Reklama

Niekonwencjonalna metoda leczenie wcześniaków

Według badań nagranie bicia serca mamy oraz jej głosu korzystnie wpływa na stan zdrowia wcześniaków trzymanych w inkubatorach.

"Nasze wyniki wskazują, że istnieje szansa poprawienia fizjologicznego stanu dzieci urodzonych przedwcześnie z użyciem metod niefarmakologicznych, takich jak stymulacja słuchowa" - komentuje współautor pracy dr Amir Lahav, dyrektor Laboratorium Badań Neonatologicznych w Brigham and Women's Hospital w Bostonie (stan Massachusetts). Wcześniakami są dzieci urodzone przed 37. tygodniem ciąży i ważące od 0,5 do 2,5 kg.

Nie są one w pełni przygotowane do życia poza organizmem matki, gdyż wiele z ich narządów (przede wszystkim płuca) nie jest jeszcze w pełni dojrzałych. To sprawia, że wcześniaki są bardziej niż dzieci urodzone o czasie narażone na różne powikłania, w tym sercowe oraz oddechowe, takie jak np. bradykardia (tj. znaczne spowolnienie akcji serca) czy bezdech (tj. przerwy w oddychaniu trwające dłużej niż 20 sekund). Wcześniactwo jest uważane za wiodącą przyczynę umieralności noworodków na świecie. Postęp w opiece nad dziećmi urodzonymi przed terminem zawdzięczamy m.in. opracowaniem inkubatorów, w których wcześniaki mogą stopniowo dojrzewać przy utrzymywaniu odpowiedniej temperatury i wilgotności. Choć dzięki tym warunkom ratuje się wiele maluchów, to nie stanowią one dokładnego odzwierciedlenia środowiska panującego w łonie matki.

Reklama

Naukowcy z zespołu dr. Lahava próbowali bardziej upodobnić warunki w inkubatorach do naturalnych. Badaniami objęto 14 bardzo wcześnie urodzonych dzieci (tj. między 26. a 32. tygodniem ciąży), przyjętych na oddział intensywnej terapii noworodka. Część maluchów trzymanych w inkubatorach mogła cztery razy w ciągu dnia słuchać nagrania bicia serca oraz głosu własnej mamy, czyli dźwięków, które docierały do nich jeszcze w życiu płodowym.

Nagranie odtwarzano w inkubatorze za pośrednictwem specjalnego systemu opracowanego przez naukowców. Okazało się, że powikłania sercowe i oddechowe występowały znacznie rzadziej u noworodków, które mogły słuchać nagrań własnej mamy w porównaniu z maluchami, które odbierały tylko dźwięki dochodzące z sal szpitalnych. Zależność ta była wyraźna u dzieci, które były co najmniej w 33. tygodniu wieku tzw. ciążowego, tj. mierzonego od poczęcia. Jak oceniają autorzy pracy, wyniki te są obiecujące, gdyż sugerują, że nagranie dźwięków, których źródłem jest matka może pomóc w redukcji powikłań sercowych i oddechowych u wcześniaka. Dostarczają one również wskazówek, kiedy takie działania mogą przynieść najwięcej korzyści. "Jednak ze względu na małą grupę przebadanych dzieci, potrzebne są dalsze prace, które pozwolą określić, czy takie działania mogą mieć wpływ na zdrowie wcześniaków" - podsumowuje dr Lahav.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy