Reklama

Głos z przeszłości

Dziadkowie. Ich opowieści towarzyszą później wnukom przez całe życie, a często stają się inspiracją do dokonania ważnych wyborów. Kim będę? Co tak naprawdę mnie w życiu interesuje? Co jest najważniejsze?

Zabrałam swoje dzieci na spotkanie z panią Marią Nowak, zorganizowane przez Muzeum Narodowe. Ta sędziwa kobieta o jasnym spojrzeniu i miłym uśmiechu została odznaczona medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Uratowała życie swojej koleżance z gimnazjum - Helenie Goldstein. Pomogła jej nie tylko uciec z krakowskiego getta, ale także załatwiła aryjskie papiery - odtąd Helena też była Marią Bożek (tak brzmiało panieńskie nazwisko Sprawiedliwej).

Przed spotkaniem w muzeum opowiedziałam dzieciom historię ocalenia młodej Żydówki. Obejrzeliśmy też wywiad z panią Marią, która szczegółowo opisuje, jak udało jej się wyprowadzić koleżankę z getta. Jeśli coś naprawdę poruszy moją córkę, natychmiast to rysuje. Tak stało się też w tym przypadku - na podstawie usłyszanej opowieści stworzyła komiks, który z dumą wręczyła pani Marii po spotkaniu.

Reklama

Uświadomiłam sobie, że moje dzieci są pewnie ostatnim pokoleniem, które może na własne oczy zobaczyć tych, którzy przeżyli II wojnę światową. Pomyślałam, że moim doświadczeniem było mieszkać pod jednym dachem (przynajmniej w wakacje, ferie i święta) z ludźmi, którzy byli świadkami zdarzeń, o których uczyłam się z podręczników szkolnych.

Babcia pozytywistka  

Pamiętam opowieść babci o kościele otoczonym przez Niemców. Ludzie wpadli w panikę i zaczęli wybiegać ze świątyni. Babcia, która wówczas była kilkunastoletnią panienką, pomyślała, że w biegać nie wypada. Szła więc powoli, z podniesioną głową i Niemcy zwyczajnie ją przepuścili. Jej siostra natomiast schowała się pod ołtarzem. Żołnierze kilka razy chodzili tam i z powrotem i uznali, że nikogo tam nie ma. A może któryś z niemieckich szeregowców widział skulone pod obrusem dziecko i zwyczajnie udawał, że go tam nie ma? Babcia niechętnie mówiła o wojnie. Chętniej o czasach, które nastały po jej zakończeniu. Bóg, honor, ojczyzna plus praca i rodzina, to były wartości, którymi się kierowała.

Uczyła języka polskiego w szkole podstawowej, była wymagająca, ale sprawiedliwa. Zawsze w Dzień Nauczyciela przychodzili do niej uczniowie - nawet gdy odeszła na emeryturę.

Dziadek partyzant 

Dziadek mojego kolegi z podstawówki w czasie okupacji był partyzantem. Pamiętam, jak przychodził do naszej szkoły, zapraszany na uroczystości związane z II wojną światową. Gdy opowiadał, w sali panowała absolutna cisza, a każde z nas chciało siedzieć jak najbliżej bohatera. Nie muszę chyba mówić, że po takiej prelekcji kolega z klasy był w centrum zainteresowania, bo każdy chciał się kumplować z wnukiem partyzanta. Wnuczek był dumny ze swego dziadka, a my byliśmy dumni, że znamy takiego wnuka. Dzisiaj nie potrafię przypomnieć sobie żadnej z opowieści sędziwego partyzanta, pamiętam tylko atmosferę i aurę niebezpiecznej przygody. Biegaliśmy po boisku z patykami udającymi broń i szukaliśmy stert liści, w które można się zagrzebać.  

Czy na pewno różni?  

Mak Filiser zmarł na oddziale geriatrycznym. Był jednym z wielu staruszków, którym przyszło odchodzić wśród obcych ludzi z personelu medycznego. Pielęgniarka sprzątająca jego pokój w domu starców znalazła napisany przez mężczyznę wiersz pt. "Stary zepsuty człowiek". Już sam tytuł mówi za siebie - ale najbardziej poruszające w liryku jest to, jak szybko można w kilku słowach opowiedzieć swoje życie. Jak krótko jest się dzieckiem, młodzieńcem, potem dorosłym zakładającym rodzinę, jak szybko dorastają dzieci i jak szybko ciało człowieka dotyka starość. 

"Myślę nad przeszłością i miłością, którą znałem. Teraz jestem już stary, a natura jest okrutna. To żart, bo na starość wyglądasz jak głupek. Ciało się kruszy. Wdzięk i wigor odchodzą. Teraz mam kamień, gdzie kiedyś było serce. Ale w środku mieszka nadal młody mężczyzna".

Starzy ludzie nie tylko uczą nas historii, opowiadając wydarzenia z poprzedniej epoki. Są rzeczy, które nie zmieniają się nigdy. I nie chodzi o to, że każdy musi umrzeć. Chodzi o ten czas, który jest pomiędzy, gdzie przeżywamy smutek i radość, pierwszą miłość i rozczarowanie, prawdziwą przyjaźń lub samotność wynikającą z jej braku.  

To wszystko przeżyli nasi dziadkowie, pradziadkowie i prapradziadkowie. Warto posłuchać ich historii, bo za chwilę zechcemy opowiedzieć komuś nasze. I może przyjdzie nam prosić o to, czego domagał się Mak Filiser w dalszej części swojego wiersza: "Otwórzcie i zobaczcie... Nie jestem zrzędliwym starcem. Spójrz bliżej... Zobacz MNIE!"  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: starość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama