Reklama

Babcia rewolucjonistka

Dobra babcia jest jak prawdziwy diament. Nawet nieoszlifowany dużo kosztuje. Ale o tym wiedzą tylko dzieci.

Zacznę od własnego podwórka. Babcia Ela jest emerytowaną nauczycielką języka polskiego. Bardzo dużo mówi, a oprócz tego, bardzo dużo mówi. Przyjeżdża do swoich wnuków rzadko, bo mieszkamy daleko od siebie. Wnuki z kolei przyjeżdżają do niej na wakacje, czasami nawet zostają pod jej opieką kilka dni.

Nie wiem do końca, co dzieję się przez tych kilka dni, bo staram się za często nie dzwonić. Dlaczego? Kiedy dzwonię o 22.00 moje dzieci jeszcze nie śpią (już jestem zła). Kiedy wybieram numer o 10.00 rano - jeszcze śpią (moja frustracja narasta).

Reklama

Łamanie zasad

Nasza wewnętrzna rodzinna umowa brzmi, że słodycze jemy w weekendy, wszyscy o tym doskonale wiedzą. Wracam z zakupów w dzień powszedni i widzę, jak syn z córką wcinają żelki. Patrzę  z wyrzutem na babcię, a ona ze zdziwieniem pyta: - Żelki też są słodyczami?

Babci Ela idzie z wnuczkiem po ziemniaki. Wraca bez ziemniaków, za to z naręczem bajkowych magazynów dla dzieci. Z tej wyprawy zadowolony jest tylko wnuczek.

Wszystkie plastikowe gadżety walają się po domu przez kilka miesięcy, bo każdy z nich jest najważniejszy na świecie.

Moje dzieci nie jadają w McDonaldsie chyba, że jest dodawana do zestawów limitowana edycja smerfów i przez przypadek dowiaduje się o tym... babcia.

Po wakacyjnym pobycie wiem jedno - jeśli jest na świecie jakaś zasada, babcia Ela ją pokona i obejdzie sobie znanym krokiem.

Bajki na dobranoc

Kiedy babcia przyjeżdża do nas, kuchnia jest cały czas zajęta. Bo oprócz szarlotki, zupełnie niechcący powstają kruche ciasteczka. Oprócz kruchych ciasteczek - wyspa. Na wyspie z kruchego ciasta mieszkają krasnoludki, każdy z nich ma swoje łóżko i krzesełko.

Córka nie pozwala zjeść tej wyspy na tyle długo, że potem zeschniętą mogą dziobać tylko gołębie przylatujące pod osiedlowy śmietnik.

Po odwiedzinach babci lodówka w naszym domu się nie domyka. Dla każdego dziecka gotuje bowiem inną zupę. I nie poprzestaje na tym - drugie dania też są dwa, bo wnuczka faworyzuje ziemniaki, a wnuk woli ryż.

Wykorzystując bytność babci, my - rodzice, biegniemy na wszystkie filmy, jakie tylko uda nam się zobaczyć w kinie. Czasami idziemy na dwa pod rząd.

Kiedy wychodzimy, słyszymy niekończącą się bajkę o kocie szprocie. Jak łatwo się domyśleć przymiotnik "niekończąca" nadaję się do niej doskonale, bo po powrocie również ją słyszymy.

Pod poduszką chowa się sekrety

Babcia wprowadza w nasze życie spory chaos, w życie dzieci sporo kolorów. Dla nas syn i córka są najważniejsi na świecie, dla niej - są niepodzielnie królującymi istotami. Poddaje się im i płynie z nimi ku przygodzie. Jej głowy nie zaprzątają bezsensowne myśli, jest w stu procentach ze swoimi wnukami.

I kiedy przebieram pościel z królikami, znajduję pod poduszką małe karteczki zapisane dziecięcym pismem: "babi ela koham cie", "tensknie za tobom", "babi pszyjeć". Czytam je trochę z zazdrością, że nie do mnie, a trochę z podziwem, że można dać takim małym ludziom coś, o czym nam rodzicom nawet się nie śniło.


Tekst: Monika Szubrycht     

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dzień Babci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy