Reklama

Valerian - wydanie zbiorcze, tom 1

Valeriana i Laurelinę poznałem w 1990 roku, dzięki czasopismu Komiks (dawniej Komiks Fantastyka). Wejście w świat agentów temporalnych dokonało się w idealnym momencie, gdy przeżywałem nastoletnią fascynację klimatami postapokaliptycznymi. Dlatego album "Miasto niespokojnych wód" pochłonąłem w mgnieniu oka i zostałem fanem sympatycznej pary bohaterów.

W tamtych latach ukazały się jeszcze trzy albumy z serii i na długo poszła w zapomnienie. Odkopałem ją dopiero, gdy zobaczyłem pierwszy zwiastun filmu Luca Besona "Miasto tysiąca planet". Ze zdumieniem odkryłem też, że wydawnictwo Taurus Media wprowadziło na rynek całą serię Valeriana. Gdy zagłębiłem się w lekturze pierwszego zbiorczego tomu przygód bohaterów mojej młodości, przestałem istnieć dla świata.

Wydany w pięknej, twardej oprawie, album otwiera długi artykuł omawiający kulisy powstawania tej słynnej serii i doświadczenia jej autorów, z których czerpali budując swoje niesamowite światy. Później czytelnik przechodzi do prawdziwego mięsa, czyli trzech pierwszych albumów z serii.

Reklama

"Koszmarne sny" to tzw. album zerowy, gdzie położono dopiero podwaliny pod całą serię. Chwilami jeszcze kreska jest zbyt uproszczona, wręcz kreskówkowa, jednak historia od początku porywa. Przyszłość, przeszłość, przygody, magia, suspens i oczywiście zarozumiały Valerian do spółki z rezolutną Laureliną. To właśnie tam poznała się ta słynna para.

Zanim zdążyłem się spostrzec, już doszedłem do albumu "Miasto wzburzonych wód" - zwróćcie uwagę na subtelną zmianę polskiego tytułu. Poczułem się, jakbym znów miał trzynaście lat. Choć oczywiście jakość pierwszego i obecnego wydania komiksu różni się diametralnie. Kredowy papier zbiorczych przygód dużo lepiej oddaje kolory, a i jakość druku jest znacząco wyższa. Do tego przygoda jest tutaj w wersji rozszerzonej, takiej, jaka ukazała się w piśmie komiksowym, bez cięć na potrzeby albumu. Te kilka stron robi naprawdę duże wrażenie, bo pokazuje jak cała tragedia wpłynęła na zwykłych ludzi, wzmacniając przesłanie całości.

Trzeci album, który znajdziemy w pierwszym tomie zbiorczego wydania Valeriana, to "Cesarstwo tysiąca planet". Piękna historia science-fiction, która bardzo dobrze wytrzymała próbę czasu. Obce planety, rasy, różnorodność i bogactwo wyobraźni twórców powoduje, że nie sposób oderwać się od lektury.

Czytając ponownie przygody moich bohaterów młodości, czułem się, jakbym odbywał podróż w czasie. Towarzyszyły mi emocje i wspomnienia, o których zapomniałem. Valerian okazał się dziełem ponadczasowym, a jakość zbiorczego wydania zdecydowanie zachęca do powrotu. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tym kultowym komiksem, to właśnie nadszedł najlepszy moment. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: komiksy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy