Reklama

Czy warto szczepić dziecko?

Jest to pytanie, które niejednokrotnie kołacze się w głowach świeżo upieczonych i rodziców w ogóle. Każdy chce dla swojego dziecka jak najlepiej, ale co wybrać kiedy z rozmaitych źródeł otrzymuje się niejednokrotnie sprzeczne komunikaty.

Niniejszy artykuł nie będzie wbrew postawionemu w tytule pytaniu jednoznaczną odpowiedzią: "tak, szczepić" lub "nie, nie szczepić". Mam jednak nadzieję, że skłoni on wszystkich mających wątpliwości do poszerzenia swojej wiedzy na temat szczepień, sprawdzenia faktów, badań naukowych i wewnętrznego przeanalizowania zysków i strat płynących ze szczepienia/ nie szczepienia dzieci, tak, by ostatecznie podjęta decyzja była przemyślaną i świadomą. 

W pierwszej kolejności należy mieć świadomość kalendarza szczepień 

Reklama

Są szczepienia należące do grupy obowiązkowych oraz grupy zalecanych. Tak jak szczepienia obowiązkowe to te realizowane w ramach NFZ (od 2017 także szczepienie przeciw pneumokokom, do tej pory będące w grupie szczepień zalecanych), to zakup szczepień zalecanych, nie jest sfinansowany przez Ministerstwo Zdrowia i w zależności od tego przeciw czemu jest to szczepienie, ich koszt waha się od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.  

Głównym punktem spornym jest bezpieczeństwo szczepionek 

Oczywiście nie można powiedzieć, że szczepionki są w 100 proc. bezpieczne. Jak każdy lek mają one swoje skutki uboczne wypisane na opakowaniach, z którymi każdy powinien mieć możliwość i obowiązek się zapoznać.

Większość skutków ubocznych ma bardzo łagodny przebieg - podwyższona temperatura czy zaczerwienienie. Polskie badanie z lat 2003-2012 pokazuje, że Niepożądany Odczyn Poszczepienny występował rocznie ok. 1000 razy, z czego ciężkie stanowiły 0,3 proc., ale żaden z tych przypadków nie był w skutkach śmiertelny.

W odniesieniu do NOP warto zwrócić uwagę na gotowość naszego dziecka do szczepienia. Ogólne zalecenia odnoszą się do szczepienia zdrowych dzieci. Istnieją jednak przeciwwskazania, czy środki ostrożności (o które najlepiej zapytać lekarza), a osłabione dziecko z powodu (minionej, obecnej, nadchodzącej) choroby czy ogólnego obniżenia odporności warto zaszczepić w możliwie innym terminie, tak by zminimalizować ryzyko NOP. 

Wiele się słyszy również o tym, że najniebezpieczniejsze są szczepionki 5w1 i 6w1 czyli tak zwane skojarzone, bo nadwyrężają młody układ odpornościowy. Tymczasem sam fakt życia na świecie (jedzenie, oddychanie) wiąże się z obcowaniem z setkami, tysiącami różnych antygenów, a pojedyncza ilość antygenów w szczepionce sięga kilku do maksymalnie kilkudziesięciu sztuk. Podobnie nie zauważono korelacji między szczepionkami skojarzonymi a wzrostem przypadków NOP. Przy czym mniejsza ilość wkłuć idzie w parze ze zmniejszeniem szans na ewentualny NOP. Zainteresowani tematyką Nieporządanych Odczynów Poszczepiennych z pewnością znajdą dużo informacji na stronach i profilu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP".  

Wiele matek może zastanawia się, czy nie wystarczy karmić piersią by ich dziecko nabyło dostatecznej odporności na pierwsze miesiące życia?  

Choć z karmienia piersią płynie wiele dobrodziejstw, w tym przekazanie części przeciwciał dziecku, to nie gwarantuje ono ochrony przed każdą chorobą, a i organizm dziecka pomimo posiadania przeciwciał z mleka matki, nie jest stymulowany do samodzielnej produkcji kolejnych, tak więc ochrona płynąca z mlekiem matki ma niestety swój termin ważności.             

Można niejednokrotnie przeczytać, że szczepionki zawierają szkodliwe substancje jak rtęć, aluminium, czy abortowane ludzkie płody. Ile w tym prawdy?  

Otóż zawarty w szczepionkach tiomersal nie jest szkodliwą metylortęcią a jej, niegroźną w małych dawkach, pochodną - etylortęcią. Jedyną szczepionką w Polsce zwierającą tiomersal jest szczepionka przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi (DTA), której ostatnia dawka w kwietniu 2016 została zastąpiona szczepionką DTaP, tiomersalu nie zawierającą.

Podobnie szczepionki 5w1 i 6w1 zawierają szczepionkę DTaP, czyli bez tiomersalu. Podobnie jak z rtęcią jest z aluminium. Szczepionki zawierają sole glinu, które w małych dawkach są usuwane z organizmu i nieszkodliwe. Występowanie soli glinu w szczepionkach sięga już roku 1926, a znaleźć je można nawet w wodzie, zielonej herbacie, czy mieszance dla niemowląt i mleku matki.

Co do abortowanych płodów, mimo, że w latach 70. wykorzystywano elementy tkanek do tworzenia linii komórkowych do produkcji szczepionek, to szczepionki nie zawierają cząstek człowieka.  

Kolejnym hasłem obok, którego nie można przejść obojętnie jest to mówiące o wywoływaniu autyzmu przez szczepionki.  

Nie można stwierdzić jednoznacznego i bezsprzecznego związku szczepionek z autyzmem. Podwyższony poziom metali ciężkich w organizmie dzieci z autyzmem nie może wynikać z obecności metali ciężkich w szczepionkach, o czym pisano w  poprzednim akapicie. Potwierdzają to liczne badania (ponad 100), w tym nawet na ponad 95. tysięcznej grupie dzieci.

Są też teorie wiążące tiomersal ze wzrostem występowania autyzmu. Jednak stosowanie tiomersalu notuje się na lata 30 XX wieku, a wzrost przypadków autyzmu na lata 90. Dodatkowo w Danii pomimo braku tiomersalu w szczepionkach od roku 1991 w dalszym ciągu obserwuje się wzrost przypadków autyzmu.

Kolejnego związku autyzmu doszukuje się ze szczepionką MMR (odra, świnka, różyczka) za sprawą sfałszowanych badań Andrew Wakefielda, który wykonał je na zlecenie firmy prawniczej. Mimo że badania wycofano, a Wakefielda pozbawiono praw do wykonywania zawodu rzekome wyniki odbiły się głośnym echem. Podobnie jak z wycofaniem tiomersalu w Danii, obserwowało się wzrost przypadków autyzmu po wycofaniu  w roku 1993 szczepionki MMR w Japonii.   

Prawdą jest za to, że szczepienia MMR dokonuje się w 2 roku życia, a i ujawnienie się autyzmu przypada na 2-3 rok życia, jednak występowanie dwóch zjawisk w tym samym czasie nie musi być ciągiem przyczynowo - skutkowym, a zbieżnością zdarzeń. Na ulotce (o których konieczności czytania pisano na początku artykułu) szczepionki jednego z producentów wymieniono autyzm jako skutek uboczny.

Jednak obok autyzmu wymieniono tam utonięcie, wypadek samochodowy, czy śmierć łóżeczkową, której akurat częstość była dwukrotnie mniejsza u szczepionych dzieci niż wskazują statystyki.

Istnieje również baza VAERS, która notuje przypadki mające miejsce po szczepieniu, w tym autyzm, czy nawet przypadki śmiertelne. Jednak baza ta jest nieoficjalna i nikt nie sprawuje nad nią nadzoru, a na usunięcie wpisu (nawet tak absurdalnego jak przemienienie się w Hulka po szczepieniu) potrzeba zgody autora wpisu.  

Ostatecznie na pytanie "czy szczepić dziecko?" musi sobie odpowiedzieć każdy rodzic z osobna. Warto jednak podejmować tak ważne decyzje w oparciu o informacje z rzetelnych źródeł i nie dać się zwariować.  


Joanna Olczyk - Fizjoterapeuta pracujący w Centrum Zdrowia Dziecka PEGAZ

http://www.klubrodzica.com/czy-warto-szczepic-dziecko/

KlubRodzica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy