Reklama

Jak zrobić remont i się nie rozwieść

Niezależnie od tego, czy zaczyna się od twojego narzekania na odklejoną tapetę i odpadającą glazurę, czy od pytania wypowiedzianego jakby od niechcenia przez twojego męża: „Kochanie, nie sądzisz, że czas na mały remont w mieszkaniu?”, to co następuje później, można nazwać Domowym Trzęsieniem Ziemi. Co zrobić, żeby ta przygoda nie skończyła się Wielkim Małżeńskim Kryzysem?

Przede wszystkim nie pozwól, by mąż robił ten remont zupełnie sam. Chyba że jest solidnym i sprawdzonym fachowcem, złotą-rączką. Takie szczęście ma jednak nie więcej niż jedna kobieta na sto. Pozostałe nie powinny ryzykować, bo nawet jeśli remont się uda (co mało prawdopodobne), po drodze pojawi się zbyt wiele powodów do kłótni. Kto mógłby pomóc twojemu mężowi?

Jego propozycja jest do przewidzenia: szwagier, który się na wszystkim zna, albo sąsiad, który kiedyś sam kładł kafelki. Jeśli szwagier lub sąsiad jest niepijącym fachowcem, zgódź się. Jeśli natomiast pamiętasz (w przeciwieństwie do męża), że położone przez niego kafelki odpadły po tygodniu, rozbijając umywalkę i muszlę klozetową w drobny mak, zaproponuj inne rozwiązanie (np.„Zatrudnijmy prawdziwego fachowca, a szwagra i sąsiada zaprosimy na oblewanie wyremontowanego mieszkania”).

Reklama

Pamiętaj, by spisać z fachowcem umowę – niezależnie od tego, czy będzie to robotnik z ogłoszenia, kuzyn narzeczonego cioci Joli czy przyszły teść waszej córki. Umawianie się na tzw. gębę to proszenie się o konflikty. Ustalcie z mężem, czy po zakupy będzie jeździł on, ty czy oboje – zawsze jednak powinien towarzyszyć wam fachowiec.

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile na przykład jest różnych rodzajów kolanek łazienkowych, a na pewno nie będziesz wiedzieć, czy to, które poleci ci pracownik sklepu (albo wybierze mąż), będzie odpowiednie do zakupionego w innym sklepie brodzika.

Skoncentruj się jednak na wybieraniu płytek i dobraniu do nich koloru fugi, nie wdając się w rozważania o wyższości jednego cementu nad innym. Jeśli twój mąż lubi takie dyskusje, niech dyskutuje. Ty nie komentuj – nawet jeśli ciśnie ci się na usta złośliwe: „Przecież się na tym nie znasz”.

Na czas remontu absolutnie nie przeprowadzaj się do rodziców ani dzieci, zostawiając męża na polu walki. Po pierwsze – zarówno fachowiec, jak i mąż mogą potrzebować twojej opinii w wielu różnych sprawach, bo po zakończonym remoncie ma ci być w nowym lokum wygodnie. Po drugie – będąc na miejscu, dopilnujesz wszystkiego osobiście.

Nie, nie chodzi o to, żeby się wtrącać, ale aby uniknąć ewentualnego nieprzyjemnego zaskoczenia, gdyby mąż zapragnął zrobić ci niespodziankę, np. przemalowując twoją ukochaną toaletkę z fuksji na brąz. Jeśli twój mąż nie ma pojęcia o remontowaniu mieszkania, niech zostanie asystentem głównego wykonawcy.

Będzie się czuł potrzebny, od czasu do czasu coś doradzi i na pewno się czegoś nauczy. Na następny remont jak znalazł.

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy