Reklama

Witaj szkoło!

Czy pamiętacie swój pierwszy dzień w szkole? Wokół mnóstwo obcych ludzi, galowe stroje, nieśmiałe uśmiechy i zdenerwowani rodzice. Na ścianie wielki napis: Witaj szkoło!

Dzień pierwszy zaczyna się rok wcześniej 

Nie jest łatwo znaleźć dobrą szkołę dla dziecka. Jako światli rodzice z obawą posyłamy swoje wypieszczone pociechy w tryby machiny, która rzekomo niszczy indywidualność. Z drugiej jednak strony boimy się ryzykować wysyłając dzieciaka do szkoły mającej swój własny program autorski. A nuż poziom będzie niższy i złamiemy mu karierę, nie dostanie się na medycynę, ani prawo, nie zdobędzie upragnionego zawodu architekta, do którego ma przecież predyspozycje odkąd skończył 18 miesięcy.  

Mamy coraz więcej pytań, a wątpliwości rosną z każdym dniem. Szukamy więc odpowiedzi, gdzie popadnie. A to u sąsiadki, w końcu jej córeczka chodzi do rejonówki 2 lata, a to u przyjaciół - mają dziecko w tym samy wieku, wiedzą więc najlepiej, jak to jest, gdy człowiek zmaga się z podjęciem poważnej decyzji, a to u znajomej znajomej, co szkoły zmienia jak rękawiczki i wiele już w życiu widziała.

Reklama

Gumowe ucho 

Oczywiście my - świadomi rodzice - wiemy, że nie należy w dziecku budzić obaw. Nie mówimy mu o naszych lękach i rozterkach. Tyle, że mówimy przy nim. A dzieci są jak najczulszy sprzęt detektywistyczny, słyszą absolutnie wszystko. Inna sprawa, że specjalnie się z tym nie kryjemy, gdy rozprawiamy ze znajomymi o plusach i minusach edukacji w podstawówce. I bądźmy szczerzy - o tych drugich perorujemy częściej.

Zanim przedszkolak trafi do ławki, nasłucha się o pani, która nie potrafi uczyć, o starszych kolegach, którzy znęcają się nad pierwszakami, i o świetlicy, w której dzieci nie bawią się, lecz są przetrzymywane niemal siłą do przyjścia rodziców.

Miodowe lata

"Bo czasy miodowe, powoli kończą się. I szkoła już do nas swe zaproszenie śle." Oto refren popularnej piosenki śpiewanej na pożegnanie starszaków. Co prawda zwrotki mówią o tym, że śmiech, tańce, bajki i literki zabiorą maluchy ze sobą do szkoły, jednak od dawna wiadomo, że to co w pamięci zostaje, to refren.

Takiemu starszakowi na osłodę może trzeba by było zaśpiewać, że miodowe lata się zaczną, nie kończą? Kto wie? 

Ile razy młody człowiek jest straszony szkołą? "Jak pójdziesz do szkoły to skończy się...": granie w piłkę, wygłupy z kolegami i koleżankami, tzw. czas wolny. A przecież nie jest to prawda. Dzieci zawsze odnajdą się w zabawie ze swoimi rówieśnikami. Niektóre wcześniej, inne trochę później. Poznają ciekawe osoby, nowe otoczenie, kolejne zwyczaje. Ten etap w życiu małego człowieka zazwyczaj nie jest sielanką, ale nie demonizujmy - nie zawsze jest tak źle, jak myślimy, że będzie. 

Poza tym jeżeli wychowawca w przedszkolu będzie widział, że starszak nie poradzi sobie w pierwszej klasie, powie o tym rodzicom, którzy mogą się starać o odroczenie dziecka. Wówczas idzie ono do szkoły rok później. Warto również pamiętać, że dojrzałość szkolną dziecka nie mierzy się umiejętnością liczenia cyfr i składania sylab, ale przede wszystkim dojrzałością emocjonalną.

Reforma szkodzi 

W USA czy Anglii dzieci rozpoczynają naukę w szkole od 5. roku życia. W Norwegii obowiązek ten mają 6-latki. W Polsce podniosło się larum, kiedy do szkoły miały trafić 6-latki, bo dzieciom odbiera się dzieciństwo, wysyłając je w szkolne mury rok wcześniej.

Duża część rodziców zgodnie twierdziła, że taka reforma jest złem wcielonym. A może zamiast nad systemem warto się zastanowić, kto wybiera w Polsce zawód nauczyciela i kto wykonuje swą pracę z prawdziwego powołania?

Bo odpowiednia osoba, na odpowiednim miejscu będzie się umiała zająć dzieckiem w każdym przedziale wiekowym. Będzie posiadała niezbędną wiedzę pedagogiczną i przygotowanie merytoryczne, by uczyć takie maluchy. Będzie dla nich wyrozumiała i życzliwa, jednocześnie postawi granice, co wolno robić, a czego nie.

"Poszłam na nauczycielkę, bo jest dużo wolnego, a ja przecież mam małe dzieci" - powiedziała znajoma. Moje wyobrażenie o tym zawodzie było zgoła inne, zwłaszcza, że pochodzę z rodziny nauczycielskiej. Widziałam stosy poprawianych prac pisemnych, góry sprawdzanych zeszytów, a w weekendy tłumy uczniów, którzy wpadali do naszego domu, bo akurat zbliżała się olimpiada i mieli mnóstwo niecierpiących zwłoki pytań.

Właśnie dlatego postanowiłam, że nauczycielką nie zostanę, chcę mieć czas dla własnych, nie obcych dzieci.

Warto rozmawiać 

Dobrzy nauczyciele zmieniali nasze życie na lepsze, źli wyładowywali na nas swoje frustracje. Każdy ma w swoich wspomnieniach koszmarne i wzruszające chwile, które przeżywał w klasie.

Jeśli już wybierzecie szkołę dla dziecka, obserwujcie, jak się zachowuje po powrocie do domu. Czy jest płaczliwe, narzeka, nie chce jeść, smuci się. A może boli je brzuch? Głowa? Zachowanie waszego syna czy córki samo wyjaśni, jak mu się w nowym miejscu podoba.

Zawsze mamy możliwość porozmawiania z wychowawcą czy pedagogiem szkolnym, jak sobie radzi nasze potomstwo i pod względem edukacyjnym, i społecznym. Ważne tylko, żebyśmy nie zostawiali malucha samego z własnymi problemami. Ważne, żeby czuł nasze wsparcie.  

Monika Szubrycht

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy