Reklama

Co, gdy myślisz, że ta miłość cię przerosła?

Czy możesz być szczęśliwą matką, jeśli przez dziewięć miesięcy ciąży jej nie akceptowałaś? Prezentujemy ciekawy fragment zaprzyjaźnionego bloga.

Z reguły dużo czytam i z reguły czytam wszystko. Od "Faktu" po "Pismo Święte", jak to mówił mój profesor od Krytycznej Analizy Tekstu. Czytam też komentarze i posty na największym i najbardziej znanym forum społecznościowym. Wiecie, o co chodzi.

Zacznę jednak od pewnego zdarzenia. Kiedy lekarz mi powiedział, że  z takim cyklem, jaki mam, prawdopodobieństwo, że zajdę w ciążę jest bardzo nikłe, kiedy zaczął mi tłumaczyć, żebym zaczęła się starać, bo mogę się starać nawet dwa lata, a potem to już tylko in vitro [i in vitro wcale nie jest złe], a gdy skończył już swe wywody i wręczył mi skierowanie na badanie jajników, ja już wiedziałam - będę się starać o dziecko. I myślałam, że starać się będę "obiecane" dwa lata. A traf chciał, że zamiast badania jajników miałam pierwsze w swoim życiu badanie usg ciąży.

I szok. Bo w zasadzie to ja nie jestem przygotowana, w sumie nawet nie chcę, przecież ja nawet dzieci nie lubię za bardzo...

I tak przechodziłam dziewięć miesięcy w kompletnym otumanieniu, pogrążona w pesymistycznych myślach, wyobrażając sobie potwora małego, który przyjdzie i roztrzaska mój świat na kawałki. MÓJ ŚWIAT. I chyba te pesymistyczne myśli mnie uratowały, bo kiedy Kosmyk wylazł wreszcie z brzucha ze zdumieniem odkryłam, że on wcale nie ma rogów, wcale nie jest brzydki [oj trochę był, teraz to widzę dopiero :D] i ten poród to całkiem ciekawe przeżycie było.

A że robi kupę, ślini się, płacze, rzuca, wypluwa, sika, rozwala, wrzeszczy - to nic, skoro się uśmiecha, przytula [czasem], mówi mama i tata, robi ci "a kuku", do tego z cudowną naiwnością wsadza ci do buzi klocek i przekonany, że zjadłeś, kiwa potakująco głową, a jeszcze, gdy wreszcie nauczy się chodzić, biegnie do ciebie, jakbyś była jedyną osobą na świecie. I jesteś. Dla niego jesteś. I nie zwracaj uwagi, że z tej miłości ugryzie cię w ramię.

Reklama

A gdy czytam refleksje moich koleżanek na wspomnianym portalu - chciałabym, ale nie wiem; boję się; za co je utrzymam; dziecko się budzi, będę niewyspana, chciałabym, ale bez tej całej ciąży i porodu - uśmiecham się i cieszę, że ten etap mam już za sobą.


A jak było z Wami?

Matka jest tylko jedna
Dowiedz się więcej na temat: ciąża | macierzyństwo | dziecko | gotowość | matka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy