Cyberprzemoc: jak uchronić przed nią swoje dzieci
Znęcanie się rówieśników nad kolegami nie jest niczym nowym, ale za sprawą internetu chuligani mają dziś ułatwione zadanie i większą siłę rażenia. Bez wsparcia dorosłych ofiary same mogą sobie nie poradzić.
Z opublikowanych niedawno przez Najwyższą Izbę Kontroli wyników badań dotyczących cyberprzemocy wśród dzieci i młodzieży wiadomo, że problem jest bardzo poważny. Okazało się, że z przemocą za pośrednictwem internetu zetknęło się już się prawie 40 proc. uczniów, blisko 30 proc. rodziców i 45 proc. nauczycieli. Niestety, z badań wiadomo też, że większość tego typu zdarzeń nie jest ujawniana.
Są to powtarzające się, umyślne działania sprawców, takie jak prześladowanie, zastraszanie, nękanie i wyśmiewanie z wykorzystaniem internetu i urządzeń elektronicznych (np. rozsyłanie kompromitujących zdjęć i filmów, włamywanie się na konta pocztowe i konta komunikatorów w celu rozsyłania prywatnych lub fałszywych informacji, tworzenie ośmieszających memów, fałszywych profili w mediach społecznościowych, etc.).
Eksperci NIK podkreślają, że cyberprzemoc - określana też często jako cyberbullying, agresja elektroniczna, cyberstalking lub cybermobbing - charakteryzuje się wysoką anonimowością sprawców, co ośmiela ich w działaniu. Ponadto, co bardzo istotne, taka przemoc dotyka nie tylko bezpośrednio ofiarę, lecz także całą grupę znajomych ofiary, przez co może być bardzo groźna i brzemienna w skutkach.
- Kiedyś na każdym osiedlu była ławeczka, na której zbierali się lokalni chuligani. Byli wulgarni, zaczepiali innych, spożywali alkohol, dopuszczali się aktów wandalizmu, itd. W dzisiejszych realiach takie osoby można napotkać w internecie. Działają oni podobnie jak tradycyjni chuligani, tyle że w nowym środowisku, które stwarza możliwość m.in. zarabiania na bluzganiu i obrażaniu ludzi - mówi Jan Gołębiowski, psycholog kryminalny, specjalizujący się w psychologii zaburzeń, patologii społecznej i metodyce profilowania sprawców przestępstw.
Ekspert podkreśla, że porównując przestępczość i inne przejawy demoralizacji nieletnich obserwowane w latach 80. i obecnie widać parę znaczących różnic. Obecnie dużo rzadsze niż kiedyś są ucieczki z domu, ale częściej występują za to narkotyki, rozboje i znęcanie się nad innymi (bullying).
Co według psychologa kryminalnego kieruje takimi osobami oraz jakie mechanizmy psychologiczne pchają ludzi do propagowania i tworzenia pełnych przemocy, agresywnych treści w internecie?
- Zachowania chuligańskie przejawiają najczęściej osoby z rodzin niewydolnych wychowawczo, np. z problemem alkoholowym, przemocą, rodzin niepełnych, a także osoby żyjące w kryminogennym otoczeniu. Chuligani najczęściej mają też niedojrzałą osobowość, są egocentryczni, neurotyczni, mają niestabilną samoocenę i niską tolerancję na frustrację, czyli nie potrafią odroczyć przyjemności lub nagrody - tłumaczy Jan Gołębiowski.
Specjalista dodaje jednak, że przemoc w sieci nie jest wyłącznie domeną ludzi z patologicznych środowisk.
- Znęcanie się nad osobami bliskimi występuje też dość często wśród tzw. białych kołnierzyków. W ich wydaniu jest ono często bardzo perfidne - mówi Jan Gołębiowski.
Psycholog podkreśla, że przemoc w sieci ma wiele różnych twarzy. Oprócz upowszechniania kompromitujących kogoś treści czy włamywania się na cudze konta warto jeszcze wymienić kilka innych przykładów, takich jak:
- hejt (obraźliwy, wulgarny lub agresywny komentarz zamieszczony w internecie),
- grożenie lub szantażowanie,
- tworzenie lub rozpowszechnianie obrazów przemocy,
- namawianie do zrobienia komuś krzywdy,
- namawianie kogoś do samobójstwa,
- uporczywe nagabywanie lub obserwowanie kogoś,
- naruszanie prywatności innej osoby,
- przemoc seksualna (namawianie do seksu, wulgarny język dotyczący sfery seksualnej, udostępnianie obrazów lub nagrań z podtekstem seksualnym).
Eksperci apelują, aby nie lekceważyć nawet najmniejszych przejawów cyberprzemocy. Dorośli często nie zdają sobie sprawy z faktu, że na przykład epitet: "gruba świnia", nadany przez rówieśników, może rozpocząć poważne problemy w życiu tak przezywanego dziecka.
Psychologowie podkreślają, że internet oferuje nie tylko dużą anonimowość, ale też zapewnia dystans między sprawcą a jego ofiarą (moralne dystansowanie się), co może wytwarzać poczucie odrealnienia, prowadzić do desensytyzacji i depersonalizacji.
Wszystko to może dawać potencjalnym sprawcom poczucie bezpieczeństwa i ośmielać ich do bardziej agresywnego i bezczelnego działania.
Znawcy sieci ostrzegają, że bardzo często w internecie, zwłaszcza w serwisach takich jak YouTube, to co na pierwszy rzut oka może jawić się jako coś całkiem niewinnego czy neutralnego, w praktyce, po odtworzeniu okazuje się zawierać szkodliwe lub niebezpieczne treści.
- YouTube to platforma, która udostępnia bardzo dużo ciekawych i wartościowych treści. Warto jednak dokładnie przyjrzeć się temu, co oglądane jest przez dzieci i młodzież. Na platformie tej łatwo trafić bowiem na treści wulgarne, uprzedmiatawiające kobiety, propagujące spożywanie alkoholu, zażywanie narkotyków lub wypaczające pojęcie edukacji seksualnej - ostrzega Maciej Kępka, specjalista ds. edukacji w kampanii "Chroń dziecko w Sieci", zorganizowanej przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę oraz Naukową i Akademicką Sieć Komputerową (NASK).
Ekspert podkreśla, że dostępne w internecie szkodliwe treści wywołują u odbiorców szereg negatywnych skutków, począwszy od wywoływania negatywnych emocji i promowania niebezpiecznych zachowań, aż po głębokie zaburzania w rozwoju psychoseksualnym dzieci i młodzieży.
Aż 51 proc. polskich uczniów uważa, że życie bez internetu byłoby nudne lub pozbawione radości - wynika z badań CBOS-u. Nic więc dziwnego, że przeciętny czas korzystania z internetu przez młodzież wynosi średnio około trzy godziny dziennie. Ale jest też spora grupa nastolatków, którzy pozostają online znacznie dłużej: 7 proc. korzysta z sieci sześć do ośmiu godzin dziennie, a 2 proc. przez dziewięć i więcej godzin. Zaobserwowano też, że chłopcy spędzają w sieci więcej czasu od dziewczyn, oraz że osoby a najsłabszymi wynikami w szkole korzystają z sieci dłużej niż pozostali uczniowie.
Gdzie konkretnie mogą być zakamuflowane szkodliwe dla dzieci i młodzieży treści?
- Na przykład, z pozoru niewinna na pierwszy rzut oka bajka dla dzieci, po paru sekundach od włączenia może się okazać przeróbką, w której ktoś celowo zmienił ścieżkę dźwiękową na wulgarną. W sieci jest też obecnie sporo filmików i teledysków, nagrywanych przez popularne wśród młodzieży osobowości internetowe, w których zawarta jest spora dawka pornografii, w wersji słownej - mówi Maciej Kępka.
Innym takim, nieoczywistym zagrożeniem są tzw. let’s playerzy, czyli osoby, które pokazują na swoich filmikach, jak grają w różne gry komputerowe.
- W ten sposób przemoc i okrucieństwo z gier mogą być oglądane przez dzieci, które same dostępu do takich gier nie mają. Od pewnego czasu w serwisie YouTube popularne stały się też różnego rodzaju relacje live (tzw. streamy). Niestety, największą popularność i zasięg zyskują z reguły treści kontrowersyjne. W efekcie, w serwisie tym można znaleźć relacje na żywo nadawane przez tzw. patostreamerów, których określamy tak ze względu na prezentowane przez nich wulgarne i prymitywne treści - mówi Maciej Kępka.
Specjalista podkreśla, że niektóre z takich osobowości internetowych upowszechniają bardzo szkodliwe wzorce (np. modę na skaryfikację czyli robienie sobie ozdobnych blizn), które są potem przez młodych widzów (tzw. followersów) naśladowane.
- Niestety, w sieci dostępne są też znacznie bardziej drastyczne treści, m.in. filmiki zawierające brutalną przemoc i pornografię. Znane są też przypadki gier sieciowych, polegających na rywalizacji uczestników w wykonywaniu różnych zadań w realnym życiu, które prowadziły do tragedii - ostrzega Maciej Kępka.
Przykłady różnego rodzaju zagrożeń internetowych można by mnożyć dalej. Zamiast tego jednak lepiej skupić się na dostępnych metodach ochrony dzieci przed takimi zagrożeniami. Co zalecają psycholodzy?
- Po pierwsze, od najmłodszych lat trzeba budować z dzieckiem pozytywną relację opartą na zaufaniu. Jeśli wypracuje się takie porozumienie i dobrą komunikację, to wtedy dziecko samo przyjdzie do nas, żeby nam powiedzieć, że ma jakiś problem, albo że ktoś mu zrobił coś złego - mówi Jan Gołębiowski.
Po drugie, ekspert zaleca bieżące interesowanie się tym, co nasze dziecko robi, nie tylko w szkole, ale i w wolnym czasie.
- Rodzic powinien wiedzieć w jakie gry gra jego dziecko, co w nich jest, a także co ogląda w internecie. Nie wystarczy przepytać dzieci jak im idzie w szkole, trzeba też pytać je o ich inne aktywności i zainteresowania. Powinno to być naturalne, jak w rozmowie przyjaciół - mówi Jan Gołębiowski.
Po trzecie, eksperci zalecają angażowanie dzieci w atrakcyjne dla nich zajęcia pozaszkolne, np. sportowe lub artystyczne.
- Gdy dziecko ma czas wypełniony ciekawymi zajęciami, to nie ma czasu na głupoty. Dlatego warto podsuwać dziecku takie zajęcia, które jednak powinny być zgodne z jego predyspozycjami i zainteresowaniami - mówi Jan Gołębiowski.
Nie zawsze jednak, pomimo starań i troski rodziców, udaje się uchronić dziecko przed cyberprzemocą. Nie ma też, niestety, uniwersalnej recepty na to jak rozpoznać, że dane dziecko padło ofiarą przemocy internetowej.
- Dzieci są bardzo różne, w związku z czym bardzo różnie też mogą reagować na dotykające ich problemy. Dlatego trzeba je uważnie obserwować. Kiedy zauważymy, że dziecko zmieniło swoje dotychczasowe zachowanie, np. ktoś był dotąd gadatliwy, a nagle stał się cichy, albo odwrotnie, trzeba się dowiedzieć czy nie dzieje się coś złego. Oznaką problemów mogą być też: ponury nastrój, kłopoty ze snem, z jedzeniem, nauką, rezygnacja z zainteresowań, drażliwość, skrywany płacz czy też wzrost agresji - mówi Jan Gołębiowski.
Inne metody profilaktyki, które powinni realizować nie tylko rodzice, ale także szkoły i inne instytucje, obejmują:
- Psychoedukację i rozmowy o grożących konsekwencjach (także prawnych) bycia sprawcą przemocy w sieci.
- Uświadamianie świadkom, że nie powinni być bierni wobec obserwowanej agresji elektronicznej, lecz powinni zgłaszać nieodpowiednie treści do administratorów stron, nauczycieli, opiekunów albo na Policję.
- Uświadamianie internautom, że powielanie i udostępnianie innym przykrych dla ofiary treści to współuczestniczenie w akcie przemocy.
Kolejną linią obrony, którą dysponują rodzice jest tzw. profilaktyka techniczna. Chodzi o wszelkiego rodzaju techniczne możliwości blokowania dostępu dzieci do nieodpowiednich treści. Od czego zacząć i czy to naprawdę działa?
W Polsce dostępnych jest już sporo rzetelnych, edukacyjnych stron internetowych, zawierających porady ekspertów na temat skutecznych metod ochrony dzieci przed szkodliwymi treściami w internecie, a także radzenia sobie z cyberprzemocą.
Można się z nich dowiedzieć m.in. kiedy najlepiej jest dać dziecku pierwszego smartfona czy tablet, jak często i intensywnie - z perspektywy zdrowia - dziecko może korzystać z takich urządzeń, a także jak:
- Ustalić z dzieckiem zasady korzystania z internetu
- Udostępniać dziecku jedynie pozytywne i bezpieczne treści
- Rozmawiać z dzieckiem o jego doświadczeniach w sieci
- Skonfigurować ustawienia bezpieczeństwa w komputerze lub smartfonie
- Zainstalować na urządzeniu z dostępem do internetu program do kontroli rodzicielskiej.
Walka z zagrożeniami internetowymi nie jest jednak prosta. Można wręcz powiedzieć, że trochę przypomina walkę z wiatrakami. Dlaczego?
- Praktyka pokazuje, że zakładanie w komputerach lub smartfonach blokady dostępu do określonych treści sprawdza się tylko w przypadku małych dzieci. Nastolatki bez problemu potrafią te blokady ominąć. W internecie nie brakuje poradników na temat tego, jak zdjąć takie blokady. Mogą też uzyskać dostęp do sieci u kolegów czy koleżanek - uczula Maciej Kępka.
Warto też, w kontekście zagrożeń online, znać numery infolinii, gdzie można uzyskać bezpłatną, fachową pomoc i wsparcie:
- telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci: 800 100 100
- telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111.
Nielegalne treści odnalezione w internecie (np. związane z seksualnym wykorzystywaniem dzieci) można zgłaszać na stronie Dyżurnet.pl, prowadzonej przez zespół ekspertów Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), a także na Policję.
Wiktor Szczepaniak