Reklama

Włamanie? Tylko spokojnie

Nie ma co wpadać w histerię, jeśli nie znamy faktów. Panika nie służy ani dzieciom, ani nam. Wyrządza więcej szkody, niż by się mogło wydawać.

Do Kasi zadzwonił syn. Miał do szkoły dopiero na 12:00, więc nie wyszedł jeszcze z domu, tylko siedział w swoim pokoju i pochłaniał jedną ze swych ulubionych książek. W pewnym momencie usłyszał dziwny hałas. Przestraszony, zadzwonił więc do mamy z pytaniem, co ma zrobić.

- Ubierz się synku i wyjdź z domu. Sprawdź, czy zamknąłeś drzwi - miękkim, spokojnym głosem instruowała mama.

- Powiedz mi, czy widzisz, co się dzieje na zewnątrz. Na podwórku obok panowie z mobilnego sklepu wypakowywali towar. Wśród innych ludzi jesteśmy bezpieczni. Kasia cały czas rozmawiała z chłopcem i czekała aż opuści dom.

Reklama

Gdy wiedziała, że jest już na zewnątrz, miło się z nim pożegnała i zakończyła rozmowę telefoniczną. Następnie nie odkładając telefonu, zaczęła wybierać numer jednego ze swych sąsiadów. Był w biurze, więc wykręciła numer drugiego.

O tej porze wszyscy siedzieli jednak w pracy. Nie znalazła nikogo, kto zerknąłby czy nieproszeni goście zawitali do jej domu.

Spokój ratuje


Wszystkie byłyśmy poruszone tym wydarzeniem. Tylko ta, której bezpośrednio sytuacja dotyczyła zachowywała stoicki spokój. Wiedziała, że syn wyszedł z domu i jest w drodze do szkoły. Był bezpieczny. Szukała również przyczyn hałasu niewiadomego pochodzenia. Może to kuna? Może gazownicy tłukli się szukając skrzynki, z której odczytuje się pomiary? A jeśli listonosz chciał przekazać list polecony i dobijał się do drzwi?

Hałas mógł pochodzić z różnych źródeł. A dziecko, nawet z pierwszej gimnazjum, czytające książkę, mogło nieprawdziwie zinterpretować dochodzące odgłosy. Z drugiej strony nie było powodu, by chłopcu nie wierzyć. Ktoś obcy mógł chcieć wejść do domu, w którym o tej porze najprawdopodobniej nikogo by nie było.

Strach paraliżuje 

Kasia mogła wpaść w histerię. Miała ku temu najlepszy powód - jej dziecko było samo w domu, do którego ktoś obcy próbował się dostać. Jednak co by dało straszenie dziecka, które jest w tym momencie bez wsparcia kogoś dorosłego i musi sobie poradzić? Czy pomogłoby mu słuchanie roztrzęsionej mamy? Nie sądzę.

Minęły dwie godziny. Do Kasi zadzwoniła sąsiadka twierdząc, że widzi niedomknięte drzwi kasinego domu. Katarzyna zadzwoniła do męża, gdyż mógł szybciej dojechać z pracy. Drzwi faktycznie były otwarte. Ale z domu nic nie zginęło.

Ostrożny i odważny

Dlaczego były uchylone? Nie wiemy. Ważne, że nie stało się nic złego. Ale ważniejsze być może jest coś jeszcze. Młody człowiek poradził sobie z trudną sytuacją. Zachował zimną krew. Czuł wsparcie mamy, ale jednak był sam. Jeżeli zdarzają się momenty, w których dziecko buduje poczucie swojej wartości, to był właśnie jeden z takich momentów.

Duża w tym zasługa rodziców. Bo nasz strach i nasze zdenerwowanie przekazujemy swoim podopiecznym. A przecież wiele razy okazuje się on bezpodstawny.

Życie pisze różne scenariusze. I choć mamy bujną wyobraźnię, nie zawsze jesteśmy bohaterami horrorów i kryminałów. Są historie na które mamy wpływ i te, które występują niezależnie od nas. Warto wiedzieć, że strzeżonego Pan Bóg strzeże. Ale pamiętać też trzeba, że góry zdobywa ten, kto znajduje w sobie odwagę. Pokażmy ją dziecku, by mogło zachować się podobnie.  


Monika Szubrycht

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy