Reklama
Autyzm: Bliski daleki świat

Wypij kawę, okaż wsparcie

Pracują tam, bo to jedyne miejsce, gdzie pracować mogą. Mają namiastkę spełnienia, przynajmniej w jednej dziedzinie życia. Klubokawiarnię „Życie jest fajne” prowadzą autyści.

Miejsce powstało w Warszawie, z inicjatywy Fundacji Ergo Sum, która na swoje przedsięwzięcie uruchomiła specjalny kredyt. Ponadto za sprawą kampanii crowdfundingowej udało się zebrać dodatkowe fundusze na kaucję, ubezpieczenie, pierwsze napoje - słowem wszystko, co potrzebne, by taką działalność rozpocząć.

Pomogli inni ludzie, bo wiedzieli, że jest sens, by takie miejsce powstało - pierwsze i jedyne w Polsce, i jedno z nielicznych na świecie. Pracownicy klubokawiarni mają sprawne dwie ręce i nogi. A to, że czasami zapytają klienta dwa razy, czy kawa na pewno ma być biała, nikomu nie przeszkadza. Nie chcą taryfy ulgowej. Chcą normalności.

Reklama

O jedno słowo za dużo 

Pewnej nocy na szybach lokalu pojawił się napis zrobiony sprayem. Krótki, acz treściwy. Gdy we wtorek pracownicy kawiarni przyszli na ul. Grójecką 68 z okna krzyczało jedno słowo: "won". W sumie krzyczało dwa razy, bo wyświetliło się też w witrynie obok.

Zastanawiam się, jak w kraju, w którym walczy się o życie każdego dziecka, nawet nienarodzonego, nie pozwala się żyć osobom, które zachowują się nieco inaczej od większości? Czym różni się napis "won", od "Jude raus" sprzed kilkudziesięciu lat? Dla mnie nie różni się niczym. Inni są gorsi, trzeba ich usunąć, odesłać, wyeliminować. Mają zniknąć, bo nie pasują do schematu.  

Praca dla osób niepełnosprawnych nie jest tylko pracą. Dzięki niej mogą zyskać poczucie własnej wartości, bo wiedzą, że mają coś do zaoferowania. A są to pewne umiejętności, nie deficyty. W klubokawiarni znaleźli miejsce, gdzie mogą poczuć się jak inni, zwyczajnie. Jednak komuś taka "normalność" przeszkadzała.

Nie wiem i pewnie się nie dowiem, kto był autorem słów napisanych na witrynie. Ale wiem jedno - zabrakło mu nie tylko myślenia, ale przede wszystkim empatii.

Wszystko obróciło się na dobre

- To, że nas spotkała taka nieprzyjemność, to nic w porównaniu z tym, jaka później spotkała nas fala wsparcia i serdeczności od osób z bardzo różnych środowisk. Zaniemówiliśmy. Sytuacja obróciła się na korzyść - komentuje incydent Piotr Kęcik, współzałożyciel klubokawiarni Życie jest fajne i Fundacji Ergo Sum.

- Dostaliśmy wsparcie, a nie ukrywam, że bardzo go potrzebujemy. To nie jest łatwy kawałek chleba dla pracowników klubokawiarni, ale naprawdę ciężkie wyzwanie - otworzenie się na rynku pracy, zwłaszcza z komercyjnym przedsięwzięciem, które musi na siebie zarobić i nie ma dotacji. Dla nas też nie było łatwe, bo jako organizatorzy jesteśmy za wszystko odpowiedzialni.

Nikt nie spodziewał się tak żywej reakcji na akt wandalizmu. Dlatego parę godzin po incydencie nagrany został film, na którym widać, jak pracownicy kawiarni cieszą się i dziękują za wsparcie.

Kiedy pytam, jak na napis zareagowali pracownicy, Piotr Kęcik odpowiada: "Autyści bardzo się takimi rzeczami przejmują. Większość z nich nie ma takich, jak osoby neurotypowe mechanizmów, które pozwalają radzić sobie ze stresem i nowymi sytuacjami".

I dodaje: "Bardzo mocno zareagowali emocjonalnie, byli niesłuchanie wzburzeni. Napis może świadczyć o tym, że ktoś nie chce, żeby takie miejsce funkcjonowało. Tymczasem pracownicy klubokawiarni, którzy mają na co dzień wiele chwil zwątpienia i muszą te trudności przezwyciężać, dostali bardzo silną motywację, żeby sobie radzić, przezwyciężać trudności, być coraz lepszymi i lepiej obsługiwać naszych gości".  

Jak można pomóc klubokawiarni Życie jest fajne? Wystarczy wypić u nich kawę, zjeść ciastko, zamówić catering. I traktować ich zwyczajnie. Jak innych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy