Reklama

Wyrok w sprawie zbrodni w Południowej Walii

Ta zbrodnia wstrząsnęła nie tylko Wielką Brytanią, ale i całym światem: matka utopiła własną córkę, a potem spaliła jej zwłoki. Opinię publiczną poruszył też wyrok, który zapadł w sprawie.

Jak podaje serwis Walesonline.co.uk, Carly Ann Harris nie pójdzie do więzienia. Sąd orzekł, że kobieta jest niepoczytalna i resztę życia najprawdopodobniej spędzi za murami zamkniętego ośrodka psychiatrycznego.

Sąsiedzi opisywali 38-latkę jako normalną matkę i niczym niewyróżniającą się osobę. Zwykły i spokojny miał być też dzień, w którym zginęła czteroletnia Amelia. Niestety, z perspektywy dziewczynki był to niewyobrażalny koszmar.

Jej mama, będąc pod wpływem narkotyku podobno doznała załamania psychicznego i przerażającej wizji, według której zabijając własne dziecko uratuje świat. Twierdziła, że to anioły kazały jej tak postąpić. Była przekonana, ze dziewczynka niebawem do niej powróci. Biegli, którzy badali kobietę i zdiagnozowali u niej schizofrenię potwierdzili, że istotnie wierzyła w prawdziwość tych urojonych treści.

Reklama

Carly utopiła córeczkę w wannie, następnie owinęła jej ciało prześcieradłem i wyniosła do ogrodu, by je tam podpalić. Zwęglone zwłoki czterolatki znalazł jej starszy brat. To jego krzyk zaalarmował sąsiadów, którzy widząc co się stało wezwali policję. Sprawczyni nie stawiała oporu, pozwoliła się zaaresztować mówiąc, że zrobiła to, co nakazały jej anioły. Jeden z synów Carly powiedział, że mama nie czuła się najlepiej w ciągu kilku tygodniu poprzedzających wypadek.

Jacquie Harris, matka Carly powiedziała dziennikarzom, że cieszy się ze sprawiedliwego wyroku. Uważa, że jej córka nie była potworem, tylko ciężko chorą osobą i wyraziła nadzieję, że tragedia ta uświadomi społeczeństwu, z jakimi problemami zmagają się ludzie z zaburzeniami psychicznymi i jak bardzo potrzebują pomocy oraz wsparcia.

Dramat, który rozegrał się w Południowej Walii pokazuje, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Mnogość przesądów, uprzedzeń i niedomówień, które narosły wokół zagadnień związanych ze zdrowiem psychicznym wciąż sprawia, że pacjenci czują się stygmatyzowani społecznie, a wiedza na temat zaburzeń omawianego rodzaju jest fragmentaryczna. Jacquie Harris podkreśla, że gdyby jakikolwiek lekarz poświęcił chwilę na rozmowę z jej córką, być może do tragedii by nie doszło.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy