłam myśleć inaczej. 

Dlaczego to spotkanie i słowa Gosi wywarły na mnie tak duży wpływ? Oczywiście po pierwsze, usłyszałam je tak wyraźnie na zasadzie kontrastu, dysonansu - zupełnie nie pasowały do okoliczności i były sprzeczne z moim nastrojem tego dnia spowodowanym pogodą. Po drugie, uznałam pewnie Gosię za osobę niezwykle wiarygodną, swego rodzaju "eksperta życia". Gdybym nie znała jej historii, nie wiedziała o jej chorobie i byłaby to nieznajoma - pomyślałabym pewnie, że to ktoś delikatnie mówiąc "dziwny". Natomiast ktoś, kto może utracić życie (choć dzielnie i z całych sił o nie walczy) - wydał mi się wiarygodną osobą do mówienia właśnie o życiu. Taki ktoś "wie", zmieniają się mu priorytety, wie, co naprawdę jest ważne. Zaczynają naprawdę cenić życie, dopiero wtedy, gdy mogą je stracić. 

Wiarygodność jest jednym z czynników, które silnie wpływają na zmianę naszych poglądów. Jak pisze Aronson: "Na nasze opinie mają wpływ osoby, które znają się na rzeczy i są godne zaufania".* Gosia z pewnością taka była. Miała jeszcze jedną cechę, która zwiększała jej wiarygodność: nie starała się wpłynąć na moje opinie. Zupełnie naturalnie podzieliła się myślą, jaka akurat w tym momencie przyszła je do głowy. Nie chciała nic osiągnąć, zmienić mnie. Udało się jej to zupełnie niezamierzenie. 

Naukowcy na podstawie wielu eksperymentów określili, że "gdy wiarygodność nadawcy jest duża, wówczas im większa rozbieżność między głoszonym przezeń poglądem, a poglądami innych ludzi, w tym większym stopniu audytorium zmieni swe stanowisko; z drugiej strony, gdy wiarygodność nadawcy jest wątpliwa lub niewielka, największą zmianę opinii wywołuje umiarkowaną rozbieżność poglądów". *

O "metamorfozach" pod wpływem dramatycznych wydarzeń, zagrożenia śmiercią, otarcia się o śmierć słychać od czasu do czasu w mediach. Swego czasu głośno było o nawróceniu śmiertelnie chorego na złośliwy nowotwór mózgu polityka SLD, byłego rzecznika tej partii - Tomasza Kality. W poruszającym wywiadzie dla Rzeczpospolitej, przyznał, że choroba przewartościowała w jego życiu niemal wszystko.

Pytanie, czy tylko takie osoby dzięki swoim doświadczeniom potrafią rzeczywiście prawdziwie docenić życie, a my zmagający się z codziennością być może nie? Może ulegamy czasami regule "odwróconej niedostępności"? Mówi ona, że jeśli coś jest powszechne, dostępne codziennie i bez ograniczeń (w tym wypadku nasze życie) - traci dla nas wartość, nie wydaje się nam cenne i tak atrakcyjne. Zapominamy w kołowrocie codzienności, że "Życie jest piękne!"

Ktoś może zapytać, czy czasami Gosia wpłynęła na mnie nie poprzez swoją wiarygodność, ale przez wzbudzenie we mnie lęku przed śmiercią? Według wielu autorów, lęk przed śmiercią (tanatyczny) dominuje nad wszystkimi innymi lękami, mimo iż nie działa tak bezpośrednio jak one. Nasze lęki także wywierają na nas wpływ.

A co wy zrobilibyście, gdybyście teraz dowiedzieli się, że zostały Wam jeszcze tylko trzy miesiące życia?

Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.

*E. Aronson "Człowiek - istota społeczna"

Autor: PsychologiaPrzyKawie.pl

Psychologia przy kawie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy