Reklama

Koale z glinki ratują życie poszkodowanym kolegom z Australii

Pożary w Australii i tysiące poszkodowanych zwierząt, dotknęły serca wielu. Pomoc zadeklarowały rządy wielu państw, krezusi, celebryci i… dzieci. Wkład tych ostatnich wcale nie jest symboliczny.

Maja Australię we krwi  

Serwis ABC News opisuje historię sześcioletniego chłopca, Owena Colleya, który zainspirował rodziców do pomocy zwierzętom w Australii.

Tata Owena, Simon, urodził się i wychował w Sidney.

Sam Owen też mieszkał w Australii przez pewien czas i bardzo chciał tam wrócić. Niestety, rodzice musieli mu wytłumaczyć, że teraz nie jest to możliwe z powodu pożarów, które trawią kontynent.

Chłopiec bardzo się zmartwił losem zwierząt i postanowił wymyślić jakiś sposób, by im pomóc.

Reklama

Owen jest utalentowany plastycznie i ulepił koalę z glinki, który miał być upominkiem dla tych, którzy przekażą datek na ratowanie zwierząt.

Na początku jego rodzice myśleli, aby akcję nagłośnić wśród rodziny i przyjaciół. Planowali ulepić 100 misiów i zebrać 1000 dolarów. Jednak szybko okazało się, że ich kampania cieszy się nadspodziewanym zainteresowaniem.  


Akcja nabiera rozpędu    

Zbiórkę rozreklamowała lokalna gazeta, a Caitlin, mama Owena założyła konto na portalu crowfindingowym GoFundMe i zaczęli zbierać pieniądze na większą skalę. Za cel wyznaczyli sobie zdobycie 5 tys. dolarów.

Jakież było ich zdziwienie, kiedy po niecałych dwóch tygodniach uzbierali ponad 270 tys. dolarów. Zbiórkę wsparło ponad 4.5 tysiąca osób z całego świata. Rodzina dostała zamówienie na 3 tys. misiów.

Aby mu sprostać, sponsorzy sprezentowali darmową glinkę i papier do pakowania wysyłki.  

Ponieważ Owen jest za mały, by rozumieć wartość pieniędzy, rodzice postanowili mu to przedstawić w bardziej obrazowy sposób. Mama wytłumaczyła synowi, że za to, co udało się uzbierać, można wyżywić 900 małych kangurów przez cały rok.    

Sprzedały prezenty, by ratować zwierzęta w Australii    

Dzieci państwa Van Lent, siedmioletnia Harrison i pięcioletnie bliźniaki Sarskia i Flynnagien, wraz z dwójką kolegów, postanowiły zarobić pieniądze i ofiarować je na pomoc zwierzętom w Australii.

Samodzielnie zrobiły lemoniadę według starego przepisu, zorganizowały stoisko przed domem i zaczęły ją sprzedawać przechodniom.

Swoją ofertę poszerzyły o słodycze, które dostały na święta. Dzieci zebrały 300 dolarów.

Rodzice są bardzo dumni ze swoich pociech. Mają nadzieję, że zapamiętają to doświadczenie na długo i w przyszłości będą się chętnie angażowały w inne akcje charytatywne.    

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy