Reklama

Jak Mateusz znalazł się w Mafii?

Mateusz z zespołem Downa pewnie nie podejrzewał nawet, że swoją ulubioną pizzerię pozna od kuchni. Dosłownie. Nie dość, że trafił do nowosolskiego lokalu Mafia, to jeszcze przeprowadził tam niemałą rewolucję.

Na medal

Robota pali mu się w rękach. Do pracy przychodzi jak w nagrodę. Cieszy się już na samą myśl o rozpoczęciu swojej zmiany. Sumienny, pojętny, zaangażowany, słowem – pracownik idealny. Taki właśnie jest Mateusz. Jako stały klient zdążył lokal poznać i polubić. Tamtego dnia przyszedł na pizzę z kolegą, a po posiłku zrobił to, co zwykle – posprzątał po sobie stolik, odniósł wykorzystane sztućce i naczynia, dokładnie pościerał blat. Któż by o czymś takim pomyślał? Traf chciał, że poczynaniom „Matiego” tym razem przyglądał się pan Andrzej Dziewulski, dyrektor sieciowy pizzerii Mafia. Jak przyznał w rozmowie z serwisem Tygodnikkrag.pl:

Reklama

- To nie jest normą, nikt tak nie robi. Wtedy wpadła mi pierwsza myśl, że może ten chłopak szuka pracy? Podszedłem do niego i o to zapytałem. Odpowiedział twierdząco. Widać było, że z tej propozycji szczerze się ucieszył.

Mateusz miał porozmawiać o otrzymanej ofercie z tatą, gdy ten wróci z pracy, ale z emocji nie wytrzymał i zadzwonił doń natychmiast. Pan Sebastian początkowo nie uwierzył w to, co usłyszał. Postanowił, że sam skontaktuje się z Andrzejem Dziewulskim. Panowie dokładnie omówili całą sprawę. To nie żart, ani nie pomyłka. Rozpoczął się nowy rozdział w życiu Mateusza.

Dyrektor miał nie tylko dobre oko, ale i doświadczenie w pracy z niepełnosprawnymi – osoby z zespołem Downa zatrudniał pracując w restauracji na Śląsku, dlatego nie wątpił, że upatrzony przez niego kandydat świetnie sobie poradzi. Niepokoje pana Andrzeja dotyczyły czegoś zupełnie innego: jak Mateusz odnajdzie się w gronie bardzo wyluzowanych młodych ludzi z zespołu, którzy pod koniec wypełnionego pracą dnia lubią stroić żarty w tonie lekkiej głupawki, czy będzie się dobrze z tym czuł, czy ktoś z klientów nie urazi go niestosowną uwagą?

Okazało się, że nie było powodów do obaw. Chłopak zaaklimatyzował się w Mafii. Zespół go zaakceptował.


Kuchenne rewolucje

Mateusz jeszcze samodzielnie nie przygotowuje pizzy, ale to tylko kwestia czasu. Obowiązków mu przybywa. A jego to tylko cieszy! Zaczynał od prac związanych z utrzymaniem porządku, teraz dużo pomaga w kuchni, towarzyszy też firmowemu kierowcy podczas dowozu pizzy do klienta.

Nie jest maskotką grupy czy beniaminkiem, a pełnoprawnym członkiem zespołu. Cały personel bardzo go polubił, o czym świadczy nie tylko zgodna współpraca, ale i kontakt, jaki utrzymują ze sobą po godzinach.

Zresztą, dzięki jego pojawieniu się ekipa zyskała coś więcej niż tylko kolejnego pracownika. Pan Andrzej w rozmowie z dziennikarzem witryny Tygodnikkrag.pl podkreślił, że obecność Mateusza ma walor terapeutyczny – koi, wycisza, otwiera. Chłopak ma zwyczaj witania się i żegnania uściskami, więc w prostej konsekwencji cała reszta poszła w jego ślady. Zrobiło się cieplej, bardziej rodzinnie. Czegoś jest też mniej. Czego? Narzekania i nieporozumień.

Doceniają go nie tylko współpracownicy i szefostwo, ale i klienci. Ci ostatni nagradzają jego zaangażowanie napiwkami. Sam Mateusz również dużo czerpie z wykonywanej pracy. Uczy się nowych rzeczy, poznaje nowych ludzi, nie jest bezczynny. Jakkolwiek potoczy się jego dalsza kariera zawodowa, zdobyte umiejętności przydadzą mu się w życiu.

Dorośli z zespołem Downa po ukończeniu szkoły zwykle trafiają na warsztaty terapii zajęciowej, albo, z braku alternatywy, zostają w domu. Szansę na pracę etatową mają nieliczni. Andrzej Dziewulski apeluje do przedsiębiorców, by dali szansę osobom niepełnosprawnym, bo warto. On sam planuje zatrudnić kolejnego pracownika z zespołem Downa, tym razem w Żaganiu. Zainteresowanych pracodawców zaprasza do nowosolskiej Mafii, gdzie mogą uzyskać odpowiedzi na swoje pytania i na własne oczy zobaczyć, jak radzi sobie Mateusz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy