Reklama

​"Nie kocham swojego dziecka"

Są matkami dzieci wyczekiwanych i... nie planowanych. Chłopców i dziewczynek. Spokojnych i cichych, lub małych rozrabiaków. Wszystkie je łączy jedno; głęboko skrywana nienawiść do swojego dziecka.

Beznadziejna matka

Wiele razy słyszały, że macierzyństwo to najpiękniejsze, co może się kobiecie przytrafić. Że tylko na tym polu kobieta może czuć się w stu procentach szczęśliwa i zaspokojona. Potem długo przygotowywały się do najważniejszej roli w życiu, czytały poradniki, kompletowały wyprawkę... aż wreszcie przyszedł moment rozwiązania i rozczarowania:

"Razem z mężem staraliśmy się o dziecko dwa lata. Gdy już wiedziałam, że jestem w ciąży, poczułam się, jakbym wygrała szóstkę w lotto. Cała rodzina wokół mnie skakała, wszyscy dbali o to, bym zdrowo donosiła ciążę. Kłopoty zaczęły się w piątym miesiącu, trafiłam do szpitala i tam przeleżałam już do końca. Po porodzie czułam ulgę, że nie muszę już spędzić kolejnych tygodni w szpitalu, tylko wyjdę po trzech dniach. Trochę przeszkadzał mi ból. O dziecko nie pytałam, położne same przywiozły do karmienia, pokazywały, co i jak, ale nie rozumiały, że ja chce odpocząć! W domu było jeszcze gorzej. Zaraz pojawiły się moja mama i teściowa, każda musiała pokazać mi, jak się noworodka trzyma i jak kąpie, jak przewija... Niedługo Ala skończy 2 latka. Uśmiecham się do niej, ale jest to uśmiech wymuszony. Czytam jej i bawię się z nią, ale w tym samym momencie myślę, że jest to strata czasu. Drażni mnie jej płacz, jej humory i fochy. Nie mam cierpliwości, gdy upiera się, że sama zje serek, wpadam w szał, gdy ubrudzi coś jedzeniem... Najgorsze jest jednak to, gdy widzę, jak wszyscy wokół z mężem na czele mają z małą lepszy kontakt. A może tylko lepiej niż ja udają..." Beznadzieja matka.

Reklama

Choć trudno w to uwierzyć, ale podobnie opisane przypadki wcale nie należą do rzadkości. Gdzie je można znaleźć? Na forum dla matek, które nie potrafią pokochać własnych dzieci!

Dlaczego internet?

"Czułam się jak żywy inkubator", "Jestem niewolnicą własnego dziecka"- te i podobne komentarze nietrudno znaleźć w sieci. Kiedyś były one skrzętnie ukrywane przez matki, które bały się określenia "wyrodne", dziś kobiety, które dotyka podobny problem łączą się na forach internetowych. Tam, bez obaw, że ktoś może je rozpoznać, dzielą się swoimi przeżyciami i doświadczeniami. Najwięcej wśród anonimowych matek jest oczywiście kobiet, które dopiero debiutują w tej roli. Nie mogąc się pogodzić z nagłą zmianą ról znajdują osoby, które czują dokładnie to, co one. Zaskakujące jest jednak to, że często można też spotkać wpisy kobiet, których dzieci już dawno wyrosły z pieluch, kolek i ząbkowania, które spokojnie przesypiają całe noce i nie sprawiają większych problemów. A to z kolei prowadzi do przerażającego wniosku: wiele kobiet nie potrafi zbudować trwałej więzi z własnym dzieckiem narażając je na wielkie niebezpieczeństwo...

Nie tylko baby blues

Praca, dom, możliwość odbywania małych i dużych podróży, spotkania ze znajomymi, rozwijanie się...- tak wyglądało ich życie przed macierzyństwem. Co było potem? Ból po cesarskim cięciu, arogancja położnych, rozczarowanie postawą męża, który "musi wyspać się, bo idzie do pracy" i... płacz dziecka. Płacz, bo tylko w ten sposób maluszek sygnalizuje swoje najważniejsze potrzeby: głód, pragnienie, mokrą pieluszkę, ale też bardzo ważną potrzebę bliskości, którą trudno zaspokoić po tym, jak dziecko zmieniło "miejsca zamieszkania" z ciepłego i mokrego wnętrza brzucha mamy na suchy i zimny świat... Nic dziwnego , ze niektóre kobiety potrzebują czasu by wejść w nową rolę. Choćby tyle, by fizycznie dojść do siebie po trudnym i bolesnym nieraz porodzie. Gorzej, gdy baby blues zmienia się podstępnie w depresję poporodową, jednak i na nią są sposoby; dobry specjalista i pomoc bliskich, którzy w nienarzucający niczego sposób potrafią zmobilizować do działania. Pomóc wreszcie może maleństwo, które samym tylko spojrzeniem ufnych oczu potrafi uszczęśliwić i uspokoić matkę. Co jednak, gdy problem wcale nie mija?

Instynkt, czyli co?

Ojcu wolno nie kochać swojego dziecka. Ojciec może zachowywać się, delikatnie rzecz ujmując, z dystansem wobec pociechy. I nie wzbudza to negatywnej reakcji społeczeństwa. W najlepszym wypadku tatuś, który brzydzi się kupy, nie potrafi nakarmić pociechy, ani nawet uśpić, zmienia się z czasem w kompana zabaw, który poziomem intelektualnym nie raz nie dorównuje swojemu potomkowi... Ale matka? Ona musi mieć instynkt macierzyński! Ma go wpisanego w genach. Dobra matka bezbłędnie rozpoznaje po płaczu, czego oczekuje jej dziecko, bez problemu spełnia też potrzeby malucha, nawet gdy ma on rodzeństwo i budzi się po raz piąty tej nocy. Większość kobiet jakoś sobie radzi z niedoborem snu. Większość uczy się jakoś trudnej sztuki wykorzystywania dla siebie skrawków czasu, jakie daje im doba na własne potrzeby. Ale nie każdy tak potrafi...

Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko

Szukanie wsparcia na forum dla "wyrodnych matek" to pomysł zły i dobry jednocześnie. Dobry, bo pokazuje, że nie jesteśmy odosobnione z tym problemem, że dotyka on wiele kobiet. Z nastawieniem, że inne osoby zwalczają ten problem, łatwiej sobie z nim poradzimy. Dlatego dziewczyny, które debiutują w roli mamy mogą wejść, pozostawić na forum swój wpis i... zająć się wypracowaniem metody, która pozwoli im ocalić kawałek siebie w rzeczywistości, która diametralnie się zmieniła. Odkąd powiem ich maluszek pojawił się na świecie, wszystkie potrzeby koncentrują się wokół niego. Jest to zjawisko całkiem naturalne, ale... warto poświęcić choćby 15 minut dla siebie, dla pielęgnowania zdrowo pojętego egoizmu. Oczywiście, we wczesnym okresie macierzyństwa najbardziej palącą potrzebą jest wyspanie się. Jednak każdego dnia możemy zrobić coś dla siebie i własnej satysfakcji. Wystarczy niewiele; prysznic z ulubionym żelem, słuchanie audiobooka podczas zabawy z dzieckiem, powrót do dawnych pasji, lub rozwijanie nowych, np. świetnym pomysłem jest fotografia. Dadzą one nam siłę i świadomość, że mamy kawałek "siebie tylko dla siebie", że możemy i mamy prawo do małych przyjemności. Warto czerpać pozytywną energię z internetu, ale... zamiast wchodzić na strony dla matek, które deklarują, że nie kochają swego dziecka, lepiej odnowić kontakty z przyjaciółkami ze szkolnych czasów, które mają dzieci w podobnym wieku. Wymiana czarnych myśli z anonimowymi ludźmi na niewiele się przyda. Proszona o radę osoba, która nas zna, na pewno potrafi podnieść na duchu i wesprzeć i... sprzedać nam swoją receptę na gorsze chwile macierzyństwa.

Kim są matki, które twierdzą, że nie kochają własnych dzieci? Czy istnieje idealna Matka-Polka, dzielna i pełna poświęcenia? A może ten obraz należałoby jak najszybciej zdemitologizować, by w porę pomóc bezbronnym dzieciom słabych psychicznie i nie radzących sobie z najmniejszymi problemami matek? W obliczu sosnowieckiej tragedii należałby sobie zadać te właśnie pytania...

Joanna Bielas


MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy