Reklama

​Niania porywacz

Pani He Xiaoping z chińskiego Nanchong przez 27 lat ukrywała przed swym synem, że nie jest jej biologicznym dzieckiem. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Niedawno wyznała mu, że nie tylko nie jest jego matką, ale porwała go prawdziwym rodzicom. Stało się to, gdy pracowała jako niania.

Policja rozpoczęła śledztwo w tej sprawie, ale nie może dokonać aresztowania, tylko na podstawie oświadczenie skruszonej kryminalistki. Jeszcze ciekawsze są motywy porywaczki. Po dwóch poronieniach, poszła po radę do starszyzny w wiosce, którą zamieszkiwała. Poradzili jej, aby wychowała cudze dziecko. Nikt jednak nie przypuszczał, że potraktuje to słowa w dość niecodzienny sposób.

W 1992 roku pani Xiaoping udała się do miasta Chongqing. Korzystając z fałszywego dowodu tożsamości zdobyła pracę jako niania. Opiekowała się rocznym chłopcem, którego porwała już w trzecim dniu wykonywania zawodu. Zabrała dziecko do Nanchong i nazwała go Liu Jinxin. Było to imię jej drugiego zmarłego syna.

Reklama

Chłopak ma obecnie 27 lat, ale nikt nigdy go nie poszukiwał. W 1995 roku pani Xiaoping udało się urodzić zdrową córeczkę i przez moment rozważała oddanie chłopca, ale bała się, że trafi do więzienia. Dlatego postanowiła wychowywać go dalej.

- Wiem, że postąpiłam źle - powiedziała w wywiadzie dla Chongqing Evening News - Ale zawsze traktowałam go, jak własne dziecko i byłam prawdziwą mamą.

Porywaczka postanowiła ujawnić się po latach, pod wpływem dokumentu telewizyjnego o kobiecie, która spędziła ostatnie pięćdziesiąt lat szukając zaginionego syna. Program poruszył ją tak bardzo, że wyznała synowi prawdę i oddała się w ręce policji.

Syn nie jest przekonany, co do prawdziwości przedstawionych przez Xiaoping wydarzeń. Wkrótce po ujawnieniu szokujących faktów opuścił Nanchong, aby podjąć pracę w Guangzhou.

- Nigdy nie pomyślałbym, że nie jest moją mamą. Zawsze była dla mnie taka dobra. Nie zależy mi na tym, aby odnaleziono moich biologicznych rodziców - powiedział dziennikarzom Liu.

Policja sprawdza informacje z bazą danych dotyczących zaginionych ludzi, ale jak dotąd nie udało się potwierdzić rewelacji matki. W podanym przez nią okresie, nie zanotowano żadnych zaginięć dzieci w Chongquing. Sama pani Xiaoping twierdzi, że nie zaprzestanie poszukiwań rodziców Liu. Pogodziła się też z faktem, że jeśli ich odnajdzie, będzie musiała odbyć karę więzienia.

Według prawników, grozi jej do pięciu lat więzienia. Jednak w takich sprawach obowiązuje pięcioletni okres przedawnienia, więc prawdopodobnie nie będzie podstaw do aresztowania Xiaoping.

- Jak zatem mogę odpokutować? Wyznać wszystko Buddzie? - pyta skruszona porywaczka.

Historia stała się wiralem w Chinach, gdy sama Xiaoping zgłosiła się do dziennikarzy, aby opowiedzieć swoją niewiarygodną historię. Opinia publiczna jest oczywiście podzielona, choć dominują głosy, że kidnaperka powinna zostać przykładnie ukarana. Z kolei Liu, uważa, że nic takiego nie powinno mieć miejsca, bo uważa kobietę za swoją prawdziwą mamę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy